W ostatnim numerze „Sieci” Łukasz Adamski napisał tekst o hiszpańskim filmie „Fatima. Ostatnia tajemnica”, który pojawił się właśnie na ekranach naszych kin, a którego scenariusz został zainspirowany moją książką „Tajemnice Fatimy. Największy sekret XX wieku”. Na początku filmu oglądamy nawet scenę, gdy jeden z bohaterów – producent telewizyjny Victor przychodzi do montażystki Moniki, wręcza jej moją książkę (hiszpańskie wydanie: „Secretos de Fatima”) i mówi, że ta pozycja pomoże jej lepiej zrozumieć temat i zmontować obraz.
W związku z tym obrazem coraz więcej osób pyta mnie, czy zgadzam się z tezą, która pojawia się pod koniec filmu, a której nie ma w mojej książce. Chodzi o zapowiedziane w Fatimie nawrócenie Rosji. Reżyser Andres Garrigo stawia tezę, że kraj ten nie tylko już się nawrócił, lecz staje się dziś wręcz ostoją chrześcijaństwa w coraz bardziej laicyzującym się świecie.
Trzeba przyznać, że hiszpańscy autorzy potrafią iść pod prąd politycznej poprawności i pokazywać np. absurdalność ideologii gender. W tym kontekście ukazują, że dzisiejsza Rosja, doświadczona ideologicznymi potwornościami XX wieku, jest bardziej odporna od Zachodu na szaleństwo nowej inżynierii społecznej, której agendę tworzą środowiska LGBT.
Czy jednak świadczy to o nawróceniu Rosji? Jedni mówią, że na pewno w jakiejś mierze się ono dokonało. Związek Sowiecki się rozwiązał, system komunistyczny upadł, wojujący ateizm odszedł w przeszłość, chrześcijaństwo nie jest już prześladowane, panuje wolność religijna (choć bez przesady – np. świadkowie Jehowy zostali w tym roku zdelegalizowani jako sekta ekstremistyczna), państwo wspiera wznoszenie nowych świątyń i odbudowywanie starych, elita państwa uczestniczy w prawosławnych uroczystościach itd.
Z drugiej jednak strony – jak zauważają inni – trudno mówić o nawróceniu Rosji, jeżeli w najważniejsze święto chrześcijańskie, czyli Paschę, w cerkwiach w tym kraju pojawia się zaledwie kilka procent prawosławnych. Liczba aborcji, która nadal pozostaje legalna na życzenie, oscyluje wokół miliona rocznie, a władze nie robią nic, by zmienić to prawo, choć wystarczyłoby jedno słowo z Kremla. Ponad połowa małżeństw kończy się rozwodami. Powszechnymi plagami są alkoholizm i narkomania (według oficjalnych danych narkomanów może być nawet do 6 milionów a zarażonych wirusem HIV – 1,2 miliona).
Nie doszło też do rozliczenia zbrodni i naprawienia krzywd minionego systemu. Nie zwrócono zagrabionego bezprawnie mienia. Komunizm nie doczekał się swojej, choćby symbolicznej, Norymbergi. Mało tego, jesteśmy dziś świadkami rehabilitacji takich postaci, jak Józef Stalin czy Feliks Dzierżyński.
Jeśli chodzi o władze rosyjskie, to – choć deklarują one swe przywiązanie do religii prawosławnej – kontynuują rządzenie metodami zaczerpniętymi z czasów komunistycznych: od skrytobójczych zamachów po najazdy na inne państwa. Nic w tym dziwnego, skoro elita panująca dziś w Rosji wywodzi się wprost z jądra totalitarnego systemu, czyli dawnego KGB.
Wiele środowisk prawicowych na Zachodzie wierzy jednak w kremlowską narrację, jakoby Rosja była ostatnim bastionem cywilizacji chrześcijańskiej na świecie, a Władimir Putin „ostatnią nadzieją białego człowieka”. Dotyczy to nie tylko ugrupowań politycznych w rodzaju Frontu Narodowego we Francji, lecz także wielu ruchów pro-life i pro-family w krajach zachodnich. Wydaje się, że hiszpańscy autorzy filmu o Fatimie także ulegli temu złudzeniu.
W samej Rosji również pielęgnowane są podobne koncepcje. W niektórych środowiskach prawosławnych Władimir Putin jest wręcz przedstawiany jako „katechon”, czyli – zgodnie ze słynnym fragmentem 2 Listu św. Pawła do Tesaloniczan – jako ten, kto powstrzymuje nadejście Antychrysta. W tej narracji tylko Rosja jest ostatnią przeszkodą, by nie nastał Nowy Porządek Świata – bez Boga, wiary i moralności.
Nie łudźmy się jednak: w Rosji religia od wieków była instrumentalizowana przez politykę, a Cerkiew prawosławna podporządkowana została państwu. Nie inaczej jest i dziś – tym bardziej, że gęsta pajęczyna powiązań między wyższym duchowieństwem a służbami specjalnymi nie została po rozpadzie Związku Sowieckiego zerwana. W rzeczywistości patriarchat moskiewski nie działa niezależnie od Kremla, zwłaszcza na arenie międzynarodowej, lecz jest narzędziem imperialnej polityki Rosji.
Dziś wydział zagraniczny patriarchatu moskiewskiego zajmuje się dokładnie tym samym, czym zajmował się w czasach komunistycznych, czyli rozpoznawaniem sprzeczności w łonie świata kapitalistycznego, a następnie wykorzystywaniem ich do pogłębiania podziałów i niszczenia jedności Zachodu. Niegdyś kokietował w ten sposób lewicę, szermując hasłami pacyfizmu i sprawiedliwości społecznej, a dziś uwodzi prawicę ideami obrony rodziny i ładu chrześcijańskiego. To zresztą nie przypadek, że Rosjanie dyskretnie wspierają z jednej strony skrajną prawicę, jak Front Narodowy we Francji czy Jobbik na Węgrzech, a z drugiej skrajną lewicę, jak Syriza w Grecji czy Podemos w Hiszpanii. Grają po prostu na rozbicie od środka swego przeciwnika.
Jak się to ma do nawrócenia Rosji? Irlandzki teolog William Thomas zwraca uwagę na specyfikę języka portugalskiego, który był językiem objawień fatimskich. W tej mowie słowo „nawrócenie” oznacza raczej „nawrócenie z…” niż „nawrócenie na…” Chodzi więc nie tyle o nawrócenie na chrześcijaństwo, ile nawrócenie z komunizmu, czyli z najbardziej demonicznego systemu w dziejach ludzkości. Jeśli przyjmiemy taki sens, to taka „metanoia” się dokonała. Nie oznacza to jednak, że Rosja stała się bastionem chrześcijaństwa. Walka o jej duszę trwa nadal…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/358119-czy-rosja-sie-nawrocila-czy-putin-powstrzymuje-nadejscie-antychrysta