Były szef niemieckich Zielonych, i późniejszy minister spraw zagranicznych RFN Joschka Fischer powiedział niegdyś, że jego partia nie jest „ani na lewo, ani na prawo, tylko z przodu”. To znaczy w awangardzie. Poprawności politycznej, postępowości i tolerancji. Jak na awangardę przystało niemieccy Zieloni raczyli obywateli w ostatnich miesiącach entuzjastyczną paplaniną na temat uchodźców („Dostajemy ludzi w prezencie” – posłanka Zielonych i prezes Synodu Kościoła Ewangelickiego Katrin Göring-Eckardt), jadalnych, wegańskich miast („hodujmy warzywa w parkach” – berliński senator ds. środowiska Joachim Lohse) oraz zamachu w Barcelonie („Terroryzm nas jednoczy, powodując więcej wolności i solidarności” - szefowa Zielonych Simone Peter).
A związana z partią fundacja Heinricha Bölla stworzyła listę wrogów feminizmu pod wieloznaczną nazwą „Agent*in”, którą musiała z powrotem zlikwidować, po tym jak ktoś jej przypominał, że Heinrich Böll sam niegdyś widniał na liście sympatyków Frakcji Czerwonej Armii (RAF). Ulubionym zajęciem Zielonych, nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie jest jednak tropienie objawów „faszyzmu”, czyli wszystkiego, co odbiega (oczywiście na prawo) od jedynej słusznej linii. Dyskusja o tradycyjnych wartościach jest zakazana i estetycznie odrażająca, dyskusja ze Slavojem Żiżkiem o Leninie pożądana i urocza.
W ramach tropienia prawicowej nieprawomyślności grupa Zjednoczona Lewica/Europejscy Zieloni (GUE/NGL), licząca wśród swoich członków różne ugrupowania komunistyczne i „alternatywnej lewicy”, obrała sobie za cel estońską prezydencje UE. Władze w Tallinnie postanowiły bowiem dziś, z okazji Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu zorganizować konferencję pod tytułem „Spuścizna Europy XXI wieku — przestępstwa popełnione przez reżimy komunistyczne”. Jako, że europejscy Zieloni oraz ich post-marksistowscy akolici wyciągnęli wnioski z historii (naziści źli, komuniści fajni) ostro zaatakowali estońskie władze za tą „skandaliczną” inicjatywę. W oficjalnej deklaracji partia napisała, że konferencja stanowi obrazę dla „europejskiej pamięci historycznej”.
W czasach, gdy skrajna prawica i neonaziści wykorzystują słabości polityki europejskiej, zrównanie nazizmu z komunizmem jest historycznie fałszywe, niebezpieczne i nie do przyjęcia. Poza tym fakt, że estoński rząd postanowił skupić się na zbrodniach komunizmu pokazuje, że zamierza wykorzystać prezydencję UE do celów ideologicznych
—napisała GUE/NGL oraz wezwała ministrów sprawiedliwości państw UE – „szczególnie tych o postępowym profilu” (to nie żart), by zbojkotowali konferencję. Na apel pozytywnie zareagował grecki minister sprawiedliwości Stavros Kontonis, członek skrajnie lewicowej partii Syriza, do której należy także premier Grecji Alexis Tsipras.
To bardzo niezręczna inicjatywa w chwili gdy fundamenty Unii są podkopywane przez partie skrajnie prawicowe i neonazistowskie. Ożywia ona poza tym podziały zimnowojenne, jest sprzeczna z wartościami UE i nie odzwierciedla poglądów greckiego rządu oraz narodu, którzy uważają, że komunizm i nazizm nie mogły istnieć i nie istniały jako dwie części tego samego równania
—zadeklarował Kontonis i dodał, że komunizm utorował drogę do powstania wielu pozytywnych ideologicznych trendów, z których jednym był „euro-komunizm”, łączący socjalizm z demokracją i wolnością”.
Apel europejskich Zielonych i Lewicy oraz reakcja greckiego ministra pokazują, że poprawność polityczna likwiduje logiczną podstawę myślenia, rozróżnienie między dobrem i złem, wprowadzając na jej miejsce dystynkcję między słusznością i brakiem słuszności. Po prostu słuszność jako miara rzeczy jest sposobniejsza od prawdy. Komunizm był dobry bo był słuszny, no może z wyjątkiem kilku wypaczeń. A nazizm był niesłuszny, więc jednoznacznie zły. Nie pomogła interwencja rzecznik ministerstwa sprawiedliwości Estonii Katrin Lunt, która usiłowała wytłumaczyć lewicowym entuzjastom poczynań Stalina, że stalinowski reżim kosztował w Estonii życie dziesiątek tysięcy ludzi.
Zbrodnie popełnione przez ten reżim pozostawiły ślady wciąż odczuwalne dziś, w XXI wieku. Takie było doświadczenie Estonii i wielu innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Z naszej perspektywy ta era skończyła się dopiero 26 lat temu
—tłumaczyła Lunt. Nagonka ze strony europejskich Zielonych i Lewicy zmusiła jednak estoński rząd do wydania deklaracji, w którym podkreślił, że „w Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu Estonia pamięta o ofiarach obu totalitaryzmów”. Bertolt Brecht napisał kiedyś, że żadna ofensywa nie jest równie trudna jak powrót do rozsądku. Dlatego – patrząc na najnowsze poczynania Zielonych i ich (post) komunistycznych akolitów- warto zacytować klasyka: „zawsze lepiej chichotać na zadupiu, niż wychodzić na idiotę w awangardzie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/354423-postepowa-ciemnota-czyli-historia-wedlug-europejskich-zielonych-i-lewicy-porownywanie-komunizmu-do-nazizmu-jest-szkodliwe