Teza, że islam jest pogrążony w głębokim kryzysie, a fundamentalizm islamski jest symptomem tego kryzysu, stała się ostatnio bardzo popularna wśród francuskojęzycznych ekspertów. Jak pisze francuski politolog, o pochodzeniu algierskim, Mustapha Benchenane na łamach dziennika „Le Figaro” świat zachodni „przecenia hegemoniczny potencjał islamu”. Jego zdaniem muzułmanie nie są w stanie wyznaczyć, a następnie zrealizować tak strategicznego celu jak podbój Zachodu.
„W dziedzinie religijnej i politycznej islam jest mocno podzielony. Rozpada się na coraz to kolejne sekty A w dziedzinie gospodarczej, społecznej i kulturowej poniósł porażkę. Nawet bogate kraje arabskie eksportujące ropę, mimo iż dysponują znacznymi środkami finansowymi, zaniedbały rozwój, lub mylą bogactwo z rozwojem” - przekonuje Benchenane. Według niego islam jest w kryzysie, kraje muzułmańskie się nie rozwijają, a fundamentalizm, czyli powrót do źródeł, ma być lekiem na całe to zło. Lekiem, który zdaniem francuskiego politologa, nie zadziała. Islam albo ulegnie reformie, albo marginalizacji.
Lider belgijskiej partii „ISLAM” Redouane Ahrouch zapewne by się z nim nie zgodził. 22 kwietnia b.r. Ahrouch wywołał spore zamieszanie w Belgii gdy wystąpił w telewizji RTL-TVI i nie tylko odmówił podania obecnym w studiu kobietom ręki, ale także uporczywie unikał z nimi kontaktu wzrokowego. Mało tego. Lider powstałej w 2012 r. partii oraz radny brukselskiej dzielnicy Anderlecht oświadczył następnie, że celem jego partii jest zrobienie z Belgii „państwa islamskiego”, opartego na prawie szariatu. Nie był to pierwszy występ Ahroucha, który wywołał kontrowersje. Wcześniej wystąpił w telewizji flamandzkiej VRT, w programie publicystycznym „De Afspraak”, gdzie zadeklarował, że „za 12 lat muzułmanie będą stanowili większość w Belgii” i będą głosowali właśnie na jego partię. „Krajem będą rządzili wtedy albo ekstremiści islamscy albo my, islamscy demokraci” - dodał.
Jak dotąd partie islamskie, które od kilku lat wyrastają w Europie zachodniej jak grzyby po deszczu (we Francji są aż trzy takie partie), były ignorowane przez elity polityczne. Jako zjawisko marginalne. Bez szans na sukces. Partia „ISLAM” zaniepokoiła jednak belgijskich polityków, z politykami lewicy na czele. Po pierwsze, bo nie można odmówić partii Ahroucha pewnych sukcesów wyborczych. Po drugie, bo poluje ona na wyborców o korzeniach arabskich, którzy tradycyjnie głosują na lewicę, a po trzecie, bo Ahrouch i jego partyjni koledzy nie kryją iż chcieliby, by scenariusz kreślony przez Michela Houellebecqa w „Uległości” stał się w Belgii rzeczywistością. Tak w każdym razie oświadczył w belgijskiej telewizji po ostatnich wyborach lokalnych jeden z kandydatów partii ISLAM, konwertyta Michel Dardenne.
W tychże wyborach partia osiągnęła niemały sukces w dwóch brukselskich gminach - Anderlecht i Molenbeek w oparciu o program oscylujący wokół żądań oddzielenia kobiet od mężczyzn w transporcie publicznym i mięsa halal w szkołach. Dwóch radnych i wynik powyżej 4 proc. to nieźle jak na pierwszy start w wyborach. I lepszy wynik niż w obu gminach osiągnęli flamandzcy nacjonaliści z Vlaams Belang i NV.A. W Molenbeek, dzielnicy zamieszkałej głównie przez imigrantów, kandydat ISLAM-u Ait Jeddig Lhoucine, osiągnął szósty wynik pośród ponad tuzina kandydatów rożnych ugrupowań. Dwa lata później, podczas wyborów parlamentarnych partia Ahroucha także wypadła lepiej niż można było się spodziewać. W Brukseli zdobyła 2 proc. a w Liège 1,6 proc. głosów. W okręgu brukselskim wynik ISLAM-u był lepszy o kilkaset głosów niż wynik Partii Ludowej czy Vlaams Belangu. W sumie prawie 10 000 wyborców głosowało w stolicy Belgii w 2014 r. za ustanowieniem w kraju prawa szariatu.
A na jesieni szykują się kolejne wybory lokalne. Kampania już ruszyła. Tym razem ISLAM chce wystawić kandydatów nie w trzech lecz w 28 belgijskich gminach, skupiając się przy tym na aglomeracji brukselskiej. Tam bowiem jest najwięcej rozczarowanych tradycyjnymi partiami muzułmanów. I nagle okazało się, że partia Ahrouche’a jednak stanowi zagrożenie dla demokracji i liberalnych wartości panujących w Belgii. A najbardziej zaniepokojona jest lewica, która stworzyła w islamskich gettach system klientelistyczny, oparty za zasadzie „głosy w zamian za ustępstwa”. Wy na nas głosujecie, my godzimy się na kolejny meczet czy centrum kulturowe. Lider Socjalistów i były premier Elio di Rupo oświadczył więc, że partia ISLAM chce narzucić Belgom prawo szariatu, a to „prawo powinno królować nad wiarą a nie odwrotnie”. Ponadto zabronił ugrupowaniu Ahroucha organizację wiecu w mieście Mons, którego jest burmistrzem, argumentując, że takie spotkanie „zagrażałoby porządkowi publicznemu”. Di Rupo oraz szefowa Socjalistów w Brukseli Laurette Onkelinx domagają się ponadto by zasada laickości została wpisana do konstytucji, by móc w przyszłości zakazać tego typu partie.
Jest to reakcja nieco spóźniona. Redouane Ahrouch, szyita pochodzący z Maroka, zanim założył partię ISLAM już próbował swoich sił w polityce tworząc w 1999 małe ugrupowanie o nazwie Nour. W 2003 roku, w wyniku braku sukcesów wyborczych, partia Nour przestała działać i Ahrouch dołączył do kolejnego ugrupowania- „Partii Młodych Muzułmanów” Abdullaha Bastina. W programach obu partii figurowały antyliberalne i oparte na prawie szariatu postulaty, jak zaprzestanie finansowania organizacji LGBTQ w Belgii, walka z „homoseksualnym zgorszeniem”, wyłączne prawo mężczyzn do dziedziczenia, utrudnienie rozwodów, przywrócenie kary śmierci i małżeństw nieletnich, Ramadan jako oficjalne święto państwowe, oraz oddzielenie kobiet od mężczyzn we wszystkich miejscach publicznych. Nie było wówczas słychać głosów protestu z kręgów lewicowo-liberalnych. I to mimo iż nie jest tajemnicą, że zarówno działacze partii Noor, jak i partii ISLAM rekrutują się pośród fundamentalistów żyjących w gettach imigranckich Brukseli czy Liège. Partia ISLAM istnieje więc tak naprawdę już od dawna, tylko pod różnymi nazwami. A Ahrouch nigdy nie krył, że jest cierpliwy i przygotowuje się na długi marsz przez instytucje.
Wraz z wzrostem fundamentalizmu w świecie islamskim i postępującą radykalizacją muzułmanów w Europie, jego ugrupowanie stało się dziś na tyle silne by móc pokonać podczas wyborów lokalnych na jesieni pierwszy etap tego marszu. W kwietniu po występnie Ahroucha w RTL-TVI szereg belgijskich partii - N-VA, l’Open VLD i CD&V - nazwał ISLAM w otwartym liście partią „antydemokratyczną”. Tylko co z tego, jeśli ugrupowania nie da się zakazać, a może ono przekroczyć w niektórych gminach próg 5 proc. poparcia. Ahrouch liczy nawet na 10 proc. „Myślę, że powinniśmy wytłumaczyć ludziom na czym polega zaleta bycia muzułmaninem i życia zgodnie z prawem szariatu. Gdy ludzie to zrozumieją Belgia zupełnie naturalnie stanie się państwem islamskim” - stwierdzi lider ISLAM-u. Większość muzułmanów w Belgii oczywiście dalej będzie głosowało na Socjalistów i inne partie lewicy, czyli gwarantów trwania państwa opiekuńczego. Zagrożenie nie jest jednak zerowe. Mało kto myślał we Francji, że wyborcy lewicy, a szczególnie skrajnej lewicy, mogliby kiedykolwiek masowo zagłosować na Front Narodowy. A jednak stało się tak podczas wyborów prezydenckich i parlamentarnych w ubiegłym roku. I było to wynikiem długiego procesu erozji zaufania do tradycyjnych partii. Na podobnie korzystne warunki liczą także belgijscy islamiści.
Jeśli islam jest więc w kryzysie, to nie daje tego po sobie poznać. W każdym razie w Europie. Próby stworzenia partii islamskich mają – jak pisze Alexandre Del Valle na łamach portalu atlantico.fr- miejsce nie tylko w Belgii czy Francji ale także Włoszech, Szwecji (powstała tam na początku roku partia Jasin, założona przez irańskiego islamistę Mehdiego Hosseiniego i kierowana przez Sheijha Zoheira Eslami Gheraatiego), czy Holandii (partia Denk). Jak oświadczył były członek Związku Wspólnot i Organizacji Islamskich Włoch Hamza Piccardo „w 2025 r. muzułmanów będzie we Włoszech 5 czy 6 milionów”. „To oni będą piekli wasz chleb. Będziemy mieli naszą partię i naszych posłów” - dodał. A były przewodniczący „Muzułmanów Belgii” konwertyta Yacine Beyens zapytany o islamizację Europy przez dziennikarzy francuskiego tygodnika „L’Express” odparł z rozbrajająca szczerością: „ Islamizacja to powolny proces. Muzułmanie muszą wykazać się dużym pragmatyzmem. Koran mówi, że należy iść do przodu etapami i brać pod uwagę okoliczności”.
Partie islamskie to nowa rzeczywistość w Europie i poważne wyzwanie dla jej liberalnych elit. Pytanie czy będą potrafiły na nie odpowiedzieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/395268-islam-czyli-partia-ktora-niepokoi-belgijska-lewice-za-12-lat-muzulmanie-beda-stanowili-wiekszosc-w-belgii-i-to-na-nas-beda-glosowac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.