Próba okaleczenia pomnika Jana Pawła II w Ploermel w Bretanii to kolejny przejaw wojny cywilizacyjnej, która coraz większą falą zalewa Zachód. Przekreślanie własnej kultury i historii musi – o ile nie zostanie w porę powstrzymane – skończyć się katastrofą.
Pomnik autorstwa znanego (choć kontrowersyjnego) gruzińskiego rzeźbiarza Zuraba Ceretelego przedstawia postać Jana Pawła II wpisaną w łuk zwieńczony krzyżem. I to właśnie ten krzyż tak rozdrażnił lewicę. Ostatecznie decyzją francuskiego sądu administracyjnego krzyż ma zniknąć, bo narusza konstytucyjne przepisy o rozdziale państwa od Kościoła, a pomnik stoi na terenie publicznym. Idąc tym tropem można stworzyć precedens i domagać się nie tylko usunięcia krzyża, ale i samego Jana Pawła II (bo to w końcu głowa Kościoła, a przy tym święty), w dalszej kolejności poobcinać krzyże z wież kościołów i katedr (bo nie każdy – zwłaszcza ateista lub muzułmanin – życzy sobie je oglądać), a na końcu zburzyć wszystkie świątynie (bo górują nad świecką przecież przestrzenią publiczną).
Trudno uniknąć tu skojarzeń z bolszewizmem. Cele współczesnej liberalnej lewicy są bowiem niemalże takie same: chodzi o zbudowanie na gruzach dawnej Europy nowego świata. Metody są bardziej subtelne, bolszewicy realizowali ten program bez oglądania się na kogokolwiek i cokolwiek, szli, burzyli i wycinali w pień. Kulturowi bolszewicy z Zachodu robią to subtelniej, odwołując się do prawa. Nie ma ryzyka, że coś pójdzie nie tak, bo przecież większość kluczowych instytucji od dawna jest pod ich kontrolą.
Gdzieś poza tym barbarzyństwem poukrywani są zwykli ludzie. Nie siedzą całkiem cicho. We Francji organizowane są w internecie protesty przeciwko niszczeniu pomnika. Czy okażą się skuteczne? Tego nie da się dziś przewidzieć. Mer Ploermel Patrick Le Diffon w rozmowie z dziennikiem „Le Figaro” rozważa zmianę charakteru placu, na którym znajduje się pomnik i wyłączenie go z przestrzeni publicznej. Ale jak to zrobić? Osłonić pomnik płotem?
Jest to o tyle zadziwiające, że nie tak dawno temu, w sierpniu 2010 roku, w Montpellier odsłonięto pomnik Włodzimierza Lenina. Owszem wzbudził spory, ale francuskie sądy są najwyraźniej bezradne: Lenin nie narusza prawa, bo przecież nie ma krzyża. Ba, jest od tego krzyża jak najdalszy, zatem może spokojnie stać na postumencie.
Pomniki obalane są nie tylko we Francji. Prym w rozprawianiu się z własną przeszłością wiedzie – chyba nigdy niezbyt czuła punkcie historii – Ameryka. Tamtejsi lewacy wraz z murzyńskimi aktywistami przewracają pomniki dowódców wojsk Konfederacji. Zagrożony jest również Krzysztof Kolumb, który ma na sumieniu wpuszczenie Europejczyków na kontynent. Ostatnio dostaje się nawet abolicjoniście Benjaminowi Franklinowi za to, że za młodu posiadał niewolników.
Historię zaczynają pisać od nowa feministki, Afroamerykanie i samozwańczy antyfaszyści. W tej historii nie ma miejsca na dawnych bohaterów, na dawną architekturę, kulturę i literaturę. Cywilizację znów zaatakował od środka ten sam wirus, który począwszy od rewolucji francuskiej (a może – jak niektórzy twierdzą – od świętowanej dziś z hukiem w swoje 500-lecie reformacji) dewastował Europę wielokrotnie, ostatnio w 1917 oraz po 1939 roku. Jak każdy wirus, on ciągle mutuje, przystosowuje się do zmieniających warunków, ale dzięki temu żyje i wciąż zagraża nam wszystkim.
Być może nadejdzie moment, gdy zostanie przekroczona masa krytyczna. Gdy nasi współcześni bolszewicy posuną się za daleko i uruchomią w ten sposób reakcję zastraszonych dziś zwykłych Europejczyków. Obawiam się jednak, że jeżeli do tego dojdzie (a pewnie nie nastąpi to prędko), ukryty dotąd głęboko konflikt wybuchnie z ogromną siłą i wymknie się spod jakiejkolwiek kontroli. Doświadczenia historyczne są tu niestety bardzo pesymistyczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/364537-wirus-ktorym-zainfekowana-jest-europa-znowu-zaatakowal-tym-razem-we-francji