Dwie decyzje ogłoszone przez prezydenta Donalda Trumpa – uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela przez Stany Zjednoczone i zapowiedź budowy w Jerozolimie nowej ambasady amerykańskiej – oznaczają także milczącą decyzję trzecią, jeszcze ważniejszą dla Ziemi Świętej i dla całej ludzkości: Waszyngton uznał, że Jerozolima należy do terytorium Izraela. To decyzja logicznie pierwsza z trzech. Wszystkie trzy decyzje Trumpa oznaczają zerwanie z całą dotychczasową polityką USA, odkąd w 1948 roku powstało nowożytne państwo Izrael, a nawet od jeszcze wcześniejszego okresu międzynarodowych przygotowań do jego utworzenia wkrótce po drugiej wojnie światowej.
Wtedy w 1947 roku Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych uchwaliło wysoką większością głosów – wysoką większością ówczesnych państw świata – że historyczna Palestyna powinna zostać podzielona na państwo żydowskie i państwo arabskie, ale Jerozolima powinna stać się osobnym terytorium (corpus separatum) pod zarządem ONZ i ze swobodnym dostępem wszystkich ludzi świata do świętych miejsc wielkich religii monoteistycznych: chronologiczne judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Wyznawcy tych religii stanowili wtedy – i stanowią dziś – wysoką większość ludności świata. Najwięcej jest chrześcijan: blisko jedna trzecia wszystkich ludzi na Ziemi. Muzułmanie stanowią blisko jedną czwartą ludzkości.
Wynik historycznego głosownia w Zgromadzeniu Ogólnym brzmiał 33 głosy za przy 13 głosach przeciw, a 11 państw wstrzymało się od głosu lub nie uczestniczyło w głosowaniu. Stany Zjednoczone głosowały za – tak samo, jak potem w Radzie Bezpieczeństwa, gdy potwierdzała plan ONZ wielokrotnie w różnych okresach, również w nowej rzeczywistości międzynarodowej po zimnej wojnie. Waszyngton w tej sprawie nigdy nie użył swojego prawa weta. Dotąd wszystkie państwa świata, poza samym Izraelem, zgodnie uznawały Jerozolimę za część terytoriów okupowanych przez Izrael. To samo stwierdził w 2004 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Wszystkie ambasady znajdują się w aglomeracji Tel Awiw-Jafa. Dziś żadne państwo nie idzie za amerykańskim przywództwem ani nawet tylko przykładem. Stany Zjednoczone są zupełnie samotne w swoich trzech decyzjach o Jerozolimie.
Po zbrojnym zdobyciu przez Izrael w 1967 roku wschodniej części Jerozolimy – części starożytnej i mieszczącej święte miejsca judaizmu, chrześcijaństwa i islamu – niektóre państwa poparły nowy pomysł na status miasta. Miasto zostałoby podzielone: Jerozolima zachodnia byłaby stolicą Izraela, a wschodnia – stolicą arabskiego państwa Palestyna. Mimo że dzielenie miast kojarzy się z gettami i zimnowojennym Berlinem, nowy pomysł bywa uważany za bardziej realistyczny od starego planu ONZ. Lecz ten realizm jest pozorny, bo z izraelskiego punktu widzenia panowanie czysto arabskie i islamskie nad wschodnią Jerozolimą byłoby najczarniejszym scenariuszem. Inna istotna słabość nowego pomysłu to pominięcie praw i interesów miliardów chrześcijan świata – przeciwnie, niż w przypadku planu zarządu ONZ nad miastem.
Pomysł podziału Jerozolimy nigdy nie uzyskał poparcia równie szerokiego, jak plan ONZ. Trzy decyzje Trumpa zmniejszają szanse wszelkich rozwiązań dyplomatycznych. Ale plan międzynarodowego – światowego – zarządu nad Jerozlimą nie został i nie zostanie odwołany przez Zgromadzenie Ogólne ani Radę Bezpieczeństwa. A w Ziemi Świętej czas mierzy się nie latami, lecz tysiącleciami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/371189-jerozolima-nieodwolany-plan-zarzadzania-przez-onz-co-moga-dzis-zyskac-lub-stracic-chrzescijanie-blisko-jedna-trzecia-ludnosci-swiata