Izraelski anglojęzyczny dziennik „The Jerusalem Post” zamieścił na swoich stronach ważny artykuł pt. „Jak Izrael, diaspora i Polska mogą poradzić sobie z debatą wokół Holokaustu”.
Autor publikacji Seth J. Frantzman akcentuje błędy obu stron, wypominając Polsce fatalne wypowiedzi kilku osób (w tym „żydowskie komory gazowe”), jak również owe „perpetrators” z Monachium. Co jednak szczególnie ważne - odważnie przedstawia niebywałe często zakłamanie, towarzyszące tematyce Holocaustu w Izraelu.
„Obie strony dokładały do pieca” - stwierdza Frantzman - zaznaczając jednak, że stwierdzenie to jest szczególnie prawdziwe w odniesieniu do strony izraelskiej i tej reprezentującej środowiska żydowskie na świecie.
Dziennikarze celowo używali określenia „polskie obozy śmierci”; chcieli w ten sposób obrazić Polaków”; żydowska organizacja pozarządowa wezwała Stany Zjednoczone do zawieszenia relacji z Polską, twierdząc, że Polska zaprzecza Holocaustowi, a później oskarżyła Polskę o sprawstwo Holocaustu -
— czytamy w artykule.
Dalej Frantzman wylicza: żydowska gazeta z USA pytała, dlaczego Żydzi „wydają pieniądze w Polsce”, izraelski polityk twierdził, że Polacy są współwinni Shoah ponieważ jego przodków niemieccy naziści deportowali z Jugosławii na ziemie polskie, a znany izraelski dziennikarz mówił, że nadszedł czas na odzyskanie własności jego rodziny w Polsce.
Gniew, który się wylał w związku z ustawą o IPN, jest nieproporcjonalny w stosunku do tego, co mówi to prawo. To jest gniew silniejszy niż ten wymierzony w nazistowskie Niemcy, które przecież zaplanowały i przeprowadziły Holocaust. (…) W sposób oczywisty widać, że kryzys w relacjach polsko-żydowskich nie dotyczy tylko ustawy, ale nierozwiązanych spraw. Wszystko sugeruje ranę niezaleczoną od 1945 roku -
— czytamy.
Frantzman cytuje także „eksperta ds. Holocaustu” (historyka?) Deborah Lipstadt, która w 2007 roku pisała po podróży do Polski, że „wielu Żydów omyłkowo wierzy, że Polacy byli strażnikami w Auschwitz oraz członkami Einsatzgruppen, nazistowskich ekip specjalnych”. W rzeczywistości Polacy byli „jednym z najmniej kolaborujących narodów w Europie”.
Mimo to w Izraelu i wśród diaspory utrzymuje się populistyczny mit, że Polska jako kraj zrobiła coś złego. A przecież Polacy byli ofiarami obok Żydów. Ten fakt został jednak zgubiony, nie jest obecny w procesie nauczania o Holokauście w Stanach Zjednoczonych i Izraelu.
Izraelski dziennikarz dodaje swoje wspomnienia:
Znam to z pierwszej ręki. Wychowałem się (…) budując modele Auschwitz w szkole. Uczyliśmy się, że „naziści” (nigdy „Niemcy”) odpowiadają za tę zbrodnię. Nigdy nie uczyliśmy się, gdzie zdarzył się Holokaust; nie było określonej lokalizacji. Nie umiałem znaleźć Dachau na mapie. Uczyliśmy się, że w Europie byli Żydzi i naziści. A potem alianci wyzwolili Żydów. Nie Armia Czerwona, ale Amerykanie wyzwolili Auschwitz. To wyniosłem ze szkoły.
A Niemcy nie są nazistami - wielu Niemców nie popierało Hitlera, to nam mówiono. A Austria była „ofiarą” nazistów. Francja także stawiała opór. Dania ratowała Żydów.
Nic więc dziwnego - konkluduje Frantzman - że po takiej edukacji moje pokolenie łatwo było zwieść w kierunku przekonania, że to Polska jest odpowiedzialna.
Nie otrzymaliśmy bowiem prawdziwej wiedzy o Holokauście. Nauczyciele myślą, że to zbyt trudne, by wyjaśniać różnicę między Bułgarią a Rumunią, między Ukrainą a Białorusią. I zapominają także o uczeniu o różnicy pomiędzy Łotwą, Litwą i Estonią. Nie umiemy nawet odnaleźć tych krajów na mapie.
Frantzman pisze także o tendencji w procesie nauczania Holokaustu, by opisywać nazistowskie Niemcy jako „aberrację” w ogólnie cywilizowanej historii Niemiec.
Gdy zrozumiemy, że nasza wizja europejskiej historii jest skrzywiona, możemy zacząć dyskutować stosunki polsko-żydowskie. Oznacza to uczciwą dyskusję o roli Armii Krajowej w oporze przeciwko nazistom, oznacza historię Polaków którzy zginęli rąk Niemców. Jeśli chcemy mówić o Holokauście poza czysto żydowskim kontekstem, musi uwzględniać męczenników i pomordowanych z innych krajów. Dyskusja o Polsce i Holokauście nie może skupiać się tylko na nazistach, polskich pomocnikach i żydowskich ofiarach. Tak nauczana historia jest fałszywa.
„Prawdziwa historia musi uwzględniać żydowskie ofiary, polskie ofiary, polski opór, niemieckich nazistowskich okupantów, niemieckich sprawców i niektórych polskich sprawców. Żydzi chcą podkreślać, że byliśmy ofiarami, ale to nie może być pałką służącą do oskarżania Polaków i ignorowania polskich ofiar. Zamiast oskarżać Polskę za to, że naziści zbudowali tam obozy, powinniśmy zawsze zaczynać od obwinienia Niemiec. Skoro jesteśmy niechętni, by mówić „Niemcy” gdy mówimy „naziści”, nie jest również uczciwym mówić „naziści i ich polscy pomocnicy”. Dlaczego Niemcom odpuszczamy, a Polaków opisujemy jako grupę [narodowościową]?
Frantzman dodaje, że Polska jest sojusznikiem Izraela. I zaznacza, że korzyści strategiczne i ekonomiczne nie mogą płynąć tylko w jedną stronę. „Oba kraje powinny zyskiwać” - podkreśla.
Stałe groźby dotyczące uzyskania „pieniędzy” od Polski, albo zawieszenia Marszów Żywych, nie są pomocne. Nie jest winą Polski, że obozy śmierci zostały właśnie tam zbudowane, więc „karanie” Polski jest chorą odpowiedzią. Polska nie może być traktowana jak muzeum śmierci.
Dalej czytamy, że „polsko-żydowskie relacje nie powinny obracać się wokół obozów śmierci”.
Obozy śmierci powinny być głównym punktem niemiecko-żydowskiej dyskusji, a nie dyskusji dotyczącej Polski, ponieważ Polska nie była odpowiedzialna za plany sytuujące obozy śmierci właśnie tam.
Frantzman zaznacza, że Polska ma jeden z najniższych wskaźników antysemickich incydentów w Europie: 101 wobec 1300 w Niemczech w roku 2016. Ocenia jednak, że w sieci i w mediach rośnie niechęć wobec Żydów, w części jako reakcja na obecny kryzys. Polska powinna też uznać - dodaje - że w latach 30. w kraju istniał antysemityzm, a w czasie wojny niektórzy Polacy zwrócili się przeciwko swoim żydowskim sąsiadom. Równolegle Izrael powinien dołożyć starań, by dzieci uczyły się o Armii Krajowej i oporze wobec nazistowskich hord.
Przez wiele dekad ignorancja, a nawet pełne nienawiści poglądy przeciwko Polakom rozwijały się w sposób niekontrolowany, i w końcu wybuchły w lutym 2018 roku. Jednocześnie w Polsce istnieją antysemickie tropy. Obie wspólnoty powinny zmierzyć się z tymi stereotypami. Izrael i diaspora powinny odnosić się do Polski jako żywego kraju ze złożoną przeszłością, a nie jako kraju-muzeum Holokaustu, który można oczerniać przedstawiając jako sprawcę.
Ważny artykuł. Miejmy nadzieję, że to jaskółka wiosny, zapowiedź odrzucenia strasznego kłamstwa, które zaczęło dominować w Izraelu, a nie samotny głos.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/383845-czy-to-sygnal-ze-lody-ruszyly-izraelski-dziennikarz-szczerze-o-zafalszowanej-edukacji-w-izraelu-i-klamstwach-na-temat-polski