Przegranych, bo choć chadecy z siostrzanych partii CDU/CSU wygrali we wrześniowym glosowaniu, to jednak z tak kiepskim rezultatem, że dla utrzymania władzy potrzebowali wsparcia. Wyniki socjaldemokratów były wręcz katastrofalne, ale summa summarum jednym i drugim dało to możliwość utrzymania się u steru władzy.
O dramatyzmie tej sytuacji świadczy fakt, że za prolongatą dla Angeli Merkel na stanowisku kanclerza głosowało zaledwie 364 posłów Bundestagu, a przeciw było aż 315 deputowanych (9 wstrzymało się od głosu). Co więcej, kanclerz Merkel uzyskała mniejsze poparcie niż mogła się spodziewać, bo CDU/CSU-SPD dysponują w niemieckim parlamencie 399 mandatami, a więc nawet spośród nich aż 35 posłów nie chciało kontynuacji rządów tej tzw. wielkiej koalicji.
Rzecz jasna, były kwiaty i były życzenia. „Życzę pani, pani kanclerz, z całego serca siły i sukcesu, i błogosławieństwa Bożego w pokonywaniu jej wielkiego zadania”, powiedział partyjny kolega Merkel, przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schäuble (CDU). Nie da się ukryć, że prośba o łaskawość niebios dla starej/nowej koalicji i starej/nowej szefowej rządu RFN jest ze wszech miar wskazana.
Do rangi głównej partii opozycyjnej urasta Alternatywa dla Niemiec. Sami „socis” z SPD byli i są mocno podzieleni, co do kwestii współrządzenia z CDU/CSU. Ostatecznie towarzysze zgodzili się na ten alians, ale będzie to współrządzenie w trybie warunkowym, bowiem - co ustalili na niedawnym zjeździe w Bonn - po dwóch latach dokonają sprawdzianu, czy i jak realizowane są ich postulaty w ramach GroKo, jak Niemcy nazywają w skrócie tę wielkią koalicję (od nazwy Grosse Koalition).
Co oczywiste, rządowi udziałowcy chwalą dziś zawarte porozumienie. Bo muszą. Biorąc pod uwagę sondaże, rozpisanie nowych wyborów mogłoby skończyć się dla nich jeszcze gorzej. Na co liczy każda z tych trzech partii CDU/CSU-SPD z osobna? Na to, że uda im się odzyskać poparcie choćby części wyborców, którzy we wrześniu zagłosowali przeciw nim. Trudne zadanie, ale nie niewykonalne, przede wszystkim z powodu wcześniejszej, fatalnej w skutkach polityki imigracyjnej. Jeśli GroKo uda się rozwiązać ten problem, to już będzie połowa sukcesu, jako że wskaźniki gospodarcze, finansowe, wzrostu gospodarczego i na runku pracy dają Niemcom powody do zadowolenia.
Kanclerz Merkel będzie teraz starała się bardziej wyraziście zaznaczyć swą obecność na unijnym forum. I to nie będzie łatwe, z powodu kryzysu imigracyjnego w UE oraz wynikłych zmian na scenie politycznej w poszczególnych krajach członkowskich. Z tych względów Niemcy nie palą się też do dokonania gwałtownych przekształceń wedle scenariusza proponowanego przez prezydenta Emmanuela Macrona - tworzenia w sojuszu z zadłużoną po uszy Francją Europy dwóch prędkości, z jej jądrem i ponadnarodowym quasirządem oraz satelitami. Dyskusja o przyszłości wspólnoty będzie jednak nieunikniona. Ponadto do rozwiązania pozostaje sprawa ostygłych ostatnio relacji na linii Berlin-Waszyngton. W umowie koalicyjnej znalazł się też zapis o potrzebie rewitalizacji stosunków Niemiec z naszym krajem. Cokolwiek to oznacza, po miesiącach bezruchu wynikającego z kryzysu rządowego w RFN, można spodziewać się ożywienia politycznej aktywności starego/nowego gabinetu starej/nowej kanclerz Angeli Merkel.
-
Bestseller o sile dynamitu! „Angela Merkel i kryzys migracyjny. Dzień po dniu”. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/385864-nareszcie-po-171-dniach-od-wyborow-niemcy-maja-starynowy-rzad-po-liftingu-niechciana-koalicje-przegranych