Sprawa Katji Creydt, Polki żyjącej w dolnosaksońskim Buxtehude, to kolejny dramatyczny przypadek rozpaczliwej walki naszych rodaczek z niemieckim wymiarem sprawiedliwości o prawo do opieki nad swoim dzieckiem.
Młoda kobieta boi się. Siedmioletni syn Polki, Maksymilian, ma zostać jej zabrany i oddany przejściowo ojcu. O losach dziecka w tej sprawie ma zadecydować ostateczny wyrok sądowy oparty o ekspertyzę rzeczoznawczyni ds. rodzinnych. Postępowanie główne wciąż trwa. W ostateczności chłopiec może trafić nawet do zupełnie obcej rodziny zastępczej.
Jako pierwszy pisał o sprawie portal wPolityce.pl w dniu 15 października br. W ekspertyzie sądowej zarzucono Polce „nadopiekuńczość” wobec syna. Chłopiec ma trafić na mocy zarządzenia tymczasowego do ojca, który ma problemy z narkotykami. Poszkodowana broni się przed zarzutami. Ekspertyza, na której opierają się zarówno wyrok, jak i zarządzenie tymczasowe, rysuje zupełnie fałszywy obraz rzeczywistości - twierdzi młoda Katja Creydt.
Rzeczoznawczyni sporządzającej analizę nie interesowało w ogóle, że chłopak czuje się dobrze u matki.
Powiedział, że mnie kocha i że chce u mnie zostać. Dobrze się uczy, ma mnóstwo przyjaciół, w szkole nikt się na niego nie skarży. Mam stabilną sytuację finansową, ojciec zaś, do którego ma trafić Maks, ma problemy z narkotykami. Rzeczoznawczyni niestety to wszystko zignorowała
— tłumaczy Polka.
Ekspertyza, tak wynika z relacji poszkodowanej, została na dodatek sporządzona w czasie, gdy kobieta była w ciąży, co jest, tak podkreśliła, nie tylko niedopuszczalne, lecz także dowodem na to, iż wynik raportu jest niewiarygodny.
Sądowi oraz zleconej rzeczoznawczyni zarzuca, iż „robią wszystko, by dziecko trafiło w ręce ojca”. Młoda kobieta rozpacza: „zarzuty są zupełnie bezpodstawne. Jak można zabierać dziecko matce, która nie ma sobie niczego do zarzucenia? Ten sąd rządzi się własnym prawem.”
To jednak jeszcze nie koniec katorgi młodej Polki. Sąd może zlecić sporządzenie kolejnej ekspertyzy, na mocy której dziecko pani Creydt może trafić nawet do rodziny zastępczej. Tak może się stać, jeżeli ekspertyza miałaby wykazać, iż rodzice nie są zdolni do wychowania swojego dziecka. Nie jest wykluczone, że sporządzona zostałaby taka ekspertyza przez tę samą rzeczoznawczyni, o której wyżej mowa.
Polka czuje się strasznie. Zapytana o taki scenariusz odpowiedziała, iż „to horror dla każdej matki.”
Sprawę skomentował również dyrektor, a zarazem rzecznik prasowy sądu rejonowego w Buxtehude, Dr.Norbert Aping.
Najważniejsze w tej sprawie to dobro dziecka. Rzeczoznawca oceni, który rodzic jest zdolny do wychowywania dziecka, a który nie
— tłumaczy.
Zapytany o uzasadnienie decyzji sądu oraz wyniku ekspertyzy odmówił udzielenia informacji oraz komentarzu na temat toczącej się rozprawy. Wskazał na „tajemnicę sądową”.
Stronę zainteresowaną w postępowaniu w sprawie syna Katji Creydt stanowią także niemieckie Urzędy ds. Młodzieży, (Jugendamty). Jak zaznaczył dyrektor sądu są one w takim samym stopniu uprawnione do składania wniosków o zastosowanie środków prawnych jak rodzice dziecka.
Decyzje podjęte przez sąd mogą zostać zaskarżone także przez Jugendamty. Mogą one nawet wnieść wniosek o oddanie dziecka rodzinie zastępczej, jeżeli ekspertyza rzeczoznawcy wykaże taką konieczność
— podkreślił.
Okazuje się więc, iż niemieckie Jugendamty mogą w takim samym stopniu wpływać na przyszłość dziecka jak jego rodzice.
Kuriozum stanowi fakt, iż młoda Polka byłaby dalej zobowiązana do utrzymania swojego syna w przypadku gdyby prawa rodzicielskie przeszły na mocy wyroku sądowego na rodzinę zastępczą.
Do sprawy odniósł się również berliński adwokat polonijny reprezentujący panią Creydt przed sądem, mecenas Stefan Hambura, wskazując na ojca siedmioletniego Maksymiliana, który ma „problemy z narkotykami”. „To on ma teraz zastąpić matkę?” - pyta prawnik.
Hambura zajmował się m.in walką mieszkających w Niemczech polskich rodziców z Urzędami ds. Młodzieży (tzw. „Jugendamty”) o prawo do opieki nad swoimi dziećmi. Adwokat polski broni swojej klientki przed zarzutami o „nadopiekuńczości”, które określił jako „skandal”. „zarzuty są bezpodstawne. To zupełnie normalne, że jeżeli przychodzi na świat wcześniak, jak w przypadku syna pani Creydt, to matka ma pewne obawy. Ta troska przekłada się potem na sposób wychowania. O nadopiekuńczości zaś nie może być mowy.”
W ocenie polskiego prawnika warto się zastanowić nad tym, czy w efekcie rozprawy dziecko nie trafi do rodziny zastępczej. Takiej możliwości nie wykluczył także sam dyrektor sądu.
Sprawa Katji Creydt nie jest pierwszym przypadkiem sporu wokół praw rodzicielskich, który jest wiązany ze sądem rejonowym w Buxtehude.
O tragicznym przypadku samobójstwa ojca walczącym ze sądem w dolnosaksońskim miasteczku o prawo do opieki nad swoim dzieckiem pisała lokalna prasa 21 oraz 22 września br. Z ustaleń dolnosaksońskiej gazety lokalnej „Kreiszeitung Wochenblatt” wynika, iż mężczyzna odebrał sobie życie „zmęczony pięcioletnią walką ze sądem rejonowym” w Buxtehude o prawo do opieki nad swoją córką.
Prawdziwość informacji o samobójstwie 46-letniego Martina S. z Hamburga potwierdził autorowi ojciec zmarłego mężczyzny, Wilhelm S. Martwe ciało mężczyzny zostało znalezione w jego hamburskim mieszkaniu 29 maja 2017. Z relacji ojca wynika, iż syn prosił sąd krótko przed swoją śmiercią o pomoc w walce o prawo do opieki nad swoim dzieckiem, które, w jego ocenie zostało „niesłusznie” przyznane matce dziecka. Przy ciele denata znaleziono list pożegnalny.
„Wyrok był niesprawiedliwy. To zniszczyło naszego syna. Syn pisał list do sądu przed śmiercią. My także wysłaliśmy pisemne zażalenie decyzji. Niestety, sąd rodzinny w Buxtehude nie chciał dalej komentować sprawy tłumacząc się tajemnicą sądową. Możliwe, że się bał ataków odwetowych na siebie.” - skarży się poszkodowany ojciec w rozmowie z autorem.
Zaznaczył ponadto, iż prosił media, od lokalnych do krajowych, o pomoc w tej sprawie. Prosił poza tym o opublikowanie pisemnego zażalenia rodziców Martina S.Redakcje odmawiały jednak opublikowania treści pisemnego zażalenia powołując się na „tajemnicę sądową”.
Dyrektor sądu rejonowego w Buxtehude oznajmił na pytanie autora tekstu, czy sąd otrzymał list rodziców zmarłego Martina S., iż nie będzie komentował niepublicznych treści rozpraw sądowych. Zwrócił uwagę na „tajemnicę sądową”.
du
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/363532-tylko-u-nas-niemiecki-sad-zabiera-polce-syna-rzeczoznawca-oceni-ktory-rodzic-jest-zdolny-do-wychowywania-dziecka-a-ktory-nie