Na koniec zakończonego właśnie Szczytu Unii Europejskiej państwa członkowskie wyprodukowały następujący tekst:
Rosja jest najprawdopodobniej winna próby zabójstwa Skripala i jego córki, które było niezgodnym z prawem pogwałceniem suwerenności terytorialnej Wielkiej Brytanii.
Wezwano rosyjskiego ambasadora akredytowanego przy UE, a niektóre z państw postanowiły, śladem Wielkiej Brytanii, wydalić rosyjskich dyplomatów podejrzanych o działalność agenturalną. Dziś mamy poznać ich ostateczne decyzje, kto i kogo? Ciekawe jednak było to, że po buńczucznych słowach premier Theresy May w Londynie, nie zostało śladu, a sama Wielka Brytania nie przywiozła do Brukseli żadnych propozycji kar surowszych niż dyplomatyczne.
Kiedy tydzień temu komentowałam w mediach świeże zdarzenia z Salisbury, odnalezienie w parku nieprzytomnych byłego agenta GRU, Siergieja Skripala i jego córki Julii, wybrałam trop „tajemnicze zgony rosyjskich dysydentów i oligarchów na Wyspach”. Ich lista jest długa i urozmaicona. Pominąwszy zamach na bułgarskiego dziennikarza Georgi Markowa na moście Waterloo, był agent KGB Aleksander Litwinienko, który zginął otruty polonem w samym sercu Londynu, a w 2013 roku w rezydencji w Ascot znaleziono ciało rosyjskiego biznesmena, podobno Pigmaliona Putina, powieszonego w łazience. Śledztwo ślimaczyło się przez dwa lata i zostało zakończone wnioskiem „inconclusive”, bez rozstrzygnięcia czy było to samobójstwo czy morderstwo. Chyba ważną rolę odegrała koncyliacyjna postawa ówczesnego premiera Davida Camerona, który nie chciał zadrażniać stosunków z Rosją. Trzy tygodnie temu, także na Wyspach, znaleziono ciało współpracownika Borisa Bierezowskiego, Nikołaja Głuszkowa, który prowadził śledztwo w sprawie przyjaciela na własną rękę. A teraz ten zamach na Skripala, który otrzymał 13 lat więzienia za szpiegostwo na rzecz MI6, a potem został w Wiedniu wymieniony na rosyjskich agentów. Smierć Skripala, to rodzaj deja vu wszystkich poprzednich zabójstw.
Ale najpierw Theresa May wygłosiła w Izbie Gmin płomienny speech, gdzie znalazł się taki oto passus:
Był to najprawdopodobniej efekt bezpośrednich działań Rosji lub utrata kontroli nad służbami.
I zapowiedziała wydalenie 23 rosyjskich dyplomatów, na co Kreml pospieszył z podobnym krokiem, przy okazji skarżąc się łzawo na „niesprawiedliwe kroki odwetowe Brytyjczyków”. W międzyczasie kilka innych krajów, w tym Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja i Polska potępiły próbę otrucia Skribala, stwierdziły, że atak naruszył nie tylko suwerenność innego państwa, ale i międzynarodową konwencję o zakazie stosowania broni chemicznej. Jednak, choć zarówno Theresa May, jak i szef dyplomacji Boris Johnson, w twardych słowach zapowiedzieli surowe sankcje, nie przywieżli ich do Brukseli, a to co pani premier powiedziała na zakończonym właśnie Szczycie Unii, było bardzie koncyliacyjną wersją deklaracji, które wygłosiła przedtem do swoich obywateli w Londynie. A przecież po śmierci Litwinienki rząd brytyjski przyrzekł solennie, „nie pozwolimy, aby podobny akt terroryzmu na brytyjskiej ziemi się powtórzył”. A jednak się powtórzył się, i tak kolejny raz wiarygodność brytyjskiego lidera została wystawiona na szwank.
Jednak już po kilku dniach okazało się, że sprawa pod kryptonimem „Skripal i Kreml” zatacza coraz szersze kręgi. Służby ds. broni chemicznej stwierdziły, że gaz użyty w Salisbury, to nowiczok, wyprodukowany w laboratorium pod Saratowem i był już kilkakrotnie użyty w zamachach przeprowadzonych przez rosyjskich agentów. A po drugie, że bezpośredni kontakt z nowiczokiem miało 19 osób, w tym policjant Nick Bailey, który brał udział w akcji ratowniczej nim przybyły jednostki specjalne. A w sumie na ekspozycję mogło być narażonych nawet 120 brytyjskich obywateli! A to już znacznie zmieniało całą sytuację – także pozycję Theresy May, która zorientowała się, że chce czy nie, będzie musiała sięgnąć po ostrzejsze sankcje niż tylko ekspulsowanie rosyjskich dyplomatów. W prasie brytyjskiej pojawiły się listy dodatkowych kar, które winny być wymierzone przeciw Rosji, m.in. zamknięcie rosyjskiego Konsulatu Generalnego, Instytutu Kultury Rosyjskiej, kanału Russia Today, filii agencji TASS, Aerofłotu oraz oddziału British Council w Moskwie.
W Wielkiej Brytanii – zwłaszcza w prasie, w ok. 50% konserwatywnej, która w znanym dylemacie „wolność jednostki czy bezpieczeństwo” opowiada się za bezpieczeństwem – słychać wołanie o znacznie surowsze sankcje. Żeby nie było „jak zawsze” czyli po niedługim okresie symbolicznych kar, Putin wraca na światowe salony i jest znów traktowany jak przywódca wielkiego demokratycznego państwa. Na powagę sytuacji zwraca uwagę w Daily Telegraphie były minister spraw zagranicznych William Hague: „Teraz nawet pacyfiści i admiratorzy Rosji będą musieli zdać sobie sprawę z wielkiego zagrożenia, jakim obecnie jest Rosja”. A Boris Johnson wspomniał w BBC, że kilku rosyjskich oligarchów, powiązanych z Putinem prześwietla prokuratura. Kilku?
A co z kilkoma setkami innych, operujących na Wyspach, inwestujących w gigantyczne interesy i – piorących brudne pieniądze, bo pochodzące zwykle z „dodgy businesses”, „podejrzanych interesów”? Wystarczy spojrzeć na panoramę Londynu, to jeden wielki plac budowy! Hotele, biurowce, apartamentowce, centra handlowe. To rosyjscy oligarchowie – obok petrodolarów, chińskich czerwonych aparatczików, indyjskich software millionaires – dziś nakręcają koniunkturę brytyjskiej gospodarki! Przecież to oni, plus wyżej wymienieni nabywają najdroższe domy i mieszkania – rekord, to apartament w Number One na Knightsbridge, za który zapłacono 136 mln funtów – i płacąc horrendalne ceny, rozregulowali rynek nieruchomości w Wielkiej Brytanii. Nie licząc się z groszem, podbili ceny domów i mieszkań tak, że od 15 lat za jedną nieruchomość w Londynie czy Brighton można nabyć dwie w atrakcyjnym regionie we Francji, Włoszech, nie mówiąc o taniej Hiszpanii. A luksusowe samochody, jachty, markowa odzież i biżuteria, drugie domy, solicitors, prawnicy od ruchu nieruchomości, dekoratorzy wnętrz, kosztowne wakacje w tropikach, adwokaci od rozwodów, chirurgia plastyczna? Rosyjscy oligarchowie, to jedni z najlepszych nabywców luksusowych towarów i usług!
Schemat operacyjny jest następujący: tatko robi interesy na linii Londyn – Moskwa czy Londyn – Nowy Jork, Hong Kong, Tokio, żona, ulokowana w wielomilionowej rezydencji w drogim hrabstwie Surrey, złota karta do Harrodsa, Fortnum and Mason lub Selfridges, karta wstępu do elitarnych nocnych klubów jak Annabel. A dzieci – w kosztownych boarding schools, Eton, Harrows, Roedean czy Bedales, potem w uniwersytetach Ox-bridge. I to już nie są przaśni prostacy, ledwie dukający po angielsku, „nowi Rosjanie”, tylko obywatele świata.
Analizując kontekst widać, że premier Theresa May znajduje się dziś, jak mówią Anglicy”, „in the pickles”, w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony – społeczne i medialne parcie na dalsze sankcje i wciąż rosnący poziom społecznej frustracji, a z drugiej – minister skarbu i finansów Philip Hammond, City i wielki business, chroniący świetnie prosperującą gospodarkę. I, zgadnij kotku, którą opcję pani premier wybierze? Czy zrezygnuje z miliardów, pompowanych przez rosyjskich oligarchów, powiązanych biznesowo z Putinem, często dirty money, ale grzejących gospodarkę dokładnie jak te zarobione uczciwie? Czy odpowie na zapotrzebowanie publiczne – co jednak nie przekłada się na realne i wielkie pieniądze. Na ostatnim Szczycie Unii i Wielka Brytania i sama UE bardzo ostrożnie wypowiedziały się na temat surowszych sankcji. Po prostu Unia, a zwłaszcza Niemcy, które niby podtrzymują twardy kurs, lecz cały czas robią z Putinem gigantyczne interesy, nie będą głośno domagały się zaostrzenia stosunków z Rosją. A Wielka Brytania ma na swoim terenie rosyjskich oligarchów, grzejących gospodarkę. I nie zrezygnują z tych korzyści z powodu takiego kaprysu jak unijne wartości, unijna solidarność czy rosnący poziom społecznego lęku. A jeszcze do nich nie dotarło, że stawka w tej grze może być znacznie większa niż najlepsze interesy.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/387592-trudny-dylemat-theresy-may-city-i-wielki-biznes-czy-dalsze-sankcje-na-rosje