W piątek w Brukseli odbył się piąty już szczyt Partnerstwa Wschodniego. Spotkanie potwierdziło małe zainteresowanie Unii Europejskiej dalszym rozwojem współpracy ze wschodnimi sąsiadami. Polityczna wizja, która przyświecała twórcom formatu już dawno zginęła w starciu z brutalną polityka Kremla. Partnerstwo Wschodnie to polityczny trup, którego nie da się już ożywić. To co miało być platformą pogłębionej współpracy z krajami postsowieckimi zamieniło się w kolejny biurokratyczny twór bez widoków na przyszłość.
Partnerstwo Wschodnie zostało zainicjowane w 2009 r., pod egidą Polski i Szwecji, jako „wschodni wymiar” Europejskiej Polityki Sąsiedztwa. Podobne partnerstwo zamierzano także stworzyć w odniesieniu do krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu – tzw. „Unię Śródziemnomorską”. UE miała być w przyszłości otoczona na wschodzie i południu przez wianuszek stabilnych i demokratycznych państw. Wzmocnienie relacji z bezpośrednimi sąsiadami miało jednocześnie podnieść prestiż Brukseli na arenie międzynarodowej. To okazało się jednak trudniejsze niż zakładali unijni biurokraci.
Projekt Unii Śródziemnomorskiej szybko przekreśliła Arabska Wiosna. Pozostało Partnerstwo Wschodnie, które zakładało, że związane z Unią dwustronnymi porozumieniami politycznymi i gospodarczymi dawne sowieckie republiki - Ukraina, Białoruś, Gruzja, Azerbejdżan, Mołdawia i Armenia - będą powoli dryfowały w kierunku zachodnim i podlegały powolnemu procesowi europeizacji, oddalając się od rosyjskiej strefy wpływów.
Te plany przekreśliła Rosja. Opracowując Partnerstwo Wschodnie Europa sądziła, że koncentrując się na reformach wolnorynkowych w tych krajach i walce z korupcją nie wejdzie w paradę Kremlowi. Gdy jednak doszło do podpisana umów stowarzyszeniowych z Gruzją, Mołdawią i przede wszystkim Ukrainą, Władimir Putin uznał to za próbę ingerencji w ekonomiczne i geostrategiczne interesy Rosji. Unijny soft power brutalnie zderzył się z polityką siły Kremla. Szybko okazało się, że Europa, podzielona i związana różnorodnymi interesami z Rosją, nie jest zdolna walczyć z Kremlem o wpływy w obszarze posowieckim.
Aneksją Krymu i agresją na wschodniej Ukrainie Rosja wyznaczyła wyraźnie i dotkliwie granice europejskich wpływów. Przy okazji wyszło na jaw, że Unia nie potrafi zaproponować byłym sowieckim republikom realnej alternatywy do gospodarczej i politycznej współpracy z Rosją. Gospodarki tych państw są skoncentrowane na produkcję na rosyjski rynek, przekierowanie ich eksportów na rynki UE (jak usiłowano to zrobić w przypadku Ukrainy) jest zbyt kosztowne i wymaga strukturalnych reform. Do tego Unia, sama zależna od dostaw surowców od Rosji, nie jest w stanie zmniejszyć energetyczną zależność tych krajów od Kremla.
Dlatego niektóre z nich – jak Białoruś, Azerbejdżan i Armenia – pozostają zainteresowane przede wszystkim rozwojem relacji gospodarczych i pozyskaniem inwestycji z państw UE. Kryzys na Ukrainie wymagał całkowitego przedefiniowania polityki unijnej wobec byłych sowieckich republik, ale Unii na to po prostu nie stać. Na dodatek pojawiły się nowe wyzwania, jak masowa imigracja do Europy z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, co spowodowało, że kierunek wschodni przestał być dla Unii priorytetem.
Na szczycie w Brukseli uzgodniono, że Partnerstwo Wschodnie będzie się dalej skupiało na priorytetach uzgodnionych dwa lata temu w Rydze (dobre rządzenie, gospodarka, rozwój sieci połączeń, społeczeństwo obywatelskie). Ukrainie, Gruzji i Mołdawii to jednak nie wystarcza. Kraje te są coraz bardziej sfrustrowane brakiem realnej perspektywy akcesji do UE. Ukraina groziła nawet, że nie podpisze końcowej deklaracji szczytu. Prezydent Petro Poroszenko otwarcie skrytykował „zbyt zachowawcze” stanowisko UE wobec Rosji i domagał się wpisania do deklaracji perspektywy akcesji.
Wobec zdecydowanego oporu niektórych państw musiał się jednak poddać. Bruksela obiecała mu w ramach pocieszenia prace nad „unią cyfrową, celną i energetyczną”. Unia argumentuje, że Ukraina otrzymała już ponad 12 mld euro pomocy, a wciąż nie przeprowadziła niezbędnych strukturalnych reform. Dlatego nie powinna też oczekiwać zbyt wiele od swych europejskich partnerów. Tyle, że 94 proc. tej pomocy zostało udzielone w formie pożyczek. W przeciągu najbliższych 5 lat Kijów będzie musiał zwrócić aż 38 mld euro,plus odsetki.
Poza tym Kijów przeprowadził już szereg reform, m.in. w służbie zdrowia, systemie emerytalnym i szkolnictwie. To oczywiście daleko nie wystarczy, ale wydatki na sektor publiczny spadły z 53 do 40 proc. PKB. Litwa chciała zebrać na szczycie w Brukseli „dodatkowe 50 mld euro” w formie inwestycji dla Kijowa, ale państwa zachodnie nie wykazały większego zainteresowania inicjatywą Wilna. Europa przestała ufać Ukrainie, i vice versa. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka w ogóle nie przyjechał na szczyt, choć po raz pierwszy został na niego zaproszony osobiście.
Największym sukcesem Partnerstwa Wschodniego pozostaje więc wprowadzenie w 2016 r. bezwizowego ruchu dla Gruzji i Ukrainy i podpisanie umów stowarzyszeniowych z Kiszyniowem, Tbilisi i Kijowem. Od tego czasu program na dobre utknął w martwym punkcie. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk przekonywał na szczycie w Brukseli, że w Partnerstwie Wschodnim nie chodzi o „geopolityczny konkurs piękności” (w domyśle – nie chodzi o geopolityczną rywalizację z Rosją). Tymczasem to Rosja jest głównym powodem dlaczego partnerstwo się nie rozwija.
Unia nie ma nic do zaoferowania swoim wschodnim sąsiadom oprócz pomocy w budowaniu demokratycznych społeczeństw, co jest trudne bez realnej perspektywy akcesji. Wymownym symbolem tego czym stało się Partnerstwo Wschodnie jest fakt, że jeden z jego założycieli, były premier Szwecji Carl Bildt, znany jako zagorzały krytyk Kremla, zatrudnił się w 2015 roku jako doradca rosyjskiego oligarchy Mikhaila Fridmana, i jego spółki LetterOne. I nie widzi w tym nic zdrożnego.
W rozmowie z pismem „Balkanist” Bildt oświadczył kilka miesięcy temu, że „nie można winić wszystkich Rosjan za politykę Putina”. Oraz dodał, że „miał też serbskich przyjaciół w czasach Milosevica i Karadzica”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/369074-partnerstwo-wschodnie-to-polityczny-trup-dawno-zginelo-w-starciu-z-brutalna-polityka-kremla-i-nie-da-sie-go-juz-ozywic