Na niedawnej konferencji prasowej, jaką zorganizował po wyjściu na wolność Siergiej Udalcow, jeden z najbardziej znanych rosyjskich opozycjonistów, pojawiła się kwestia polityki zagranicznej Moskwy. Odnosząc się do tego zagadnienia lewicowy działacz poparł aneksję Krymu i okupację Donbasu, a nawet wyraził żal, że Rosja nie zajęła całej Ukrainy Wschodniej.
Stanowisko Udalcowa nie jest bynajmniej wśród tamtejszych opozycjonistów odosobnione. Najbardziej znany przeciwnik Putina – Aleksiej Nawalny, pytany przez dziennikarzy, czy oddałby Ukrainie Krym, gdyby został prezydentem, odpowiedział:
A co to Krym jakaś kanapka z kiełbasą, żeby ją oddawać z powrotem?
Komentując tego typu poglądy, rozpowszechnione wśród moskiewskiej opozycji, znany kijowski publicysta Witalij Portnikow na rosyjskim portalu grani.ru, przywołał ciekawą analogię historyczną. Przypomniał mianowicie uczestników zamachu na Adolfa Hitlera z 20 lipca 1944 roku na czele z pułkownikiem Clausem von Stauffenbergiem. Owa grupa spiskowców nie reprezentowała bynajmniej opcji demokratycznej i antyfaszystowskiej. W większości wierzyli w słuszność narodowego socjalizmu i angażowali się po stronie Hitlera, dopóki odnosił zwycięstwa. Postanowili go opuścić, gdy zaczął ponosić klęski, a jego szaleństwo stawało się coraz bardziej widoczne. Chcieli zawrzeć separatystyczny pokój z aliantami zachodnimi, ale nie zamierzali wyrzekać się swych terytorialnych zdobyczy na wschodzie, m.in. w Polsce.
Portnikow pisze, że zamachowcy z 1944 roku byli produktem chorego społeczeństwa niemieckiego. To nie Hitler stworzył to społeczeństwo, przesiąknięte nacjonalizmem, duchem imperializmu, ideami rewanżyzmu i pogardą dla wschodnich sąsiadów. To ono stworzyło jego.
Podobnie – według Portnikowa – jest w dzisiejszej Rosji. Putin nie jest twórcą, lecz wytworem chorej zbiorowości. Także Nawalny, Udalcow oraz inni opozycjoniści są dotknięci tą samą chorobą. Każdy Rosjanin, który popiera atak zbrojny na Gruzję i Ukrainę czy okupację Donbasu lub Naddniestrza, cierpi – zdaniem autora – na tę samą dolegliwość.
Konstatacja Portnikowa nie nastraja optymistycznie, jeśli chodzi o kondycję rosyjskiego społeczeństwa:
Nie wierzcie tym, którzy przekonują was, że ratunkiem dla kraju są wolne wybory. Hitler też zwyciężył w wolnych wyborach.
Według niego obecna opozycja, miotająca się pomiędzy więzieniami a emigracją, nie ma szans na zdobycie władzy. A nawet jeśli tę władzę zdobędzie, to niczego nie zmieni.
Dla człowieka rozumiejącego, że głównym problemem Rosjan jest imperialistyczne szaleństwo, Putin, Chodorkowski, Nawalny czy Udalcow jawią się pacjentami tego samego leprozorium, tylko położonymi w oddzielnych salach. I to właśnie powszechność tej choroby budzi prawdziwe przerażenie.
Tak pisze Witalij Portnikow, a z jego uwagami korespondują wnioski rosyjskiego psychologa społecznego Andrieja Gronskiego, autora wydanej niedawno w Moskwie książki pt. „Czar totalitaryzmu. Totalitarna psychologia w postsowieckiej Rosji”. Autor uważa, iż przeciętny mieszkaniec Federacji Rosyjskiej reprezentuje typ „człowieka totalitarnego”. Charakteryzuje go szereg specyficznych cech, m.in. obojętność i nieczułość na represje władz wobec obywateli (przemoc ze strony państwa jest traktowana przez niego jak naturalny element życia porównywalny z klęskami żywiołowymi), selektywny konformizm (przyjmowanie oficjalnego punktu widzenia lub „dwójmyślenie”) czy też identyfikacja z agresorem oraz niechęć wobec słabych i bezbronnych.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na niedawnej konferencji prasowej, jaką zorganizował po wyjściu na wolność Siergiej Udalcow, jeden z najbardziej znanych rosyjskich opozycjonistów, pojawiła się kwestia polityki zagranicznej Moskwy. Odnosząc się do tego zagadnienia lewicowy działacz poparł aneksję Krymu i okupację Donbasu, a nawet wyraził żal, że Rosja nie zajęła całej Ukrainy Wschodniej.
Stanowisko Udalcowa nie jest bynajmniej wśród tamtejszych opozycjonistów odosobnione. Najbardziej znany przeciwnik Putina – Aleksiej Nawalny, pytany przez dziennikarzy, czy oddałby Ukrainie Krym, gdyby został prezydentem, odpowiedział:
A co to Krym jakaś kanapka z kiełbasą, żeby ją oddawać z powrotem?
Komentując tego typu poglądy, rozpowszechnione wśród moskiewskiej opozycji, znany kijowski publicysta Witalij Portnikow na rosyjskim portalu grani.ru, przywołał ciekawą analogię historyczną. Przypomniał mianowicie uczestników zamachu na Adolfa Hitlera z 20 lipca 1944 roku na czele z pułkownikiem Clausem von Stauffenbergiem. Owa grupa spiskowców nie reprezentowała bynajmniej opcji demokratycznej i antyfaszystowskiej. W większości wierzyli w słuszność narodowego socjalizmu i angażowali się po stronie Hitlera, dopóki odnosił zwycięstwa. Postanowili go opuścić, gdy zaczął ponosić klęski, a jego szaleństwo stawało się coraz bardziej widoczne. Chcieli zawrzeć separatystyczny pokój z aliantami zachodnimi, ale nie zamierzali wyrzekać się swych terytorialnych zdobyczy na wschodzie, m.in. w Polsce.
Portnikow pisze, że zamachowcy z 1944 roku byli produktem chorego społeczeństwa niemieckiego. To nie Hitler stworzył to społeczeństwo, przesiąknięte nacjonalizmem, duchem imperializmu, ideami rewanżyzmu i pogardą dla wschodnich sąsiadów. To ono stworzyło jego.
Podobnie – według Portnikowa – jest w dzisiejszej Rosji. Putin nie jest twórcą, lecz wytworem chorej zbiorowości. Także Nawalny, Udalcow oraz inni opozycjoniści są dotknięci tą samą chorobą. Każdy Rosjanin, który popiera atak zbrojny na Gruzję i Ukrainę czy okupację Donbasu lub Naddniestrza, cierpi – zdaniem autora – na tę samą dolegliwość.
Konstatacja Portnikowa nie nastraja optymistycznie, jeśli chodzi o kondycję rosyjskiego społeczeństwa:
Nie wierzcie tym, którzy przekonują was, że ratunkiem dla kraju są wolne wybory. Hitler też zwyciężył w wolnych wyborach.
Według niego obecna opozycja, miotająca się pomiędzy więzieniami a emigracją, nie ma szans na zdobycie władzy. A nawet jeśli tę władzę zdobędzie, to niczego nie zmieni.
Dla człowieka rozumiejącego, że głównym problemem Rosjan jest imperialistyczne szaleństwo, Putin, Chodorkowski, Nawalny czy Udalcow jawią się pacjentami tego samego leprozorium, tylko położonymi w oddzielnych salach. I to właśnie powszechność tej choroby budzi prawdziwe przerażenie.
Tak pisze Witalij Portnikow, a z jego uwagami korespondują wnioski rosyjskiego psychologa społecznego Andrieja Gronskiego, autora wydanej niedawno w Moskwie książki pt. „Czar totalitaryzmu. Totalitarna psychologia w postsowieckiej Rosji”. Autor uważa, iż przeciętny mieszkaniec Federacji Rosyjskiej reprezentuje typ „człowieka totalitarnego”. Charakteryzuje go szereg specyficznych cech, m.in. obojętność i nieczułość na represje władz wobec obywateli (przemoc ze strony państwa jest traktowana przez niego jak naturalny element życia porównywalny z klęskami żywiołowymi), selektywny konformizm (przyjmowanie oficjalnego punktu widzenia lub „dwójmyślenie”) czy też identyfikacja z agresorem oraz niechęć wobec słabych i bezbronnych.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/352999-czy-w-rosji-jest-alternatywa-dla-imperialnego-myslenia-powazna-choroba-jaka-toczy-tamtejsza-zbiorowosc