Niemcy uchodzą za państwo prawa. Teoretycznie, bowiem nowy minister zdrowia Jens Spahn oznajmia krótko: obecnie Republika Federalna nie jest w stanie egzekwować prawa…
Jak można było się spodziewać, powodem tej bezpardonowej krytyki tego polityka CDU, a więc partii kanclerz Angeli Merkel, jest polityka imigracyjna jego… szefowej. Jens podzielił się swą opinią ze szwajcarskim dziennikiem „Neue Züricher Zeitung”, co w samych Niemczech wywołało wzburzenie i roznieciło nową debatę na temat problemów wynikłych z otwarcia granic dla tzw. uchodźców. Po prawdzie dyskusje na ten temat trwają od dawna, a podsycają je medialne doniesienia o kolejnych, dramatycznych zdarzeniach z udziałem imigrantów. Jak np. z dzisiejszej „kroniki wypadków” o masowej bijatyce kurdyjskich azylantów i strzelaninie w Kolonii. Minister Spahn nie owija sprawy w bawełnę: „zadaniem państwa jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa, lecz w ostatnich latach działania te były często niewystarczające”. O ile w decyzjach podatkowych państwo funkcjonuje bardzo sprawnie, o tyle, np. „wobec narkotykowych dealerów przyłapanych przez policję po raz dwudziesty, urzędy częstokroć wydają się bezsilne” - wywodzi Spahn:
„Rozsądni socjaldemokraci zauważają, że także oni mocno stracili na zaufaniu. Proszę spojrzeć na robotnicze dzielnice w Essen, Duisburgu czy w Berlinie, gdzie ma się wrażenie, że państwo nie ma ani woli, ani możliwości sankcjonowania prawa”,
krytykuje ten 37.letni, chadecki minister. Jak się okazuje, rozsądek jest towarem deficytowym nie tylko wśród „socis” z SPD, partnerki CDU/CSU w starym/nowym gabinecie Merkel, mimo ich wielkiej klęski wyborczej sprzed pół roku i ogromnych trudności w stworzeniu „GroKo” - jak Niemcy nazywają w skrócie tę „wielką koalicję”. Policja alarmuje o braku ludzi i środków… „Tylko w Berlinie brakuje każdego roku 42 mln euro na naprawy i wyposażenie policyjnych samochodów”, doniósł bulwarowy „Bild”, w oparciu o wypowiedź związkowca służb porządkowych Bodo Pfalzgrafa. Z powodu oszczędności kupowane są mniejsze radiowozy, do których nie da się przed interwencjami załadować ludzi i niezbędnego sprzętu, jak kamizelki kuloodporne, tarcze i hełmy. Funkcjonariusze muszą dojeżdżać ma miejsca zdarzeń innymi, dodatkowymi samochodami, poskarżył się policyjny związkowiec Pfalzgraf. Miliony obywateli czuje strach i bezradność odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ludności. Wedle najnowszych sondaży, co trzeci Niemiec boi się, że może być ofiarą rozboju czy napaści.
Jednakże SPD upiera się przy dotychczasowej polityce imigracyjnej, po drobnych korektach wymuszonych przez chadeków. W koalicji wyraźnie trzeszczy. W odpowiedzi na krytykę Spahna głos zabrał landowy szef MSW z Dolnej Saksonii Boris Pistorius. Zdaniem tego socjaldemokraty, „państwo robi dużo”, policji „jest więcej”, ma „lepsze wyposażenie” i to „nierozsądne, że akurat minister z CDU, która od 2005 roku obsadza resort spraw wewnętrznych, źle mówi o naszym państwie”. Nieco wcześniej powodem do rozdźwięków w „GroKo” była wypowiedź federalnego ministra spraw wewnętrznych w gabinecie Merkel, szefa siostrzanej partii CSU Horsta Seehofera, który – w przeciwieństwie do pani kanclerz – uważa, że „islam nie należy do Niemiec”. Seehofer opowiada się też przeciw umożliwieniu imigrantom sprowadzania do Niemiec swych rodzin. I w tym przypadku „socis” ruszyli do frontalnego ataku; wiceprzewodniczący SPD Ralf Stegner nie zostawił na ministrze suchej nitki i zapowiedział, że jego partia „nie ustapi ani na milimetr” od uzgodnień koalicyjnych. Propozycje ministra Seehofera dotyczą wprowadzenia ograniczenia, by imigranci mogli sprowadzać wyłącznie małżonków i nieletnie dzieci, i to tylko pod warunkiem, że zapewnią im utrzymanie. Pozostali krewni, jak rodzeństwo i inni nie mieliby prawa do przyjazdu do Niemiec w ramach łączenia rodzin.
Jak do tej pory CDU/CSU i SPD dogadały się jedynie, że od sierpnia będzie mogło przyjeżdżać do Niemiec każdego miesiąca po tysiąc członków imigranckich rodzin. Według jakich kryteriów dokonany zostanie ich wybór, tego jeszcze nie wie nikt. Pewne jest natomiast jak amen w pacierzu, że kosmetyczne zmiany w polityce imigracyjnej nie zapewnią ani chadekom z CDU/CSU ani lewicowej SPD wzrostu notowań ich partii. Tym bardziej, że u podstaw utraty przez nie społecznego zaufania nie leżą tylko względy bezpieczeństwa, lecz także - pomijając różnice na tle religijnym i kulturowym - kasa: w 2017 roku liczba dzieci imigrantów utrzymywanych z zasiłków (Hartz IV) wzrosła w porównaniu z 2016r. aż o 41,1 proc, do 583 600 nieletnich. Lawionowo wzrosły też wszystkie inne wydatki z państwowej kasy wynikające z chybionej polityki imigracyjnej.
Koalicjantom trudno przychodzi przyznanie się do własnych błędów z poprzedniej kadencji i wyciągnięcie konsekwencji. Ale, jak można sądzić, zostaną do tego zmuszeni przez wyborców. Nadal nie da się też wykluczyć rozpadu GroKo i przedterminowych wyborów w połowie kadencji, po zapowiedzianym przez SPD „sprawdzianie”, czy wszystkie jej postulaty zostały spełnione. W ubiegłym roku liczba obcokrajowców w Niemczech przekroczyła już 10 mln. Wedle sondażu (GFK) z połowy 2017r., największą troskę obywateli wzbudza właśnie polityka imigracyjna rządu, która niepokoi aż 56 proc. obywateli RFN. Nowszych sondaży na ten temat nie ma…
-
Książka „Historia USA” w prezencie!
Zamów roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę „Historia USA” o wartości 99,90 zł otrzymasz gratis!
Regulamin promocji dostępny jest TUTAJ!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/388984-niemcy-klotnia-w-rzadowej-koalicji-na-tle-polityki-imigracyjnej-co-trzeci-niemiec-boi-sie-ze-moze-byc-ofiara-napasci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.