Ucieszyła mnie bardzo informacja, że grupa 60 europosłów z różnych krajów i grup politycznych wystosowała list do rządów wszystkich państw unijnych z apelem o bojkot tegorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej w Rosji.
Ucieszyła mnie między innymi dlatego, że miesiąc temu wysunąłem podobny postulat. Uznałem bojkot mundialu za najbardziej bolesny cios wymierzony w Rosję. Rewanż za bezwzględny, zabójczy atak na zwerbowanego przez Anglików byłego oficera GRU Siergieja Skripowa i jego dorosłą córkę Julię, do jakiego doszło 4 marca w Salisbury, gdzie obydwoje żyli od lat.
Nie jestem mitomanem. Nie zakładam więc, że to mój tekst stał się impulsem do apelu posłów w Brukseli. Muszę przyznać też, że argumentacja polityków unijnych jest o wiele głębsza i mocniejsza od mojej. Przede wszystkim nazywają rzeczy po imieniu i wprost. Piszą więc w swoim apelu, że próba zamordowania Skripala, jest dowodem „kpin, jakie Władimir Putin urządza sobie z naszych europejskich wartości”.
Oskarżyli zarazem Putina o inne jego działania, które w pełni uzasadniają radykalne kroki wobec Rosji. Wśród przewin Putina przypomniano - bombowe ataki w Syrii na szpitale, szkoły i tereny cywilne, brutalną agresję na Ukrainie, stałe próby wywołania napięć i destabilizacji w krajach Zachodu, zakulisowe ingerencje w wyborach w innych państwach oraz stałą kampanię dezinformacyjną, prowadzoną na szeroką skalę.
Zrozumiałe jednak, że bojkot mistrzostw świata w piłce nożnej ma wielu przeciwników. Mundial jest dla nich najważniejszym rodzajem bardzo rzadkiego, bo raz na cztery lata, specjalnego święta piłkarskiego. Imprezy ważniejszej nawet niż olimpiada.
Ja też jestem fanem piłki nożnej. Musimy jednak pamiętać, że Rosja zawsze traktowała sport jak istotną gałąź propagandy państwowej. Sam fakt rozgrywania turnieju finałowego w Rosji będzie uwiarygodnieniem imperialnej Rosji Putina jako jednego z demokratycznych państw świata.
Nie łudźmy się, że jakiekolwiek wrażenie na Putinie robi wydalanie z kolejnych państw, działających pod przykrywką dyplomatów, agentów rosyjskich. Putin w ramach retorsji, tradycyjnie już, wyrzuca z Rosji podobne liczby dyplomatów z tych państw, z których zmuszeni zostali do ich opuszczenia Rosjanie.
Oczywiście, że dotkliwsze byłyby restrykcje gospodarcze i finansowe wymierzone w Rosję. Nie ulega jednak wątpliwości, że największy skutek odniósłby bojkot mistrzostw świata w piłce nożnej. Byłby to cios, który najmocniej pokiereszowałby Rosję Putina. Byłaby to dla współczesnego rosyjskiego cara prawdziwa katastrofa. Głównie wizerunkowa. Pociągnęłaby jednak za sobą zwiększenie kryzysu gospodarczego, bo Rosja przestałaby dla największych potęg gospodarczych być traktowana jako wiarygodny partner. Cały świat dowiedziałby się o zbrodniczej twarzy Rosji. Inaczej mówiąc, zrujnowanie finałowego turnieju byłoby zrujnowaniem Rosji na długie lata. Takie uderzenie byłoby także wstrząsem dla społeczeństwa rosyjskiego, które miałoby możliwość uświadomić sobie, że obraz Rosji przedstawiany przez putinowską propagandę odbiega daleko od rzeczywistości.
Brukselscy sygnatariusze apelu niestety, nie precyzują formy bojkotu. Czy ma być to nieobecność oficjalnych dostojników państw, grających w finale mundialu, czy rezygnacja z występów w turnieju drużyn europejskich zakwalifikowanych do mistrzostw świata?
Jest oczywiste, że prawdziwie negatywne skutki dla Rosji nastąpiłyby jedynie w przypadku bojkotu imprezy przez piłkarskie reprezentacje europejskich drużyn.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/391159-bojkot-mundialu-smiertelnym-ciosem-dla-rosji