Ale były także fragmenty wystąpienia wciąż nie do końca przemyślane, ciągle stanowiące znaki zapytania. Np. premier May zadeklarowała, że chciałaby aby Wielka Brytania pozostała w strukturach wspólnego rynku, ale stwierdziła, że nie odpowiada jej ani format kanadyjski, ani też norweski.
Myślmy kreatywnie!
— zaapelowała do zgromadzonych na sali, a w istocie do Brukseli, ale nie wskazała kierunku tego „kreatywnego myślenia”, a przecież nikt tego za jej gabinet nie zrobi.
Inna biała plama, to jurysdykcja nad Wielką Brytanią obu Trybunałów, Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Brytyjczycy nie akceptują wyroków obu sądów w dysputach handlowych, ani żadnych innych. Ale mogę obiecać, że po rozwodzie sady brytyjskie będą brały pod uwagę werdykty obu Trybunałów
— mówiła premier.
Co to miało znaczyć, nikt nie wie. Albo sprawa praw obywateli państw członkowskich Unii, zamieszkujących na Wyspach. Pani premier bardzo grzecznie podziękowała im za wkład w brytyjską gospodarkę oraz życie kraju i obiecała, że „ich prawa zostaną zachowane”, ale wiele się w brytyjskich mediach mówi o tym, że od marca 2019 roku wszyscy przybysze do Wielkiej Brytanii będą musieli się rejestrować. W tym florenckim wystąpieniu wiele było fragmentów, gdzie premier Theresa May wysyłała sprzeczne sygnały, które nie układały się w jakąś zwartą i koherentną całość.
Bardziej jednoznaczny był fragment, dotyczący pozostania Wielkiej Brytanii w europejskim systemie bezpieczeństwa. Tu deklaracja była jasna, jesteśmy potęgą militarną, pilnujemy wydatków na armię na poziomie 2% PKB, mamy najlepsze na świecie służby specjalne”, i padła zdecydowana oferta „pomocy i wsparcia dla ofiar agresji, terroryzmu, klęsk żywiołowych czy katastrof spowodowanych przez człowieka”. Jednak wciąż nie ma odpowiedzi na trzy zapalne punkty Brexitu – wolny przepływ osób, rachunek rozwodowy, ostatnio w Londynie słyszałam dwie wersje, 20 oraz 30 mld euro i protesty przeciw obu tym kwotom - oraz granica z Irlandią. Plus lata okresu przejściowego, dwa, choć City apeluje o trzy lata, oraz dostęp podczas tego transition time do wolnego rynku oraz unii celnej. Słowem, po florenckim wystąpieniu Theresy May znaków zapytania przybywa, a nie ubywa.
Na domiar wszystkiego od tygodnia trwa wojna gabinetowa. Bo właśnie 7 dni temu szef brytyjskiej dyplomacji Boris Johnson, zamieścił na łamach Daily Telegrapha artykuł, prawdziwy hymn na rzecz „twardego” Brexitu, który dla wielu jest sygnałem, że jest gotów kandydować do fotela premiera przy pierwszej nadarzającej się okazji. A ta okazja może się nadarzyć już wkrótce, bo 1 pażdziernika, na dorocznej konwencji torysów, gdzie zwyczajowo omawia się polityczną agendę, ale także sprawy personalne. Od miesięcy pozycja Theresy May jest mocno zagrożona, i nie tylko opozycja oskarża ją o brak kompetencji w przeprowadzaniu procedur Brexitu oraz nietrafione decyzje jak przedterminowe wybory, które pozbawiły konserwatystów większości w Izbie Gmin. Pani premier już raz przepraszała kolegów partyjnych i elektorat za te dwa grzechy główne, i zamierza raz jeszcze to zrobić w Manchesterze. W Wielkiej Brytanii, w Izbie Gmin, na Downing Street i w mediach wiele się dziś mówi, że wystąpienie we Florencji było kolejną próbą utrzymania się premier May na Downing Street. Być może konwencja torysów w Manchesterze 1 pażdziernika przyniesie odpowiedź, co dalej z kryzysem przywództwa w tej partii? I jaka wersja Brexitu zwycięży?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ale były także fragmenty wystąpienia wciąż nie do końca przemyślane, ciągle stanowiące znaki zapytania. Np. premier May zadeklarowała, że chciałaby aby Wielka Brytania pozostała w strukturach wspólnego rynku, ale stwierdziła, że nie odpowiada jej ani format kanadyjski, ani też norweski.
Myślmy kreatywnie!
— zaapelowała do zgromadzonych na sali, a w istocie do Brukseli, ale nie wskazała kierunku tego „kreatywnego myślenia”, a przecież nikt tego za jej gabinet nie zrobi.
Inna biała plama, to jurysdykcja nad Wielką Brytanią obu Trybunałów, Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Brytyjczycy nie akceptują wyroków obu sądów w dysputach handlowych, ani żadnych innych. Ale mogę obiecać, że po rozwodzie sady brytyjskie będą brały pod uwagę werdykty obu Trybunałów
— mówiła premier.
Co to miało znaczyć, nikt nie wie. Albo sprawa praw obywateli państw członkowskich Unii, zamieszkujących na Wyspach. Pani premier bardzo grzecznie podziękowała im za wkład w brytyjską gospodarkę oraz życie kraju i obiecała, że „ich prawa zostaną zachowane”, ale wiele się w brytyjskich mediach mówi o tym, że od marca 2019 roku wszyscy przybysze do Wielkiej Brytanii będą musieli się rejestrować. W tym florenckim wystąpieniu wiele było fragmentów, gdzie premier Theresa May wysyłała sprzeczne sygnały, które nie układały się w jakąś zwartą i koherentną całość.
Bardziej jednoznaczny był fragment, dotyczący pozostania Wielkiej Brytanii w europejskim systemie bezpieczeństwa. Tu deklaracja była jasna, jesteśmy potęgą militarną, pilnujemy wydatków na armię na poziomie 2% PKB, mamy najlepsze na świecie służby specjalne”, i padła zdecydowana oferta „pomocy i wsparcia dla ofiar agresji, terroryzmu, klęsk żywiołowych czy katastrof spowodowanych przez człowieka”. Jednak wciąż nie ma odpowiedzi na trzy zapalne punkty Brexitu – wolny przepływ osób, rachunek rozwodowy, ostatnio w Londynie słyszałam dwie wersje, 20 oraz 30 mld euro i protesty przeciw obu tym kwotom - oraz granica z Irlandią. Plus lata okresu przejściowego, dwa, choć City apeluje o trzy lata, oraz dostęp podczas tego transition time do wolnego rynku oraz unii celnej. Słowem, po florenckim wystąpieniu Theresy May znaków zapytania przybywa, a nie ubywa.
Na domiar wszystkiego od tygodnia trwa wojna gabinetowa. Bo właśnie 7 dni temu szef brytyjskiej dyplomacji Boris Johnson, zamieścił na łamach Daily Telegrapha artykuł, prawdziwy hymn na rzecz „twardego” Brexitu, który dla wielu jest sygnałem, że jest gotów kandydować do fotela premiera przy pierwszej nadarzającej się okazji. A ta okazja może się nadarzyć już wkrótce, bo 1 pażdziernika, na dorocznej konwencji torysów, gdzie zwyczajowo omawia się polityczną agendę, ale także sprawy personalne. Od miesięcy pozycja Theresy May jest mocno zagrożona, i nie tylko opozycja oskarża ją o brak kompetencji w przeprowadzaniu procedur Brexitu oraz nietrafione decyzje jak przedterminowe wybory, które pozbawiły konserwatystów większości w Izbie Gmin. Pani premier już raz przepraszała kolegów partyjnych i elektorat za te dwa grzechy główne, i zamierza raz jeszcze to zrobić w Manchesterze. W Wielkiej Brytanii, w Izbie Gmin, na Downing Street i w mediach wiele się dziś mówi, że wystąpienie we Florencji było kolejną próbą utrzymania się premier May na Downing Street. Być może konwencja torysów w Manchesterze 1 pażdziernika przyniesie odpowiedź, co dalej z kryzysem przywództwa w tej partii? I jaka wersja Brexitu zwycięży?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/359500-teatr-polityczny-we-florencji-dlugi-spektakl-w-pelnych-dekoracjach-i-dobrze-znany-tekst?strona=2