W 2015 r. Niemcy szeroko otworzyli ramiona i przyjęli ponad milion „uchodźców” z Syrii, Iraku czy Afganistanu. Jednym z nich był Sulejman al-S. Złożył podanie o azyl i go otrzymał. Najpierw mieszkał w ośrodku dla uchodźców w Kaiserslautern, potem przeniósł się do okręgu Rems-Murr. Zaczął się uczyć niemieckiego. Jego nauczycielki, niechętne – jak pisze dziennik „Die Welt” – przybyszom z krajów arabskich, go od razu polubiły. „Był uprzejmy, zdyscyplinowany. Wzorowy uczeń” – opowiadają. „Był marzeniem każdej teściowej. Taki miły chłopak” – twierdzą. Sulejman al-S. ściąga za pomocą przemytników swoją rodzinę do Niemiec – ojca i trzy siostry. Młody mężczyzna dobrze się integruje. Szuka aktywnie pracy. Prawdziwy wzór uchodźcy. Taki, o którym marzy niemiecki przemysł poszukujący desperacko „fachowców”.
Ta piękna bajka o biednym Syryjczyku, ofierze wojny, który uciekł przed prześladowaniem by pewnie trwała w nieskończoność gdyby nie Carl Campeau. Ten franko-kanadyjski pracownik ONZ został w 2013 r. porwany w Syrii przez bojowników Jabhat Al-Nusra, syryjskiej filii Al-kaidy. Przez osiem miesięcy był przetrzymywany w pomieszczeniu wielkości dwóch metrów kwadratowych. Bito go, poniżano, i zmuszono do konwersji na islam. Po kryjomu dalej modlił się jednak do archanioła Michała. By pomógł mu w ucieczce. Po konwersji jego porywacze poluzowują nadzór nad nim, i pewnego dnia rzeczywiście udaje mu się uciec. Jednym z jego oprawców był Sulejman al-S. „Nosił granat na szyi, na wypadek gdyby go schwytano” – pisze Campeau w książce, w której relacjonuje swoje porwanie i niewolę w rękach islamskich fanatyków („Nigdy nie dostaniecie mojej duszy”, wydawnictwo Herder). Po powrocie do domu Campeau z powrotem przechodzi na chrześcijaństwo.
W 2016 r. Sulejman al-S. trafia do aresztu. Pod koniec września b.r. sąd w Stuttgarcie skazuje Syryjczyka na 3 lata i sześć miesięcy więzienia za „zbrodnie wojenne”. Jest to pierwszy raz, że uchodźca stanął w Niemczech przed sądem oskarżony o działalność terrorystyczną na terenie Syrii. Koszmar Carla Campeau się na tym jednak nie kończy. Mężczyzna boi się w mediach źle mówić o swoich oprawcach. Bo Sulejman al-S. po odliczeniu okresu, który spędził w areszcie śledczym, za chwilę może wyjść na wolność. A deportować Niemcy go nie mogą. W Syrii bowiem groziłaby mu śmierć. Na to niemieckie państwo prawa, kolebka humanizmu, pozwolić nie może. Syryjczyk ma w Niemczech przyjaciół, z którymi pozostaje w kontakcie. Nie wiadomo kim są. Może będą chcieli się zemścić?. Dlatego Campeau mówi w wywiadzie z dziennikiem „Bild”, że „rozumie dlaczego tacy mili chłopcy jak Sulejman al-S. zostali islamskimi fanatykami”. „Niektórzy z nich mają ku temu dobre powody” –mówi pracownik ONZ, szwankując między niechęcią do islamu a syndromem Sztokholmskim. Carl Campeau wciąż żyje w strachu.
Pretensje Campeau ma głównie do ONZ, która rzekomo nie zrobiła nic, by go uwolnić, a negocjacje z porywaczami pozostawiła jego syryjskiej żonie. W „ideały ONZ” mężczyzna jednak wciąż wierzy. Humanizm, tolerancję, pokój. Niemieckie państwo tymczasem przystąpiło do resocjalizacji Syryjczyka. Sulejman al-S. ma się wreszcie stać tym wzorowym „nowym Niemcem”, którym wydawał się być. Tylko, ilu takich Sulejmanów żyje obecnie w Niemczech? Młodych mężczyzn, którzy walczyli u boku islamistów w Syrii, a teraz żyją wygodnie za Odrą? Tego nikt nie wie, i zresztą nikt sobie tego pytania nie zadaje. Bo nie należy – jak podkreślili niemieccy biskupi – „uogólniać podejrzeń wobec uchodźców”. Mimo ostrzeżeń Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA), że „liczba uchodźców zdolnych do terroru wzrosła w Niemczech od 2011 czterokrotnie.” Imigracja nie ma wpływu na terroryzm. Basta!
A gdy już udaje się zidentyfikować islamistów wśród nich, to nie można ich deportować. Dwunastu islamistów czeka obecnie w Nadrenii-Palatynacie na odesłanie do krajów pochodzenia. Trzy osoby nie mogą być jednak odesłane z powodu braku paszportów. Są bezpaństwowcami. Według najnowszych danych Urzędu Ochrony Konstytucji w Nadrenii-Palatynacie jest 580 islamistów, w tym 150 salafitów. 45 z nich to osoby gotowe do użycia przemocy. Niemieckie państwo jest wobec nich bezradne. Podobnie bezradne jak Carl Campeau. Pozostaje więc tylko ucieczka w syndrom Sztokholmski: islamizm nie ma nic wspólnego z islamem, radykałowie to pojedyncze przypadki, które dały się zwieść zbrodniczej ideologii. Tak też można żyć, pytanie jak długo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/361822-mily-chlopak-marzenie-kazdej-tesciowej-czyli-syryjski-uchodzca-i-zbrodniarz-wojenny-sulejman-al-s-ktorego-niemcy-nie-moga-deportowac