58 Palestyńczyków zginęło w poniedziałek w starciach z izraelskimi żołnierzami w Strefie Gazy na granicy z Izraelem - poinformowało palestyńskie ministerstwo zdrowia. Miał to być najkrwawszy dzień w Strefie Gazy od czasu wojny w tej palestyńskiej enklawie między kontrolującym ją Hamasem a Izraelem w 2014 roku. Od rana przy granicy z Izraelem trwały palestyńskie protesty przeciwko przeniesieniu ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Jak podaje PAP zastępca rzecznika Białego Domu Raj Shah obarczył odpowiedzialnością za śmierć Palestyńczyków władze tego kraju, podkreślając, że „Hamas z wyrachowaniem, cynicznie sprowokował reakcję”. Sekretarz stanu USA Michael Pompeo dodał, że „Izrael ma pełne prawo, aby się bronić”. Zięć prezydenta Donalda Trumpa uważa, że „ci, którzy prowokują do przemocy są częścią problemu a nie częścią jego rozwiązania”. Skrajnie proizraelski prezydent Trump wypełnił ponad 20 letnie starania, by uznać Jerozolimę za stolicę Izraela. Rzeź w Palestynie z wielu powodów nie zrobi na nim wielkiego wrażenia.
Przeglądam od rana media społecznościowe w poszukiwaniu reakcji na masakrę, jaka ma miejsce w Palestynie. Co widzę? Głównie potępienie Izraela i USA. Nie tylko po radykalnej lewej stronie, która zawsze opakowywała swój antysemityzm w szaty antysyjonizmu i na sercu jej był los muzułmanów. Nawet tych z terrorystycznego Hamasu. Potępienie działań Izraela nie pada też tylko ze strony narodowców, którzy musząc wybrać pomiędzy niechęcią do Żydów i niechęcią do muzułmanów, wybierają to pierwsze.
W oczy rzuca się niechęć do działań Izraela umiarkowanej polskiej prawicy. Nie mam na myśli polskich władz. Chodzi o osoby, które zazwyczaj popierały działania żydowskich władz w cywilizacyjnym starciu z islamem. Nawet jeżeli mieli wątpliwości, co do metod żydowskiej armii, to usprawiedliwiali je właśnie toczoną na naszych oczach „wojną światów”, która po 11/09 weszła w nową fazę. Izrael był dla nich kolebką zachodniej cywilizacji w samym jądrze islamskiego świata, szykującego się do podboju naszego życia.
Po awanturze wokół nowelizacji ustawy IPN wszystko się zmieniło. Jestem bardzo krytyczny wobec tej nowelizacji. Obwiniam polskie władze o fatalną w skutkach krótkowzroczność i nieumiejętność przewidzenia reakcji Amerykanów i Izraela. Pisałem już, że długo Polska będzie musiała odbudowywać pozycję na amerykańskich salonach ( konflikt z burmistrzem Jersey City pokazał jak poważają nasze władze Amerykanie), którą straciła w nonsensownej wojnie.
Niemniej jednak dzięki konfliktowi spadły maski, które może skończą z naszymi wielowiekowymi kompleksami. Mówi o tym w znakomitym wywiadzie z Aleksandrą Rybińską w nowym Sieci prof. Ewą Thompson z Rice University w Houston.
Entuzjazm protrumpowski jest raczej oznaką czegoś, co nazwałabym polityczną niewinnością lub – bardziej brzydko – polityczną naiwnością. Polacy chcą wierzyć tym, z którymi rozmawiają. Częściowo jest to wynik rozpaczliwego oczekiwania na dziejową sprawiedliwość, który to przymiot Polacy kultywują od czasu rozbiorów. Też się cieszę, że to przemówienie zostało wygłoszone, bo po nim gwałtowna zmiana amerykańskiego kursu byłaby trudniejsza, niż gdyby tego wystąpienia nie było. Ale ideologicznie niechętne Europie Środkowej amerykańskie media zbagatelizowały wizytę Trumpa w Warszawie. Co zaś do postkolonialności, to Polska cierpi na ten syndrom w dalszym ciągu. Świadczy o tym niewiarygodne wprost uwielbienie „zastępczego hegemona”, czyli tzw. Zachodu, w niektórych polskich kołach intelektualnych.
Trudno mi uwierzyć, by polska prawica tak chętnie popierała dziś działania Izraela. Nie pozwoli na to jej elektorat. To może mieć wymierne korzyści w relacjach z Brukselą, która jest przecież, mówiąc delikatnie, zdystansowana wobec polityki Żydów i o wiele łagodniej niż USA patrzy na skomplikowaną sytuację Palestyny. Po szokującej dawce niechęci do Polaków, jaka wylała się w izraelskich mediach, całej masie niesprawiedliwych ocen, jakie spadły na Polaków, Izrael nie może już liczyć na tak wielką sympatię polityków powołujących się przecież na skrajnie proizraelskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
To jest realny koszt tej wojny, jaki uderzy teraz w Żydów. Stracili największego sojusznika w Europie. Na zawsze? Mam nadzieję, że nie. Liczę, że w końcu polscy romantycy z prawicy nauczą się, że w stosunkach międzynarodowych liczy się tylko interes. Czysty interes narodowy, a nie żadne przyjaźnie oparte na „wartościach”. Jeżeli Izrael będzie potrzebował w Europie sojusznika w poparciu wojny z Hamasem, Polska powinna zażądać za poparcie bardzo wysoką zapłatę. To jest realne wstawanie z kolan.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/394336-dzieki-konfliktowi-wokol-ustawy-o-ipn-spadly-maski-ktore-moze-skoncza-z-naszymi-wielowiekowymi-kompleksami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.