Jeszcze w czerwcu, gdy założona przez Macrona partia o patetycznej nazwie La République en marche (LREM) zdobywała większość w Zgromadzeniu Narodowym, w całym świecie analizowano zjawisko „oszołomienia Francuzów” fenomenem, jakim miał się okazać nowy prezydent. Co prawda Macron od początku wywoływał silniejszą falę euforii poza swoim krajem, gdzie chciano w nim zobaczyć ( jak nie bez ironii pisała amerykańska dziennikarka Sarah Wildman) „nowego charyzmatycznego czempiona wartości tolerancji i otwartości”. I choć niczym światoburca Macron druzgotał ustabilizowany od dziesięcioleci układ francuskiej polityki, to poza Francją właśnie zwolennicy zasiedziałych, starych europejskich partii skłonni byli go uznać za swego możnego protektora i przywódcę. Sam Macron przyrównał zresztą publicznie swoją prezydenturę do… panowania Jowisza, co dopiero teraz, gdy bóg nazbyt prędko popadł w całkiem ludzkie tarapaty, zaczyna się spotykać ze zdroworozsądkową kpiną niektórych gazet
– pisze Jan Rokita w tygodniku „Sieci”.
To właśnie na polu finansów Macron, co łatwo było przewidzieć, natknął się na największe jak dotąd trudności. Próba nagłych cięć w budżecie armii, na kwotę niemal miliarda euro w ciągu obecnego roku, sprzeczna z programem wyborczym Macrona, zakończyła się spektakularnym konfliktem z generałami i dymisją powszechnie szanowanego szefa sztabu gen. Pierre’a de Villiersa. Co więcej, Macron z lekceważeniem potraktował zasłużonego oficera, mówiąc, że „skoro dowódcy nie podoba się prezydent, to zmienię dowódcę”. Wojskowi odpowiedzieli w mediach, że styl Macrona wobec armii to „prawie erdoğanizm” (nawiązując do masowych czystek w wojsku tureckim)
– czytamy.
Marcon chce też przeprowadzić plan cięć w wydatkach socjalnych. Chodzi m.in. o subsydia mieszkaniowe. Prezydent republiki chce też zmniejszyć obciążenia podatkowe dla biznesu i liberalizacji zatrudniania i zwalniania pracowników.
Łatwo zrozumieć lawinowe tempo spadku popularności prezydenta. W kwestii podatkowej wyliczono, że Macron chce, aby połowa korzyści z planowanej reformy podatkowej przypadła 10-procentowej grupie najbogatszych Francuzów. Prezydent, najwyraźniej nie dowierzając już do końca posłom własnej partii, dla zmiany prawa pracy zażądał upoważnienia do wydawania ordonansów (czyli ustaw stanowionych przez rząd, bez udziału parlamentu). 2 sierpnia rządowa większość uchwaliła specustawę o ordonansach dla Macrona. W odpowiedzi lewica ogłosiła stan „socjalnego zamachu stanu”, a związki zawodowe zapowiedziały dzień protestu na 12 września. Niewątpliwa odwaga Macrona stawia go wobec groźby strajków, ulicznych zamieszek i chaosu, które we Francji powracają zawsze, ilekroć władza próbuje się zabrać do ratowania degradującej się z roku na rok francuskiej gospodarkii
– pisze Rokita.
Społeczeństwo nie chciało też zaakceptować planów utworzenia specjalnego budżetu dla małżonki prezydenta.
Upokorzony prezydent musiał nie tylko się wycofać z planów swoistej „koronacji” żony, lecz także naraził się na ironiczne uwagi w mediach na temat dokuczającego mu „kompleksu Ludwika XIV”. Przypomniano jego mało republikański wywiad z 2015 r., w którym ( jeszcze jako minister gospodarki) przekonywał, że „od czasu ścięcia Ludwika XVI władza we Francji jest niekompletna”. I że ktoś winien zająć ową „królewską przestrzeń”, jaką stworzyła tamta rewolucja
– czytamy.
Polityczne szkody, jakie wyrządza Macronowi w kraju jego autorytarny i elitarystyczny styl rządzenia połączony z restrykcjami socjalnymi, mają być rekompensowane mocarstwową polityką zagraniczną. I tu z polskiego punktu widzenia pojawia się największy kłopot
– pisze Rokita.
Publicysta pisze też o kluczowych planach Macrona, które mogą uderzyć w nasz kraj.
Rzecz w tym, że oba kluczowe plany Macrona godzą wprost w polskie podstawowe interesy. Pierwszy zmierza do pozbawienia Polski jej rynkowych przewag konkurencyjnych w Unii Europejskiej; drugi – do faktycznego wypchnięcia naszego kraju z „prawdziwej” nowej Unii. Emmanuel Macron jest więc obecnie niewątpliwie najpoważniejszym politycznym nieprzyjacielem Polski. Znacznie groźniejszym niźli np. władca Rosji, którego możliwości zwalczania polskich interesów są w dzisiejszych realiach nieco ograniczone. Można więc liczyć tylko na to, że sami Francuzi, coraz bardziej rozczarowani swoim „republikańskim monarchą”, wyhamują jego polityczny impet, groźny także dla nas
– czytamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/355451-kompleks-ludwika-xiv-rokita-w-sieci-macron-jest-obecnie-najpowazniejszym-politycznym-nieprzyjacielem-polski