Clichy-la-Garenne to podparyska gmina, licząca ok. 50 tys. mieszkańców, z czego 20 tys. to muzułmanie. Osiem miesięcy temu wybuchł konflikt między urzędem miasta a jedną z lokalnych organizacji islamskich – Związkiem Stowarzyszeń Muzułmańskich Clichy (UAMC). Organizacja wynajęła cztery lata temu salę od miasta, rządzonego wówczas przez burmistrza Socjalistę Gillesa Catoire, w której co piątek odbywały się modły. W marcu b.r. umowa najmu, którą UAMC podpisała z miastem dobiegła końca i nowy burmistrz Rémi Muzeau z centroprawicowej partii Les Républicains postanowił jej nie przedłużyć. Muzułmanie odmówili opuszczenia sali. Zostali z niej więc usunięci siłą przez policję. Przez następne osiem miesięcy modlili się na ulicy pod oknami burmistrza. Jednocześnie złożyli skargę w Radzie Państwa (Conseil d’etat) na decyzję gminy. Rada uznała, że była ona zgodna z prawem.
Proponowano im inne miejsca na piątkowe modły, w tym otwartą w maju nowoczesną salę modlitewną w dzielnicy Les Trois-Pavillons. Wszystkie propozycje odrzucili. Dlaczego? Bo – jak twierdzi przewodniczący UAMC Hamid Kazed - każde z tych miejsc jest „niegodne”. Znajdują się one bowiem na obrzeżach gminy. A muzułmanie zdaniem Kazeda „powinni się modlić w samym centrum miasta”. „Nie jesteśmy Francuzami drugiej kategorii” – dodał. Jest to znana i wypróbowana taktyka organizacji islamskich we Francji, opisana m.in. w książce George’a Bensoussana „Francja uległa” (La France Soumise) pod nazwą „jeden meczet, jedna dzielnica”. Muzułmanie modlą się na ulicach, by wymusić na władzach lokalnych zgodę na budowę kolejnych meczetów, których jest we Francji obecnie ok. 2500, lub oddanie im do dyspozycji lokum, które uznają za „godne”, Gdy się im odmawia i proponuje skromniejsze alternatywy, zwożą wiernych z sąsiednich gmin, by pokazać, że jest ich tak wielu, iż w żadnej z proponowanych sal się nie zmieszczą. Większość modlących się na ulicy w Clichy-la-Garenne potem wsiada do metra lub autobusów i wraca tam skąd przyjechało.
Tak jest też w podparyskim Lagny-sur-Marne, gdzie muzułmanie od dwóch lat koczują w namiotach na terenie należącym do gminy i modlą się pięć razy dziennie pod gołym niebem. Miejscowy meczet został zamknięty w 2015 r., po zamachu na Bataclan w Paryżu. Organizacja islamska zarządzająca meczetem została rozwiązana nakazem ministerstwa spraw wewnętrznych. Według francuskiego MSW meczet był miejscem radykalizacji. Wielu modłach się tu młodych mężczyzn wyjechało walczyć w szeregach Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii. Meczety w sąsiednich gminach, m.in. w Torcy, zostały zamknięte z tego samego powodu. W Lagny-sur-Marne, które liczy zaledwie 20 tys. mieszkańców, aż 275 osób znajduje się pod nadzorem służb specjalnych. Wszyscy należą do radyklanych ruchów islamskich. Sale modlitewne by się w Lagny-sur-Marne pewnie znalazły, ale muzułmanie domagają się „godnego miejsca” na modły. Chcą aby miasto otworzyło dawny meczet albo pozwoliło im zbudować nowy. Dopóki tak się nie stanie będą dalej koczować na ulicy. Mieszkańcy Lagny-sur-Marne zalewają biuro prefekta departamentu Ile-de-France skargami. W sierpniu ktoś obrzucił namioty koktajlami Mołotowa.
W Clichy-la-Garenne spór między miastem a miejscową organizacją islamską sięgnął apogeum w ubiegłym tygodniu, gdy ok. 100 lokalnych polityków prawicy (Les Republicains, Front Narodowy oraz MoDem) usiłowało, śpiewając Marsyliankę, zapobiec ulicznym modłom. Doszło do przepychanek. Ktoś rozdawał ulotki nawołujące do zabijania niewiernych i żydów. Muzułmanie twierdzą, że to prowokacja, burmistrz mówi o „niebezpiecznych tendencjach” i hasłach wykrzykiwanych po arabsku, wzywających „do mordu”. UAMC złożyło dwie skargi w prokuraturze. Organizacja oskarża Rémi’ego Muzeau i pozostałych uczestników protestu o nienawiść na tle rasowym oraz uczestnictwo w nielegalnej manifestacji i stosowanie przemocy. Wydaje się to absurdalne, wręcz śmieszne, biorąc pod uwagę, że to uliczne modły są nielegalne. Deklaracja praw człowieka i obywatela z 1789 r. wprawdzie gwarantuje prawo do wyrażania opinii religijnych w przestrzeni publicznej, ale tylko wówczas, gdy nie zakłóca to porządku publicznego. Na dodatek, jak pisze francuski dziennik „La Croix”, francuskie prawo administracyjne zezwala wyłącznie na organizacje tzw. „tradycyjnych ceremonii religijnych” na ulicy, które odbywają się cyklicznie. Na wszystkie inne, w tym uliczne modły, potrzebne jest pozwolenie gminy.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że szef UAMC, twierdzi, iż organizacja wpłaciła spore sumy na kampanie wyborcze poprzedniego oraz obecnego burmistrza i że „oni nam obiecali miejsce na modły w samym sercu miasta”. Obaj temu zaprzeczają. Bądź jak bądź, prefekt departamentu Hauts-de-Seine Pierre Soubelet jako przedstawiciel rządu centralnego w ramach mediacji zakazał muzułmanom w Clichy-la-Garenne modlić się na ulicy. „Nie będzie już tego typu modłów we Francji. Nigdzie” – ostrzegł. Jest to zgodne z wytycznymi ministerstwa spraw wewnętrznych. Według szefa resortu Gerarda Collomba muzułmanie „nie mogą modlić się na ulicach”. Gminy mają im jednocześnie dostarczyć „godne miejsce na modły”.
UAMC nie zamierza się jednak zastosować do zakazu. Organizacja zapowiedziała, że będzie usiłowała odzyskać stracony lokal w centrum miasta, który nazywa „Wielkim Meczetem Clichy”. W piątek 24 listopada muzułmanie ponownie zbiorą się na modły pod ratuszem. UAMC chce odkupić budynek od miasta, ale do dziś nie było w stanie zebrać na to środków. Francuskie państwo, będąc państwem świeckim, nie może finansować budowy meczetów, ale może wynająć lub sprzedać islamskim organizacjom budynki lub tereny do zabudowy. Ponieważ islamskim organizacjom rzadko udaje się zebrać środki na budowę meczetów z datków wiernych, finansowanie pochodzi często z zagranicy – z Arabii Saudyjskiej, Maroka, Zjednoczonych Emiratów Arabskich lub Kataru.
Arabia Saudyjska wydała od 2011 roku ponad 3,7 mln euro na budowę 8 meczetów na terenie Francji. Od 2011 r. nad Sekwaną powstało 161 nowych meczetów. 10 proc. z nich zostało – jak pisze francuski dziennik „Le Figaro” – sfinansowanych przez obce państwa. Ponad 400 meczetów jest obecnie w trakcie budowy, w tym w podparyskich gminach Brétigny-sur-Orge, Mantes-la-Jolie i Grigny. Ale także w Avignon, Belfort, Narbonne, Rouen i Saint-Louis. Normandia liczy obecnie ponad 40 meczetów. W Nicei wiceburmistrz Christian Estrosi zastopował budowę meczetu należącego do saudyjskiego biznesmena szejka Saleh ben Abdel Aziz Al-Cheikh.
Muzułmanie jednak uporczywie twierdzą, że „meczetów jest wciąż za mało”. Według przewodniczącego Rady Kultu Muzułmańskiego (CRMC) w Normandii Mohammeda Karabila „meczety zapobiegają radykalizacji”. Jego zdaniem nie ma też nic złego w finansowaniu ich przez państwa arabskie, „tak długo jak są zachowane zasady przejrzystości”. Spór o „Wielki Meczet Clichy” się więc zapewne szybko nie skończy.
Tym bardziej iż burmistrz Rémi Muzeau zapowiedział, że jeśli miejscowi muzułmanie mimo zakazu znów będą się modlić na ulicy, „znów przyjdziemy im przeszkodzić, tylko tym razem będzie nas trzy razy więcej”.
Protest polityków lokalnych przeciwko ulicznym modłom muzułmanów w Clichy-la-Garenne:
Muzułmanie modlą się na ulicy w centrum Clichy-la-Garenne:
-
Księgarnia internetowa „wSklepiku.pl” - tysiące tytułów w najlepszych cenach!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/367647-uliczne-modly-muzulmanow-w-clichy-la-garenne-czyli-jak-organizacje-islamskie-wymuszaja-budowe-meczetow-na-francuskich-gminach-wideo