Kiedy 2007 r. Rumunia wstępowała do Unii Europejskiej, największym problemem tego kraju była korupcja. Nazywano ją wręcz strukturalną częścią „systemu Iliescu“, czyli postkomunistycznego ustroju państwowego, w którym dominującą rolę odgrywała uwłaszczona nomenklatura z siecią niejawnych powiązań. Przez lata sytuacja wydawała się beznadziejna, ponieważ beneficjenci tego układu mieli miażdżącą przewagę w polityce, biznesie, administracji i mediach.
Sytuacja zmieniła się, gdy prezydentem państwa został Traian Basescu, który sprawował ten urząd przez dwie kadencje: w latach 2004-2014. Miał on świadomość, że jakakolwiek walka z patologiami społecznymi jest z góry skazana na klęskę, jeśli najpierw nie zreformuje się gruntownie wymiaru sprawiedliwości. Po 1989 roku zmiany w tej sferze były bowiem kosmetyczne. Sądy i prokuratura stanowiły element „systemu Iliescu“, gwarantując nietykalność „świętych krów“.
Dlatego też Besescu doprowadził do przebudowy aparatu sprawiedliwości, dokonując w nim zmian strukturalnych oraz wymiany pokoleniowej na kluczowych stanowiskach. Wzmocnił też element kontrolny wewnątrz środowiska sędziowskiego.
Rumuńska lewica i liberałowie protestowali przeciw zmianom przeprowadzanym przez Basescu. Twierdzono, że prezydent dokonuje zamachu na wymiar sprawiedliwości. Alarmowano instytucje europejskie, że lada moment demokracja w Rumunii przestanie istnieć, a o wszystkim decydować będzie wola jednego człowieka – Traiana Basescu. Przekonywano, że to, co się dzieje, to likwidacja państwa prawa.
Życie przyznało jednak rację reformatorom – w rzeczywistości była to likwidacja państwa bezprawia. Nagle członkowie dominującego układu polityczno-biznesowego utracili swój nieformalny immunitet. Okazało się, że wobec prawa nie ma równych i równiejszych. Że za kradzież miliona lei można zostać tak samo skazanym jak za kradzież zwykłego telewizora. Do więzienia trafili m.in. Adrian Nastase (premier w latach 2000-2004, skazany na 2 lata więzienia za defraudacje, 4 lata za korupcję i 3 lata za szantaż) czy Dan Voiculescu (miliarder, największy magnat medialny Rumunii, skazany na 10 lat oraz konfiskatę całego majątku, także jego rodziny, za łapówkarstwo, pranie brudnych pieniędzy i oszustwa prywatyzacyjne).
Zmiany sprawiły, iż usunięto czynnik antyrozwojowy, ograniczający modernizację kraju. Wzrosło zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, co jest jednym z elementów kapitału społecznego. Walka z korupcją i pasożytowaniem na majątku publicznym oraz większa transparentność w sferze gospodarki przyczyniły się do ożywienia ekonomicznego.
Tamtejsza reforma wymiaru sprawiedliwości okazała się wielkim sukcesem nie tylko dzięki determinacji prezydenta, który przezwyciężył opór wielu środowisk, lecz także dzięki szerokiemu poparciu społecznemu. Naród miał po prostu dość kasty, która – za parawanem niezależności i praworządności – żyrowała liczne patologie, na czele z korupcją. Większość obywateli opowiadała się za oczyszczeniem prokuratury i z toksycznych złogów. Lekcja Rumunii jest nadal aktualna dla innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/348872-w-rumunii-tylko-gruntowna-reforma-wymiaru-sprawiedliwosci-umozliwila-walke-z-patologiami-spolecznymi