W miniony czwartek odbyła się 90-minutowa debata w niemieckiej telewizji publicznej ZDF, podczas której zwykli obywatele mogli „spontanicznie” zadawać kanclerz Angeli Merkel „trudne” pytania. Tyle w teorii. Według niemieckich mediów bowiem program „Klartext, Frau Merkel!” był wyreżyserowany, pytania z góry ustalone, podobnie zresztą jak goście. Według dziennika „Berliner Morgenpost” stacja wyprosiła przedstawicielkę rodzin ofiar zamachu na berlińskim Breitscheidplatz.
Astrid Passin, rzeczniczka rodzin ofiar, która straciła w zamachu swojego ojca, twierdzi, że producent programu zadzwonił do niej zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem audycji, by jej powiedzieć, że „nie weźmie w niej jednak udziału”. Jej zdaniem została wyproszona, bo pani kanclerz nie życzyła sobie „trudnych pytań na temat islamskiego terroryzmu i bezpieczeństwa w kontekście kryzysu uchodźczego”.
Zaprosili mnie do programu 24 lipca. Następnie usiłowali się dowiedzieć jakie pytania zamierzam zadać pani kanclerz. Nie chciałam tego jednak ujawnić. ZDF się na to zgodziło. Wysłali mi nawet umowę (w Niemczech płaci się za występy w telewizji-red.). Tuż przed programem zadzwonili, by mi powiedzieć, bym jednak nie przychodziła, uzasadniając to tym, że uczestnicy poprzedniej rundy pytań do Martina Schulza byli potem atakowani w mediach społecznościowych. Chcieli mi to oszczędzić. Ale dla mnie to tylko tania wymówka. Czułam, że jestem dla nich niewygodna, że nie chcą bym przyszła
—powiedziała Passin w rozmowie z „Berliner Morgenpost”. Adwokat kobiety od miesięcy usiłuje zorganizować spotkanie między Merkel a rodzinami ofiar zamachu z 19 grudnia 2016 r. Bez skutku.
Nie rozumiemy dlaczego pani kanclerz nie chce nas poznać. Nie wysłała nam nawet kondolencji. To bardzo przykre
—dodała Passin. Na tym jednak nie koniec kontrowersji wokół „Klartext, Frau Merkel!”. Niemiecki Internet obiegł kadr z programu na którym widać kartkę w ręku jednego z moderatorów. Na niej mają być widoczne zdjęcia uczestników audycji oraz pytania, które zamierzają zadać szefowej niemieckiego rządu.
Zdaniem gazety „Münchner Merkur” może to oznaczać, że goście byli starannie dobrani, a pytania z góry ustalone, a nie spontaniczne. Niektórzy nawet sugerują, że goście nauczyli się pytań na pamięć, a pani kanclerz, znając je z góry, miała okazję przygotować starannie swoje odpowiedzi, by wypaść jak najlepiej.
Kontrowersję wywołał także fakt, że do programu zaproszony został Syryjczyk, który zanim zadał Merkel pytania oświadczył, że „kocha panią kanclerz jak własną matkę lub ojca”.
„Kocham Panią. Tak samo jak matkę czy ojca. Jest Pani dla mnie ważniejsza niż moja żona, bo kieruje się Pani sercem
—mówił.
ZDF odpiera zarzuty. Według rzecznika stacji „ludzie nie rozumieją jak działa telewizja”.
Na żywo nie oznacza, że nie ma struktury, koncepcji. Zaproszeni obywatele zostali staranie dobrani, by zapewnić szeroki przekrój niemieckiego społeczeństwa. Nie zbieraliśmy ich dzień wcześniej spontanicznie na ulicy
—podkreślił Thomas Hagedorn. Rzecznik ZDF przyznał przy tym, że stacja wiedziała wcześniej jakie pytania zostaną przez kogo zadane.
Ustaliliśmy przed programem z grubsza jego przebieg, a kartka ze zdjęciami i pytaniami służyła jako orientacja dla prowadzącego, by wiedział kto jest kim i gdzie siedzi. Nikt jednak nie mówił gościom jakie pytania mają zadawać. Ani Schulz ani Merkel nie znali wcześniej pytań
—dodał. Krytykę wywołał też fakt, że niektórzy „zwykli obywatele”, którzy zadawali pani kanclerz pytania należą do partii politycznej. Jak sprzątaczka Petra Vogel, która jest członkiem skrajnie lewicowej partii „Die Linke”.
To byli prawdziwi ludzie, o różnych poglądach, a nie aktorzy, którzy odegrali jakąś rolę
—przekonywał Hagedorn. CDU tymczasem oświadczyło, że partia nie wpływała na wybór gości i nie kazała wyprosić przedstawicielki rodzin ofiar zamachu w Berlinie.
Ryb, morgenpost.de, merkur.de
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/358130-afera-wokol-debaty-merkel-w-zdf-wyproszono-rzecznik-rodzin-ofiar-zamachu-w-berlinie-a-spontaniczne-pytania-byly-z-gory-ustalone