SPD to najstarsza z wciąż istniejących niemieckich partii. Założona w Lipsku w 1863 roku jako Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy (ADAV), opowiedziała się w 1959 roku w „Założeniach z Bad Godesbergu” po stronie gospodarki rynkowej, i od tego czasu uchodzi za „lewicową partię ludową”.
Jak możemy przeczytać na stronach internetowych partii „SPD czerpie inspirację z judaizmu, chrześcijaństwa, humanizmu, oświecenia, marksistowskiej analizy społecznej i doświadczeń ruchu robotniczego”. W 2013 roku socjaldemokraci opuścili „Socjalistyczną Międzynarodówkę” (SI) po tym jak odkryli, że członkami tej ach że postępowej organizacji były takie ugrupowania jak Partia Narodowo-Demokratyczna Hosniego Mubaraka czy – rozwiązane już - Zgromadzenie Demokratyczno-Konstytucyjne byłego prezydenta Tunezji Ben Aliego. Partie te jawiły się towarzyszom z SPD jako „demokratyczne i nowoczesne”. Aż do wybuchu Arabskiej Wiosny.
Tak jak SPD nie zauważyła północnoafrykańskich dyktatorów w szeregach Socjalistycznej Międzynarodówki, tak długo nie dostrzegała własnej degrengolady. Od lat w partii Schulza i Gabriela panuje całkowita bezideowość, a rządzą nią bezbarwni urzędnicy. Program SPD pochodzi sprzed 10 lat, a od chwili reformy Gerharda Schrödera pod nazwą Agenda 2010, czyli de facto liberalizacji socjaldemokracji, partia zlała się w jedną całość z chadecją, która w tym czasie dokonała wyraźnego skrętu w lewo. SPD stała się kolejną przystawką CDU/CSU, która powoli zostaje skonsumowana. Jej wyborcy coraz częściej od niej wolą Zielonych czy Die Linke. Schulz, Gabriel i Co. nie wyciągnęli najwyraźniej lekcji z losów FDP, poprzedniego koalicjanta Merkel, który sojusz z chadecją przypłacił wyborcza porażką i utratą miejsca w Bundestagu.
Degrengoladę SPD przyspieszyła trwająca 135 dni szarpanina o umowę koalicyjną Z CDU/CSU i ciągłe wolty Schulza, który najpierw zapewniał, że SPD wygra wybory, a on zostanie kanclerzem, by po wyborczej porażce (SPD zdobyła zaledwie 21,5 proc. głosów) zarzekać się, że „nigdy nie wejdzie do rządu kierowanego przez Angelę Merkel” a SPD przechodzi do opozycji. Następnie zmienił jednak zdanie i zaczął starać się o stanowisko szefa MSZ, jednocześnie zachęcając swoich towarzyszy do przyjęcia wypracowanej w mękach umowy koalicyjnej z CDU/CSU. Brak wiarygodności i nadmiar ambicji Schulz przypłacił stanowiskiem przewodniczącego SPD. Jest on wręcz wzorcowym przykładem tego, jak w demokracji może zostać ukarana hucpa. Socjaldemokraci i bez niego pędzą jednak dalej ku przepaści, czyli kolejnej koalicji z chadekami.
Przy czym obecnie nie mają w zasadzie już innego wyboru, bowiem sondaże są nieubłagane. SPD została po raz pierwszy wyprzedzona przez Alternatywę dla Niemiec (AfD). W ankiecie instytutu INSA, opublikowanej w poniedziałek w wydaniu internetowym tabloidu „Bild”, 16 proc. pytanych poparło AfD, a tylko 15,5 proc. SPD. To oznacza, że „lewicowa partia ludowa” straciła co piątego wyborcę. Część tych wyborców przeszła do Zielonych, reszta przerzuciła się na Die Linke, AfD oraz chadecję. Oznacza to, że SPD musi teraz dążyć do Wielkiej Koalicji. Alternatywą są bowiem przyspieszone wybory. A w nich socjaldemokraci mogą zdobyć góra 15 proc. głosów, a pewnie mniej.
Po tym jak kierownictwu SPD udało się przekonać działaczy na zjeździe w Bonn do poparcia umowy koalicyjnej, przyszła kolei na partyjną bazę. Ta jest jednak jeszcze mniej przychylnie nastawiona do tzw. „GroKo”, więc towarzysze postanowili sięgnąć po różne sztuczki by wynik głosowania ponad 463 tys. członków SPD wypadł tak jak należy. Jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”
kierownictwo partii dołożyło do kart głosowania dwustronny formularz tłumaczący dlaczego należy głosować na „tak”, i chwalący umowę koalicyjną jako „wielki sukces SPD”. Przeciwników Wielkiej Koalicji, w tym młodzieżówkę socjaldemokratów (JUSOS) to oburza, bo „narusza zasadę neutralności głosowania” i jest „nie fair”. „W demokracji należałoby przedstawić rację obu stron, albo zachować bezstronność” - twierdzi rzecznik JUSOS Anna Kleimann.
Demokracja demokracją, ale ciężkie czasy wymagają podjęcia desperackich działań. Dlatego w głosowaniu wezmą udział także imigranci i nieletni, którzy – jak mają nadzieję Gabriel i przyszła szefowa SPD Andrea Nahles – postawią krzyżyk tam gdzie trzeba. Ani imigranci ani nieletni nie mogą wprawdzie głosować w wyborach do Bundestagu, ale co tam. Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe odrzucił w trybie przyspieszonym skargi przeciwko udziale członków SPD bez niemieckiego paszportu i poniżej 18 lat w głosowaniu (jeszcze wczoraj wpłynęły kolejne 2 skargi), a zastrzeżenia konstytucjonalisty prof. Christopha Degenharta, wyrażone na łamach niemieckiej prasy, zostały zignorowane. Tak w głosowaniu wezmą udział Socjaldemokraci z Turcji, Syrii, Francji, a nawet Afganistanu. Członków SPD bez niemieckiego paszportu jest według brukowca „Bild” ok. 7000, a nieletnich ok. 2000. Jednym z głosujących jest – jak piszą niemieckie media – Syryjczyk o wdzięcznie brzmiącym imieniu „Dżihad”.
Czytaj także: Śmiechu warte… Tabloid „Bild” zarejestrował psa jako członka SPD
Jeśli sztuczka się uda CDU/CSU i SPD jeszcze porządzą. Tylko co potem? Trudno sobie wyobrazić, by po kolejnych latach jako przybudówka chadecji socjaldemokracja dźwignęła się z dna. Upadek może zresztą także czekać CDU, która będzie tracić elektorat na rzecz AfD. Być może na naszych oczach rozgrywa się początek końca niemieckiego modelu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/382478-demokracja-na-modle-spd-o-przyszlej-koalicji-rzadowej-w-niemczech-beda-decydowali-min-imigranci-i-nieletni