Trzy lata temu przeprowadziłem dla „W Sieci” wywiad z Markiem Cichockim na temat nowożytnych Niemiec. Powiedział wówczas:
Niemiecka duchowość jest bardziej faustowska niż chrześcijańska. Niemcy żyją bowiem w kompleksie Fausta. Istnieje wśród nich poczucie szczególnej odpowiedzialności za świat, ale ten świat musi być ciągle przetwarzany, musi się rozwijać, musi iść do przodu. A właściwie musi być popychany do przodu właśnie przez Niemcy. Widzą oni swoją rolę jako ci, którzy są w stanie zmieniać rzeczywistość w pożądanym kierunku. Jest to pewien rodzaj duchowego perpetuum mobile, który nie ma początku ani końca. To niekończące się zadanie, wobec którego staje każdy Niemiec. A także każda niemiecka formuła polityczna. W pewnym sensie jest to więc figura pozadziejowa.
W tę formułę wpisują się także dzisiejsze Niemcy, które uważają, iż mają najlepszy pomysł na urządzenie Europy. To one dyktują, jak rozwiązać kryzys w strefie euro. To one próbują narzucić innym krajom system przymusowej relokacji imigrantów. To one dają do zrozumienia, iż pożądany model społeczności na naszym kontynencie powinien opierać się na przezwyciężeniu mocnych tożsamości, zarówno narodowych, jak i religijnych. To nie przypadek, że niemieccy dziennikarze wciąż pouczają rządy i obywateli krajów w Europie Środkowej, jak ma wyglądać prawdziwa demokracja.
Podobne faustowskie przeświadczenie żywi także hierarchia Kościoła katolickiego w Niemczech. W lutym 2015 r. podczas posiedzenia Konferencji Episkopatu w Hildesheim przewodniczący tego gremium kardynał Reinhard Marx oświadczył, że katolicy na świecie spoglądają obecnie na Kościół w Niemczech, żywiąc wobec niego „określone oczekiwania”. Należy się więc im odpowiedź. Innymi słowy: „Germania docens”, niemiecki Kościół powinien być pionierem nowego duszpasterstwa w skali światowej i przecierać drogę dla innych lokalnych Kościołów.
Na czym polega nowość niemieckiego modelu duszpasterstwa? Wkrótce po ogłoszeniu adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” Episkopat tego kraju jednogłośnie zezwolił na przystępowanie do Komunii osób rozwiedzionych i utrzymujących relacje seksualne w ponownych związkach. Na początku tego roku 2/3 niemieckich biskupów opowiedziało się za dopuszczeniem do Eucharystii protestantów, których współmałżonkowie są katolikami, bez konieczności podzielania przez nich wiary w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Niedawno wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu biskup Franz-Joseph Bode oświadczył, że czas rozpocząć już dyskusję o błogosławieniu par homoseksualnych.
Z kardynałem Reinhardem Marksem na temat efektywności niemieckiego modelu duszpasterstwa polemizował emerytowany kardynał niemiecki Paul Joseph Cordes, który pisał:
Po przeszło 30 latach działania na gruncie Kościoła powszechnego dostrzegam w Kościele niemieckim jedynie rolę inicjatora w zakresie dzieł charytatywnych, które stanowiły model dla innych Kościołów. Godnym politowania samooszukiwaniem się Niemców byłby jednak pogląd, jakoby ktoś chciał się uczyć od sprawnie funkcjonującego aparatu kościelnego bezinteresownego oddania Chrystusowi czy czerpania nowej siły do walki z postępującą sekularyzacją. Tacy fantaści nie mają pojęcia o faktach. Poważna ankieta Fundacji Bertelsmanna (Religionsmonitor) pokazała, że tylko 16,2 proc. zachodnioniemieckich katolików wierzy w Boga Wszechmogącego jako osobowy Byt w chodzący w relacyjne (religijne doświadczenie „Ty” Boga); natomiast wszyscy pozostali katolicy (83,8 proc.) utożsamiają Boga z Opatrznością bez twarzy, z anonimowym losem, z jakąś pierwotną siłą, albo wręcz wprost zaprzeczają Jego istnieniu. Nie mamy więc najwyraźniej żadnego powodu, żeby wywyższać się z naszą wiarą ponad Kościołami w innych krajach.
Mimo to niemieccy hierarchowie nie zamierzają rezygnować ze swej roli lidera we wprowadzaniu „nowego paradygmatu” w Kościele. Na początku tego roku odbyło się posiedzenie Konferencji Episkopatu Niemiec w Ingolstadt w Bawarii. Podczas obrad potraktowano lokalne Kościoły w Europie Środkowej niemal jak pacjentów specjalnej troski, nad którymi trzeba się pochylić i uświadomić je w niektórych sprawach, np. w kwestii uchodźców czy małżeństwa i seksualności. Innymi słowy, najlepiej byłoby przerobić katolików w Polsce, na Węgrzech czy w Słowacji na obraz i podobieństwo niemieckiego Kościoła. Jak oświadczył kardynał Marx, kraje Europy Środkowo-Wschodniej „powinny w najbliższych latach znaleźć się w centrum międzynarodowej działalności naszego Episkopatu”.
Interesującym wydarzeniem okazał się także tzw. Katholikentag, który w tym roku odbył się w dniach 9-13 maja w Münster. Jest to największe coroczne spotkanie laikatu z całego kraju, organizowane przez Centralny Komitet Katolików Niemieckich, który stanowi coś w rodzaju demokratycznej reprezentacji tego środowiska. Niedawno ta wpływowa instytucja opowiedziała się niemal jednogłośnie za oficjalnym błogosławieniem związków jednopłciowych przez księży.
W Münster najmocniej wybrzmiało jednak żądanie dopuszczenia protestantów do Eucharystii. Zaapelował o to m.in. obecny na spotkaniu prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który przy okazji skrytykował decyzję bawarskich władz o wieszaniu krzyży w budynkach publicznych. Za interkomunią ponownie opowiedział się kardynał Marx, stwierdzając:
Gdy ktoś odczuwa głód i ma wiarę, musi mieć dostęp do Eucharystii.
Największy aplauz publiczności wywołał jednak komik Eckart von Hirschhausen, sam protestant żonaty z katoliczką. Zażądał od Kościoła „oddania tego opłatka”, ponieważ jego żona płaci podatek kościelny. Postawił więc – oczywiście w tonie na wpół żartobliwym – ultimatum: albo dostanie w końcu „ten opłatek”, albo niech Kościół odda pieniądze jego żonie. Śmiechu było, oczywiście, co niemiara…
Co ciekawe, najmocniej pomysł niemieckich hierarchów katolickich, by dopuszczać do Komunii protestantów, skrytykował w Münster przewodniczący Konferencji Episkopatu Biskupów Kościoła Prawosławnego w Niemczech metropolita Augustinos, ostrzegając, że nie jest to droga nie jedności chrześcijan, lecz do katastrofy i schizmy. Zachęcił zebranych, by trzymali się raczej odwiecznego nauczania Kościoła o Eucharystii. Przestrogi prawosławnego dostojnika przez większość uczestników spotkania nie zostały jednak odebrane pozytywnie.
Zdecydowanie najwięcej kontrowersji (nie wśród zebranych w Münster, lecz wśród internautów komentujących tegoroczny Katholikentag) wywołał jednak „taniec liturgiczny” wykonany podczas Mszy świętej. Dla wielu osób było to wydarzenie skandaliczne, jednak biskupi niemieccy mieli na ten temat inne zdanie, skoro sami zgodzili się na popis czarnoskórego tancerza w trakcie liturgii eucharystycznej przez siebie celebrowanej.
Oceńcie zresztą Państwo ten występ sami:
TUTAJ:
Tak właśnie wygląda niemiecki model duszpasterstwa, który rodzi katolików niewierzących w osobowego Boga. Nie tędy droga. Nawet taniec na rurze nie pomoże przyciągnąć ludzi do kościoła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/395839-syndrom-fausta-czyli-pionierski-model-niemieckiego-duszpasterstwa-wideo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.