Lewicowy analfabeta po lewicowej szkole to ideał współczesności. Lewicowość zastępuje dziś takie przestarzałe kategorie, jak rozum i przyzwoitość. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie francuskich feministek. Obecnie we Francji trwają prace nad przepisami, które umożliwią karanie grzywną za agresywne nagabywanie kobiet, pogwizdywanie na kobiety i przejawy publicznego lubieżnego zachowania. Francuska podsekretarz stanu ds. równości płci, Marlène Schiappa ogłosiła, że rząd w Paryżu pracuje już od jakiegoś czasu nad uściśleniem i doprecyzowaniem definicji ulicznego nagabywania oraz określeniem wysokości grzywny.
Jak się okazuje nie podoba się to …francuskim feministkom. „Nagabywanie” kobiet na ulicach francuskich miast to bowiem przede wszystkim dzieło przedstawicieli społeczności imigranckiej z krajów muzułmańskich, którym zasada równości kobiet i mężczyzn jest obca. Feministki w przygotowywanych przez francuskie MSW przepisach widzą więc „rasizm” i poniżanie osób „wykluczonych”. Piętnaście feministek prowadzących badania gender opublikowało otwarty list na łamach dziennika „Libération” w którym apelują do rządu, by „nie stygmatyzował części francuskiego społeczeństwa”. Części nie-białej. „Można by się cieszyć, że rząd wreszcie zdecydował się chronić kobiety”…- piszą. Można by, ale z dalszej treści listu jasno wynika, że zacne panie się nie cieszą i to ani trochę.
A nie cieszą się, bo przecież mężczyźni „nie-biali” z zasady są ofiarami i nie mogą więc być sprawcami jakichkolwiek wykroczeń czy przestępstw, a jeśli już się nimi stają, to status pokrzywdzonych przez rasizm ich całkowicie usprawiedliwia. Gwałt białej kobiety przez ciemnoskórego mężczyznę to „nieporozumienie międzykulturowe”, za to gwałt czarnej kobiety przez białego mężczyznę „to zbrodnia”. W liście czytamy: „Wiemy, że mężczyźni z niższych klas są poddawani rasizmowi i już mocno cierpią z powodu kontroli policyjnych i przemocy państwa. Penalizacja nagabywania kobiet na ulicy tylko utrwaliłaby ten stan rzeczy”..
Cierpienie kobiet, zapewne także z klas niższych i pochodzących z imigracji, które muszą znosić uliczne nękanie, najwyraźniej nie wzrusza pań od feminizmu i gender. Obrazuje to znakomicie dylemat zachodniej lewicy, która z jednej strony broni praw kobiet, forsując takie akcje jak #metoo, a z drugiej strony czuje się w obowiązku bronić mniejszości etnicznych, a szczególnie muzułmanów. Gwałt czy molestowanie seksualne w ich wydaniu staje się nagle zrozumiałe, no bo w końcu pochodzą z odmiennej kultury, a to należy szanować. Ten sposób myślenia znajduje swoje odzwierciedlenie w wyrokach zachodnich sądów, jak ten sądu w Brandenburgii z września b.r. 23-letni Turek, który brutalnie zgwałcił swoją sąsiadkę został uniewinniony, ponieważ zdaniem sądu „w jego kręgu kulturowym wymuszanie stosunku seksualnego siłą to norma”.
On chciał dobrze, tylko sąsiadka jakoś źle to zrozumiała. Takie małe, międzykulturowe nieporozumienie. Francuskie feministki wyraziły to jeszcze bardziej dosadnie w swoim liście: „ Nie może tak być, że nagabywanie na ulicy w biednych imigranckich dzielnicach stanie się karalne, a mężczyźni w korporacjach i bogatych dzielnicach dalej będą mogli nękać kobiety”. Przypomina to, jak zauważają zresztą niektórzy francuscy publicyści, postawę lewicy wobec reformy prawa karnego we Francji w latach 70-tych. Francuski rząd chciał wówczas usprawnić procesy przeciwko gwałcicielom. Ci mieli być sądzeni przez ławy przysięgłych. Jak ogromny był lament na lewicy! „Stoimy po stronie kobiet, przemoc wobec kobiet jest zła, ale ławy przysięgłych? Nigdy w życiu! To w końcu utrwaliłoby burżuazyjne sądownictwo”..Nieburżuazyjne sądownictwo jest tylko wtedy, gdy sądzony jest policjant za pobicie imigranta.
40 lat minęło, a lewica i jej feministyczne przedstawicielki, wciąż tkwi w tym samym miejscu. W tych samych schematach myślowych. Biały mężczyzna to z natury oprawca, rasista i wyzyskiwacz, a imigrant to z natury ofiara - opresyjnego, rasistowskiego społeczeństwa - nawet gdy jest sprawcą, choćby gwałtu. I krąg się zamyka. Głupota francuskich feministek oczywiście nie zmienia faktu, że planowane przez francuskie MSW przepisy mają swoje złe strony: Decydować o tym czy dane zachowanie stanowi „nagabywanie” będą same zainteresowane, a potem policjant, prokurator czy sędzia. W zależności od osobistej wrażliwości. To otwiera szeroko drzwi do nadużyć. Bo przecież trudno jasno i precyzyjnie wyznaczyć granicę między ostrym podrywem a nękaniem.
W 2012 r. Bruksela wprowadziła kary za nagabywanie kobiet na ulicy, sięgające od 100 euro grzywny do roku więzienia. Dziś można spokojnie powiedzieć, że niewiele to dało. Tylko trzy skargi zostały jak dotąd złożone w ramach nowych przepisów. Podobnie będzie zapewne we Francji. Zbyt łatwo zostać oskarżonym o rasizm, a problem imigranckich gett, roli kobiety w islamie, pogardy imigrantów dla kultury gospodarzy od nakładania, nawet najbardziej dotkliwych kar grzywny, nie zniknie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/364769-francuskie-feministki-przeciwne-karaniu-mezczyzn-za-nagabywanie-kobiet-na-ulicy-czyli-o-tym-jak-lewicowosc-zastepuje-rozum-i-przyzwoitosc