Krytycy prezydenta Francji Emmanuela Macrona lubią przypominać mu dwie słynne sentencje Woltera: „Tajemnica znudzenia ludźmi polega na mówieniu im wszystkiego” oraz „lepsze jest wrogiem dobrego”. Pierwsza odnosi się do skłonności gospodarza Pałacu Elizejskiego do mówienia rzeczy, których nie powinien a druga do jego obsesji poprawiania tego, co poprawy nie wymaga, choćby szeroko dyskutowany plan walki z fake newsami, mogący doprowadzić do cenzury w sieci.
Mieliśmy okazję jako Polacy zapoznać się z pierwszą skłonnością Macrona. Prezydent Francji wielokrotnie krytykował Polskę, zarzucając rządowi PiS, że „izoluje kraj”, a sam jest „nacjonalistyczny i eurosceptyczny”. Macron zadeklarował także poparcie dla Komisji Europejskiej w jej sporze z Warszawą. „Jeśli KE uruchomi art. 7 wobec Polski, to poprę jej propozycje. W sprawie praworządności nie ma miejsca na uprzejmości” - mówił francuski prezydent w grudniu ur. Tym bardziej zaskakuje proponowana przez Macrona reforma systemu sprawiedliwości we Francji. Pomijając konieczne zmiany w więziennictwie (francuskie zakłady karne są od lat całkowicie przepełnione), zapewne równie potrzebną cyfryzację procedur oraz usprawnienie pracy sądów, brak gotowości gospodarza Pałacu Elizejskiego do odłączenia prokuratury od ministerstwa sprawiedliwości, czego domagało się środowisko sędziowskie i prokuratorskie, pokazuje, jak bardzo europejska debata nad praworządnością w Polsce jest zakłamana.
To, co w przypadku Polski uważane jest za „likwidację trójpodziału władz” i „koniec demokracji” ( w iluż artykułach zagranicznej prasy można było znaleźć ten argument?), w przypadku Francji staje się normalne i zrozumiałe. Ot, taka kultura prawna. Macron rozpoczął swoja reformę od przemówienia w Sądzie Kasacyjnym, który pełni we Francji funkcję Sądu Najwyższego. Przemówienie miało służyć przedstawieniu założeń reformy. Gospodarz Pałacu Elizejskiego ku zdumieniu zebranych na sali pierwszej izby cywilnej gości rozpoczął swój wywód od apelu do sędziów i prokuratorów, by „zeszli na ziemię”. Dlaczego? By zdusić w zalążku zapędy środowiska prawniczego, które domagało się „większej niezależności prokuratury”.
Przed Macronem pierwszy prezes Sądu Kasacyjnego Bertrand Louvel oraz prokurator generalny tegoż sądu Jean-Claude Marin wygłosili mowy w tym właśnie duchu. Prezydent Francji, zerkając od czasu do czasu na bogato zdobiony sufit Sądu Kasacyjnego (znajduje się tam m.in. imponujący fresk Temidy) odpowiedział im: „Tak, widzę tę alegorię nad naszymi głowami. A judykatura to nie służba publiczna jak każda inna. Jednak niezależność sądownictwa a jego efektywność są ze sobą ściśle powiązane. A dla francuskich obywateli efektywność jest decydująca. Potrzebujemy strategii karnej określanej przez władzę wykonawczą, odpowiedzialnej przed parlamentem i stosowanej przez prokuraturę. Uważam że gdybyśmy poszli dalej, uleglibyśmy fascynacji mylącej niezależność z formą absolutnej czystości. Niezależność oderwana od legitymacji demokratycznej może być bardzo problematyczna…”
Prokuratorzy będą więc dalej podlegać ministrowi sprawiedliwości, tyle że ich nominacja będzie odbywała się za zgodą Najwyższej Rady Korpusu Urzędników Sądowych (CSM). O nominacjach sędziowskich od dawna decyduje prezydent, który wyznacza sędziów za pomocą dekretów, wybierając wśród kandydatów zaproponowanych przez ministra sprawiedliwości. Minister zaciąga wprawdzie wcześniej opinię CSM, nie jest ona jednak dla niego wiążąca. CSM liczy 12 członków; w jej skład oprócz prezydenta i ministra sprawiedliwości wchodzi 5 sędziów, prokurator, przedstawiciel Rady Państwa i 3 osobistości nie związanych ani z parlamentem ani z sądami, mianowanych przez prezydenta oraz przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego i Senatu.
Taka forma wyboru sędziów świadczy o silnej ingerencji władzy wykonawczej w sądownictwo, ale jak można przeczytać na stronach internetowych francuskiego rządu „jeśli nominacje sędziowskie odbywają się zgodnie z literą prawa zapobiegają one utworzeniu się zamkniętej kasty sędziowskiej, jaka istniała za czasów Ancien Regime-u”. A to jest ważniejsze niż ryzyko zatarcia się trójpodziału władzy. Związki zawodowe sędziów i prokuratorów zareagowały na słowa Macrona w Sądzie Kasacyjnym „rozczarowaniem”. „Wszyscy prezydenci Francji obiecywali, że sądownictwo będzie niezależne, ale żaden tej obietnicy nie spełnił. Prokuratorzy chcą wreszcie pozbyć się podejrzenia (wpływów politycznych na śledztwa-red.), które jest niczym trucizna” – napisał największy związek reprezentujący kastę sędziowską USM. Odpowiedź Pałacu Elizejskiego nadeszła bezzwłocznie: „Nigdy nie zrobimy z sądownictwa czegoś innego niż instytucję ludzką, a więc niedoskonałą”. Prokuratorzy dalej będą więc otrzymywali „ogólne instrukcje dotyczące śledztw w toku” z ministerstwa sprawiedliwości. Taki jest łańcuch hierarchiczny, Koniec, kropka.
Prokuratura to jednak nie jedyny punkt sporny między prezydentem Francji a środowiskiem prawniczym. Macron zamierza zlikwidować Trybunał Sprawiedliwości Republiki. To instytucja stworzona w 1993 r. z zadaniem sądzenia ministrów za przestępstwa i wykroczenia popełnione w ramach pełnionych funkcji. Z jednej strony ma to oczywiście sens, bowiem 12 z 15 członków tego trybunału to parlamentarzyści, a jak podkreślił Macron „wilki nie gryzą się między sobą”. Od chwili utworzenia trybunału oskarżonych było więc wielu, a skazano tylko nielicznych i często na symboliczne kary. Tyle, że Macron uważa iż „ludzie zbyt chętnie i często odwołują się do sędziów”. Należy więc jego zdaniem „dokładnie określić zakres odpowiedzialności ministerialnej”. W końcu kraj potrzebuje „odważnej egzekutywy”. Cokolwiek to ma znaczyć. Dla niektórych sędziów i prokuratorów zabrzmiało to tak jakby prezydent chciał zapewnić swoim ministrom bezkarność. Krytycy uważają, że Macron szkodzi swoją postawą „wiarygodności francuskiego wymiaru sprawiedliwości” i wyprowadza kraj z „szeregu państw demokratycznych”. Jeden ze związków zawodowych sędziów złożył skargę na prezydenta w Trybunale Konstytucyjnym. Brzmi znajomo? Tyle, że nie należy się spodziewać w tym wypadku interwencji Komisji Europejskiej.
Co ciekawe są też tacy, którym konsultacja CSM w przypadku nominacji prokuratorskich idzie o wiele za daleko. Jednym z nich jest poseł centroprawicowej partii Les Republicains Henri Guaino. Polityk napisał na łamach portalu rozgłośni „Sud Radio”, że „sędziowie chcą być dziś władzą, prawdziwą władzą, czasami nawet tą jedyną władzą, ale może istnieć tylko demokracja za pomocą prawa a nie prawo za pomocą demokracji”. „W każdej wielkiej demokracji sędziowie są wybierani przez egzekutywę lub legislatywę! Także w Niemczech nominacje sędziowskie są decyzją polityczną. I to jest zupełnie normalne: władza demokratyczna należy do tych, którzy posiadają legitymację wyborczą. A we Francji sądownictwo nie jest władzą tylko autorytetem. To, co zaproponował Macron to kolejny krok w kierunku depolityzacji społeczeństwa i demokracji” – twierdzi Guaino.
Jeśli tak, to czego właściwie chcą od Polski Macron, Merkel , Timmermans i Juncker?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/378187-sadownictwo-jest-z-natury-swej-niedoskonale-czyli-macron-i-reforma-francuskiego-systemu-sprawiedliwosci