Minęły już prawie trzy miesiące a Niemcy wciąż nie maja rządu. Po załamaniu się rozmów koalicyjnych między CDU/CSU, FDP i Zielonymi chadecy usiłują porozumieć się z Socjaldemokratami (SPD) Martina Schulza. Kolejna Wielka Koalicja jest jednak z punktu widzenia Socjaldemokratów dość ryzykowna.
20,5 proc. poparcia przy urnach to marny wynik, ale kolejne cztery lata współrządzenia z chadecją mogłyby oznaczać spadek tego poparcia nawet o połowę w następnych wyborach. Schulz wprawdzie chętnie wytyka palcem Merkel i sugeruje, że może ona niebawem zostać strącona z tronu, ale prawda jest taka, że chadecja paradoksalnie skorzystała na załamaniu się negocjacji w celu utworzenia koalicji Jamajka. Jak pokazuje sondaż opublikowany przez dziennik „Die Welt”, poparcie dla FDP, która zerwała rozmowy koalicyjne, spadło do 8 proc. (z 10,7), natomiast wzrosło poparcie dla CDU (z 32,9 do 34 proc.) i Zielonych (z 8,9 proc. do 13). SPD nie zyskała natomiast nic. Wręcz przeciwnie, straciła pół punktu procentowego.
Nie umknęło to partyjnej bazie, która od początku sceptycznie podchodzi do kontynuacji Wielkiej Koalicji, zwanej w Niemczech „GroKo”. Szczególnie sceptycznie patrzy na to lewicowe skrzydło SPD. Socjaldemokratom zaszkodziło rola przybudówki Merkel, która bezwstydnie kradła ich polityczne pomysły, wyprzedzając ich „z lewej strony”. To SPD proponowała płacę minimalną i legalizacje homomałżeństw. To pani kanclerz te pomysły realizowała. A błędy poprzedniej koalicji? Za nie odpowiadają także Socjaldemokraci. To nie oni otworzyli granice we wrześniu 2015 r. dla imigrantów, którzy utknęli w Austrii i na Węgrzech, ale zaklepali, chcąc nie chcąc, decyzję Merkel.
Nic dziwnego więc, że myślą ze zgrozą o kontynuacji tego modelu współpracy, czyli ponownego odegrania junior partnera Merkel. Dlatego szef partii Martin Schulz zaproponował CDU nowe rozwiązanie, które nazwał „Koalicją Współpracy” (KoKo). Schulz tłumaczył na posiedzeniu klubu parlamentarnego SPD, że w ramach tego modelu rządzenia tylko niektóre główne projekty rządowe zostałyby zapisane w umowie koalicyjnej, inne pozostawiono by otwarte, aby można było dyskutować nad nimi w Bundestagu i tam zabiegać dla nich o poparcie. Byłoby to czymś w rodzaju rządu mniejszościowego plus. I dałoby Socjaldemokratom możliwość realizacji własnych projektów politycznych, pomijając przy tym chadecję.
Na takie rozwiązanie nalega lewicowe skrzydło SPD. Reakcja CDU wypadł chłodno. Premier Hesji Volker Bouffier powiedział w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że Niemcy „potrzebują stabilnego rządu”, powtarzając to, co Merkel mówi od tygodni. Rozwiązanie proponowane przez SPD byłoby dość niekorzystne dla pani kanclerz. Musiałaby za każdym razem zabiegać o nowe większości w Bundestagu. Zastępca sekretarza generalnego CSU Markus Blume powiedział dziennikowi „Die Welt”, że propozycja Socjaldemokratów jest „absurdalna”. Dziś politycy CDU i SPD mają się spotkać pod wodza Merkel by ustalić wstępny plan rozmów koalicyjnych. Prawdopodobnie rozpoczną się one dopiero w styczniu, po nadzwyczajnym konwencie Socjaldemokratów. To oznacza, że nowy niemiecki rząd może powstać dopiero w maju. Młodzi chadecy, najwyraźniej zmęczeni dyskusjami o koalicji ciągnącymi się niczym brazylijska telenowela, optują za rządem mniejszościowym. „Możemy rządzić sami” – powiedział „Bild am Sonntag” (BamS) członek prezydium CDU, sekretarz stanu w ministerstwie finansów Jens Spahn. Tyle, że było by to zupełnym novum w powojennej historii Niemiec i dla chadecji równie niewygodne co „KoKo” Schulza.
To swoja drogą ciekawe obserwować, jak CDU z dominującej na niemieckiej scenie politycznie partii stała się ugrupowaniem z którym nikt, poza Zielonymi, nie chce wchodzić w koalicję.
-
Szukasz pomysłu na oryginalny prezent? Polecamy ROCZNĄ PRENUMERATĘ „SIECI” + „WSIECIHISTORII”!
Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/371683-zamiast-wielkiej-koalicji-rzad-mniejszosciowy-plus-czyli-jak-martin-schulz-usiluje-wybrnac-z-niewygodnej-sytuacji