Oskarżony o zabójstwo i gwałt „afgański uchodźca Hussein K. przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia, wyraził skruchę i przeprosił rodzinę ofiary”, brzmi chłodna relacja z pierwszego dnia jego procesu we Fryburgu (Freiburg). To nie było przesłuchanie dla ludzi o słabych nerwach…
Najpierw pili. Ze dwie flaszki wódki poszło i dużo piwa. We czterech pili. I palili skręty. Potem koledzy Husseina K. się ulotnili. On chciał jeszcze iść na dyskotekę, ale bramkarz nie chciał go wpuścić. Zdenerwował się. Gdy szedł ścieżką przy stadionie przejeżdżała obok jakaś dziewczyna. Kopnął w jej rower. Upadła. Krzyczała. Żeby się uciszyła zaczął ją dusić. Najpierw gołymi rękami, potem szalem. Jak już była martwa, zobaczył, że to piękna dziewczyna.
Pomyślałem, czemu nie mieć seksu z trupem
— zeznał później.
Rozebrał ją… Potem odciągnął na bok i wrzucił do rzeki. Głową w dół. Nie wiedział, że jeszcze żyła. Jak wykazała obdukcja, jego ofiara miała na ciele silne obrażenia, jednak zgon nastąpił na skutek utonięcia. Studentka medycyny Maria L. nie miała siły wydostać się z wody…
Hussein K. żałuje. Gdyby mógł, to „cofnąłby czas”. To, co o nim mówią świadkowie, że wcześniej w barze zaczepiał kobiety i był agresywny, „to jakieś brednie”. Nagrania z kamer potwierdziły, że świadkowie nie kłamali. Co więcej, okazało się, że wcześniej Hussein K. był w Grecji skazany na dziesięć lat więzienia za napaść na młodą kobietę, rabunek i usiłowanie zabójstwa. Zrzucił ją ze skały. Jego ofiara cudem przeżyła. Odsiedział 2,5 roku. Zwolniono go warunkowo, że odbędzie kurs integracyjny. Gdy się nie stawił, znów wydano na niego nakaz aresztowania, ale był już dawno w Niemczech. Jako „uchodźca”, ma się rozumieć. Początkowo podawał się niemieckim urzędnikom za „nieletniego”, teraz twierdzi, że ma 19 lat, według śledczych jest dobrze po dwudziestce.
Jeśli wsłuchać się w głosy niektórych polityków na marginesie tego procesu, są dwie ofiary. Jedną jest bestialsko zamordowana dziewczyna, drugą… sam Hussein K. Taką też linię obrony przyjął jego adwokat Sebastian Glathe: że pochodzi z kraju ogarniętego konfliktem zbrojnym - argumentuje - że trudne dzzieciństwo, złe stosunki rodzinne, bieda, brak perspektyw, że frustracja…
Obrońcy narzuconej Europie przez kanclerz Angelę Merkel polityki imigracyjnej żonglują liczbami: wprawdzie tylko w Bawarii liczba gwałtów i - jak to się określa - „cielesnych napaści o charakterze seksualnym” wzrosła w pierwszym półroczu 2017 do 685 zgłoszonych przypadków, czyli o prawie 50 proc., ale imigranci dokonali ich „jedynie” 126, co stanowi „tylko” 18 proc. tego rodzaju deliktów. Demagogia w postaci wręcz krystalicznej. Po pierwsze, bawarskie statystyki nie obejmują tych cudzoziemców, którzy mają już niemieckie dowody tożsamości, znaczy - są „Niemcami”, po drugie, nie uwzględniają podziału na relatywnie bezproblemowych imigrantów z państw UE i tych „z innych kregów kulturowych” spoza Europy, po trzecie, ogółem liczba ludności obcego pochodzenia, żyjącej na terenie całych Niemiec wynosi 10 mln, a więc w stosunku do 82,2 mln mieszkańców RFN przestępczość imigrantów na tle seksualnym (i nie tylko) jest niemal dwukrotnie większa. I kwestia ostatnia: nawet według oficjalnych danych przedstawionych kilka dni temu przez szefa bawarskiego MSW Joachima Herrmanna, częstotliwość gwałtów i napaści o charakterze seksualnym na kobiety dokonywanych przez „uciekinierów” wzrosła tylko w pierwszym półroczu aż o 91 proc.
Nie będzie w tym żadnej przesady, jeśli powiedzieć, że nie ma obecnie dnia w Niemczech bez tych koszmarnych efektów „kulturowego ubogacania”, odnotowywanych zazwyczaj oględnie jedynie przez lokalne media. W miniony weekend, podczas odpustu w małej miejscowości Hirschaid w Górnej Frankonii (Oberfranken), grupa młodych azylantów z Syrii i Iraku zaatakowała trzy dziewczęta w wieku od 13 do 17 lat. Jedną z nich wciągnęli pod most, obmacywali, któryś z nich próbował jej wetknąć palce do pochwy i odbytu… Służby porządkowe festynu zdołały zatrzymać dwóch sprawców, jednak pozostali siłą ich uwolnili. Nieco później policji udało się zatrzymać sześcioro podejrzanych, co jednak nie uspokoiło sytuacji; wieczorem doszło do bitwy Niemców z azylantami, w której uczestniczyło ponad sto osób.
„Nie można nawet się o tych sprawach wypowiadać, bo albo uchodzi się za rozrabiacza albo prawicowca. To straszne, że do czegoś takiego dochodzi już nawet w małych wioskach”, żali się w nagraniu internetowym jeden z mieszkańców Hirschaid. Nie pierwszy to bunt lokalnej ludności i zapewne nie ostatni. „Przypadek zamordowania studentki odzwierciedla wszystko, co złe w europejskiej polityce imigracyjnej. Ale sąd ma tylko jedno do orzeczenia: winę Husseina K.”…, komentuje sarkatycznie Annette Ramelsberger na łamach „Süddeutsche Zeitung”. Jak długo jeszcze? Co jeszcze musi się zdarzyć? Czy obcy są ważniejsi od własnych obywateli? - pytają przeciętni Niemcy. W Bad Kreuznach (Nadrenia-Palatynat), po napaściach przychodźców i bijatykach z miejscowymi na noże, władze miasta postanowiły… zamknąć w nocy dostęp do parku. Mieszkańcy łapią się za głowy: to pierwszy w Niemczech, oficjalny „No-Go-Area”, dla… niemieckiej ludności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/358039-biedni-i-sfrustrowani-po-kolejnym-wstrzasajacym-gwalcie-w-niemczech-dochodzi-do-buntow-ludnosci