W październikowych wyborach samorządowych w Belgii wystartuje partia ISLAM. Jej główny cel, jasno wyrażony w programie, to zaprowadzenie szariatu w Belgii. Zrobiło się o niej głośno, gdy w czasie debaty telewizyjnej jeden z jej przywódców, Redouane Ahrouch, odmówił podania ręki kobietom, z którymi miał dyskutować. Nie chciał patrzeć im prosto w oczy, a jak się okazało, nie dał też nałożyć sobie makijażu przed wejściem do studia, bo makijażystka była kobietą. Gdy spytano go, czemu tak się zachowuje, odparł, że usiłuje żyć w zgodzie z wiarą, którą wyznaje.
Abdelhay Bakkali Tahiri, inny lider ugrupowania, wziął swojego kolegę w obronę. Uważa, że to karygodne, iż przywiązuje się wagę do takich drobiazgów, jak uścisk dłoni. Dziennikarki ze studia może poczuły się urażone, ale nie można tego równać z upokorzeniem, jakie odczuwają muzułmanki w burkach i hidżabach w społeczeństwach europejskich. Zaraz, jakie upokorzenie? Płynące stąd, że nie wszystkie kobiety chodzą zamaskowane od stóp do głów?
Partia ISLAM dąży do tego, aby w ustanowić segregację w transporcie publicznym. Uzasadniają to tak, że kobiety należy chronić przed namolnymi pasażerami. Dlatego kobiety powinny wchodzić tylnym wejściem, a mężczyźni z przodu. Muzułmańską pogardę wobec kobiet ma tu zamaskować retoryka wrażliwości na ich dolę.
Ahrouch zdążył już raz odnieść sukces wyborczy. Został wybrany radnym, a gratulacje śpieszyło mu składać Bractwo Muzułmańskie. Zanim włączył się do ISLAM – założonej w 2012 roku w gnieździe dżihadu, w dzielnicy Molenbeek – przewinął się przez Belgijskie Centrum Islamskie, organizację zajmującą się rekrutowaniem ochotników do Iraku i Afganistanu. Parę lat temu wysłał list do króla Alberta II, wzywając go do przejścia na wiarę Mahometa, i oświadczał, że nie spocznie, dopóki w Europie nie zapanuje szariat. Prócz tych ogólników postuluje rzeczy bardziej konkretne, choć nie mniej absurdalne: zakazać loterii i zamknąć kasyna, zakazać tatuaży i piercingu, i w końcu – zlikwidować służby wywiadowcze, bo, jak twierdzą politycy ISLAM, trzeba położyć kres szpiegowaniu własnych obywateli.
To nie pierwsza organizacja polityczna w Belgii, której programem jest Koran. W 2000 roku Libańczyk z Hezbollahu, Dyab Abu Jahjah, założył Ligę Arabsko-europejską, której celem była ochrona mniejszości - wspólnoty arabskiej i muzułmańskiej przed rasizmem. W 2001 roku Jahjah oznajmił, że ataki z 11 września stanowiły „słodką zemstę” i że cały świat arabski wypełniła wtedy „radość i wzniosłe poczucie rewanżu”. W 2005 r., w odpowiedzi na karykatury Mahometa i w odwołaniu do swobody wypowiedzi, Liga opublikowała antysemickie i negacjonistyczne rysunki. Pomimo tego, że negacjonizm jest w Belgii ścigany, władze nie ruszyły Ligi, w ramach polityki appeasementu stosowanej wobec muzułmanów. W 2002 roku demonstracja Ligi w Antwerpii przerodziła się w antysemickie zamieszki, a jej liderzy wzywali Żydów do odcięcia się od państwa Izrael, grożąc, że jeśli tego nie zrobią, niechybnie nastąpi seria zamachów. W 2007 roku, na szóstą rocznicę zamachów na World Trade Center, Liga zorganizowała manifestację przeciw rasizmowi wymierzonemu w muzułmanów i zachęcała muzułmanów z całej Europy do podobnych marszów. Zdaniem Alexandre’a del Valle’a, eksperta od politycznej strategii islamu, była to okazja do „policzenia się” przez Hezbollah. W 2017 Jahjah nie spuścił z tonu – uznał, że próby asymilowania muzułmanów przez kulturę europejską to „gwałt kulturowy”.
Zachowanie polityka ISLAM w telewizji wywołało oburzenie. Podzielają je wszyscy, ale boją się stanowczych kroków. Głównie z tego względu, że wszyscy mają brudne ręce. Cała scena polityczna, od lewa do prawa, przebąkuje o delegalizacji tego ugrupowania, nikt jednak nie zadaje sobie pytania, czyja pobłażliwość, czyje zaślepienie doprowadziło do tej sytuacji. Belgijski establishment nie pali się do zakazania tej partii, bo nie chce zrażać do siebie muzułmanów. Wszystkie bez wyjątku partie głównego nurtu umieszczały na swoich listach kandydatów muzułmańskich. Belgia miała sekretarza stanu tureckiego pochodzenia, który musiał odejść z funkcji, bo został wezwany do Turcji, aby spełnić obowiązek wojskowy, a także pierwszą deputowaną w hidżabie, również z podwójnym belgijsko-tureckim obywatelstwem. Ta pani, Mahinur Özdimir, zasłynęła negowaniem ludobójstwa dokonanego na Ormianach.
Niektórzy politycy chcą zakazać szariatu. Nie rozumieją jednak, że zakazanie szariatu to zakazanie samego islamu. Wszędzie, gdzie islam się zagnieżdża, pracuje nad tym, aby rozszerzyć wpływ i umocnić panowanie muzułmańskiego prawa. Belgia nie jest, w przeciwieństwie do Francji, państwem laickim, część imamów otrzymuje tam finansowanie od państwa. Podatnik płaci im, aby nauczali nienawiści do społeczeństwa, które ich przyjęło. Najwięcej zawiniła tu Partia Socjalistyczna, dla której muzułmanie stanowią ważną cząstkę elektoratu. Wspierała ten islamski separatyzm, tolerowała jego wybryki w poszczególnych dzielnicach i całych miastach. Uprawiała politykę przymykania oka w zamian za poparcie.
Michel Dardenne to polityk socjalistów, który dołączył do ISLAM. To konwertyta, który przyznał otwarcie, że życzy sobie, aby wizja Houellebecqa z Uległości stała się faktem. Wyobrażam sobie, że jeśli ktoś ocuci kiedyś Belgów, to będą oni domagać się również delegalizacji Partii Socjalistycznej, która przez lata wyciszała problem muzułmańskiej imigracji. W ich oczach nie było żadnego islamskiego zagrożenia, a jedynie „wykluczeni”, którym należy dać szansę, bo to brak perspektyw pcha ich w ręce radykalizmu. To szablon socjologiczny bez żadnej rzeczywistej podstawy. Salah Abdeslam, jeden z organizatorów zamachu na paryski klub Bataclan, dorastał w Molenbeek, gdzie jego rodzina miała dochody roczne w wysokości 104 tysięcy euro. Mimo tak wysokich zarobków żyła w mieszkaniu socjalnym. Tak rośnie terroryzm na utrzymaniu państwa.
Zdaniem lewicy w ogóle największy problem z ugrupowaniem żądającym szariatu dla Belgii polega na tym, że to woda na młyn dla populistów. Wciąganie muzułmanów do polityki nie stanowi dla nich żadnego kłopotu, prawdziwe niebezpieczeństwo to belgijski Front Narodowy, który może na tym wszystkim ugrać kilka procent poparcia. Parti Populaire, belgijscy konserwatyści przezwani populistami, jako jedyni stanowczo zaproponowali, aby zdelegalizować ISLAM i każde stowarzyszenie, które odwołuje się do szariatu. To ugrupowanie, które dąży do tak mądrego rozwiązania ma tylko jednego posła w belgijskim parlamencie. Zdrowy rozsądek w Europie jest na wykończeniu.
Islam korzysta z tego zaślepienia. Prowadzi świadomą politykę gettoizacji, budowania społeczeństwa równoległego, aby stawić opór asymilacji. Ten separatyzm rozporządza potężną bronią – polityczną poprawnością. Tworząc osobne, oderwane społeczeństwa w ramach państwa, której ich przyjęło, powołują się na prawa mniejszości.
Na Zachodzie narody głupieją i dają się niszczyć dlatego, że elita, która powinna ich ostrzec przed katastrofą, została uciszona i zastraszona. Trzeciego Maja Eric Zemmour, znany prawicowy francuski publicysta, został skazany na grzywnę 5000 euro za „nawoływanie do nienawiści wobec muzułmanów”, za tak zwaną „islamofobię”. Ukarano go za wypowiedź w programie telewizyjnym, gdzie stwierdził, że we Francji od 30 lat trwa inwazja i że na przedmieściach toczy się walka o islamizację terytorium francuskiego. Za te słowa został skazany – w Belgii jest gorzej, bo tam nawet nie znajdzie się odważny, aby taki pogląd (właściwie opis jota w jotę) wyrazić. Wolność słowa to rzecz krucha, bez niej społeczeństwo nie może się bronić. A kto jej nie szanuje – i pozwala dyktować sobie, co wolno pomyśleć, a co nie - ten ją straci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/393115-belgijska-partia-szariatu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.