Historia Alfiego Evansa wstrząsnęła światem. Jednak bezduszne podejście do chorych, którzy są w stanie wegetatywnym, wcale nie jest rzadkie we współczesnej medycynie. Zbyt szybko lekarze orzekają też , że chory jest „rośliną ” i chcą odłączyć go od respiratora, a nawet sugerują rodzinie, że powinna oddać jego organy do transplantacji.
„Ocaliła mnie łza ” — to tytuł książki Angele Lieby, którą lekarze chcieli odłączyć od respiratora, twierdząc, że nie ma świadomości i nigdy nie uda się je wybudzić. Jednak jej córka dostrzegła łzę w kąciku oka i nie dała się przekonać, że lekarze mają rację. Okazało się potem, że Angele miała pełną świadomość i słyszała prowadzone przy jej łóżku rozmowy. Nie mogła się tylko komunikować, czuła się uwięziona we własnym ciele, przeżywała tortury psychiczne i fizyczne . Determinacja córki ocaliła jej życie.
Takich przypadków jest sporo, także w Polsce. Kilka lat temu znany neurochirurg, prof. Jan Talar, wywołał skandal na kongresie naukowym, twierdząc, że lekarze pobierają organy od żyjących pacjentów, a orzeczenie śmierci mózgowej wcale nie przesądza , że pacjenta nie da się uratować. Nawet jeśli profesor poszedł za daleko, to jedna rzecz jest pewna : lekarze zbyt szybko orzekają, że pacjent jest w stanie wegetatywnym, a w swej diagnozie się często mylą.
Sam prof. Talar w swej praktyce zetknął się z wieloma takimi przypadkami, ma na swym koncie co najmniej sto kilkadziesiąt „cudownych ” wybudzeń . Za każdym razem inni lekarze mówili rodzinie pacjenta, że nie można już nic zrobić.
Te przypadki dotyczą osób po ciężkich wypadkach i urazach . Czasem pacjenci przechowują dokumentację medyczną, z której wynika, że uznano , iż nie mają szans na życie. Taką dokumentację ma rodzina Agnieszki Terleckiej — jako jedenastoletnia dziewczyna spadła z konia i doznała ciężkiego urazu głowy. W jej szpitalnych papierach lekarz napisał „śmierć pnia mózgu” , potem poprawił na „stłuczenie pnia mózgu ” . Zasugerowano, że należy rozważyć oddanie jej organów do transplantacji, bo „dziecko i tak będzie warzywem ”. Zdesperowany ojciec skontaktował się z prof. Talarem — dziewczynkę przewieziono do jego bydgoskiej kliniki. Wyszła ze śpiączki bez zmian neurologicznych, poszła do liceum, skończyła studia, prowadzi normalne życie. Tak samo jak inni pacjenci prof. Talara, którzy przesyłali mu potem zaproszenia na ślub.
Jednak po swoim wystąpieniu na kongresie prof. Talar został odsunięty na boczny tor medycyny. Nie kieruje już kliniką, wykłada w małej prywatnej uczelni.
Nadal upiera się, że system nie daje szans choremu w stanie wegetatywnym, a decyzja o odłączeniu od aparatury i pobraniu organów zapada zbyt szybko. Trudno też wątpić ,że po wypadku zbyt krótko rehabilituje się neurologicznie chorego, a przecież pierwsze pół roku to okres najważniejszy i należy każdemu pacjentowi dać taką szansę.
Przypadek Alfiego Evansa był szczególny — chłopiec cierpiał na nieuleczalną chorobę genetyczną i zapewne nie można było sprawić, by kiedykolwiek mógł prowadzić świadome życie . Słuszne oburzenie opinii publicznej wywoływał fakt, że lekarze i sąd podejmował decyzje wbrew woli rodziców , z niezrozumiałym i bezdusznym uporem nie pozwalając nawet na przetransportowanie dziecka do Włoch.
Gdyby nie determinacja rodziców Alfiego, nigdy nawet nie usłyszelibyśmy o tej historii.
Determinacja to słowo klucz we wszystkich historiach dotyczących chorych w stanie wegetatywnym i śpiączki . Na forach neurologicznych ludzie piszą, że taki pacjent jest wart tyle , co jego rodzina i przyjaciele. Bo to oni, często wbrew lekarzom walczą o jego prawo do życia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/392440-historia-alfiego-evansa-wstrzasnela-swiatem-bezduszne-podejscie-do-chorych-wcale-nie-jest-rzadkie-we-wspolczesnej-medycynie