Kilka dni temu ogłoszono, że Niemcy zgodziły się na wypłacenie odszkodowań Żydom z Algierii, którzy w czasie wojny padli ofiarą antysemickich przepisów, wprowadzonych w tej ówczesnej francuskiej kolonii przez rząd z Vichy. Warto zapamiętać tę informację.
Warto dlatego, że tym samym Niemcy uznały swoją odpowiedzialność za efekty antyżydowskich działań formalnie nie III Rzeszy, tylko kogoś innego. W tym wypadku – władz państwa, uznawanych wówczas nie tylko przez Berlin, ale przez większość stolic świata. Tę sytuację powinni odnotować w swoich notatnikach polscy dyplomaci. Bo to jest pewnego rodzaju precedens.
Precedens polegający na tym, że oto rozszerzyły się granice sfery, co do której Niemcy zgadzają się zaakceptować swoją odpowiedzialność, mimo że prawnie w żaden sposób nikt by im jej nie zdołał udowodnić. Tym niemniej na tzw.zdrowy rozum jest ona oczywista.
To bardzo daleka analogia, tego nie da się bezpośrednio porównać – ale czy sytuacja, związana z podnoszoną przez organizacje żydowskie kwestią prywatnego mienia Żydów, którzy zostali zamordowani, nie zostawiając spadkobierców, nie jest pokrewna? To mienie przejęło społeczeństwo polskie, i na nim skorzystało, to oczywiste. Ale przecież był to proces naturalny - w tym sensie, że mienie to naprawdę było opuszczone. Ów proces nie był spowodowany przez Polaków, tylko przez państwo niemieckie. Czy więc nie powinno ono poczuć się zobowiązane do wynagrodzenia krzywd tym, którzy uważają, że – pośrednio, ale ewidentnie na skutek działań państwa niemieckiego – zostały one wyrządzone?
Piszę „ci, którzy uważają”, bo generalnie żądania, aby organizacje żydowskie miały w jakiś sposób być uznane za spadkobierców bezpotomnie zmarłych, uważam za absurdalną hucpę. Należy ich po prostu nie uznawać. Ale trzeba też myśleć o kolejnej linii obrony. Tak czynią ludzie rozsądni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/380447-algierski-precedens-czyli-kolejna-linia-obrony-niemcy-uznaly-swoja-odpowiedzialnosc-za-efekty-antyzydowskich-dzialan