„Dlaczego po frankizmie w Hiszpanii i po salazaryzmie w Portugalii nie zostało śladu?”… - zastanawia się w swoim artykule dla portalu polityce.pl Grzegorz Górny. „Obaj /autokraci/ rządzili po niemal 40 lat, mieli w rękach lub pod kontrolą wszystkie instytucje i administrację, armię, uniwersytety, media… a jednak po ich śmierci i frankizm i salazaryzm zniknęły jak Atlantyda”, a obaj władcy zostali wyklęci. Otóż nie, nie wyklęci, lecz skompromitowani.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dlaczego po frankizmie w Hiszpanii i po salazaryzmie w Portugalii nie zostało śladu
Frankizm nie był „kolosem na glinianych nogach”, a obaj przywódcy zniknęli ze sceny pamięci nie dlatego, „że nie doceniali roli kultury”. Pogrążyli się w niesławie, ponieważ w latach 30. , jeszcze przed rozpoczęciem wojny domowej, w kraju powstał „republikański”, a w istocie komunistyczny front zmian, i trwa do dziś. Wtedy to przecież zaczęło się gorączkowe przejmowanie nie tylko kinematografii, ale teatrów, pism, wydawnictw, indoktrynacja na uniwersyteckich kampusach. A w istocie – przejmowanie państwa, bo było to zjawisko o skali krajowej, dotyczyło i polityki, tamtejszego parlamentu, Kortezów, i samorządów i mediów. Tak Hiszpania dołączyła do światowej komunistycznej Międzynarodówki - a jeśli powiem, że w chwili wybuchu wojny domowej, 1936 roku przebywało tam kilkuset radzieckich „doradców” i odnotowano nieźle zaopatrzony arsenał „made in USRR”, sprawa staje się jasna. I tak, pod ciężarem faktów, idealistyczna wizja hiszpańskich republikanów, patriotów i demokratów, bierze w łeb. Na mapie Europy wciąż widnieją „białe plamy”, skrzętnie przemilczane przez lewicę, których ujawnienie grozi obowiązującej wersji historii prawdziwą kompromitacją. Rewolucja Francuska, powstanie w Wandei, hiszpańska wojna domowa, wojna polsko – sowiecka z 1920 roku… Tak więc caudillo Franco zniknął „jak Atlantyda”, albo pojawia się w atmosferze politycznych awantur - jak ostatnie przyjęcie przez Kortezy uchwały o usunięciu ciała gen. Franco z Valle de los Caidos - nie dlatego, że nie zadbał o kulturę, lecz dlatego, że stał się ofiarą europejskiego spisku lewicy. Chodzi o to, aby tylko jedna wersja historii Hiszpanii pozostała w pamięci potomnych. Narracja republikańska.
Zainteresowałam się artykułem Grzegorza Górnego, także dlatego, że sama stałam się mimowolną ofiarą tej lewicowej manipulacji. Od połowy lat 70. do 1990 roku specjalizowałam się w kinematografii hiszpańskiej. Znajomość języka, kilka podróży rocznie na festiwale, stypendia od polskiego i hiszpańskiego ministerstwa kultury, oraz owoc tych starań, książka „Śladami Bunuela. Szkice o kinematografii hiszpańskiej”. Tygodniami przeczesywałam Filmotekę w Madrycie, obejrzałam setki tamtejszych filmów, i ani raz nie natknęłam się na dokument czy fabułę, opowiadającą o wojnie domowej z innej niż republikańska perspektywy! W tej wielkiej manipulacji brali udział wszyscy wielcy tamtejszego kina: anarchista Luis Bunuel, Bardem, Berlanga, w następnym pokoleniu Saura, Jaime Camino, Jorge Grau i wszyscy inni. Hiszpańskie kino odegrało ogromną i niesławną rolę w zatajaniu zbrodni Republiki oraz transferze tej nieprawdy na świat.
W dodatku nieprawdą jest, że Franco nie dbał o kulturę – a na pewno bardzo dbał o kino. Już w 1947 roku nowe Ministerstwo Informacji, któremu podlegała X muza, zabrało się do tworzenia podstaw nowej kinematografii. Powstał Instytut Badań i Wiedzy o Filmie, wspierany przez państwo, którego absolwenci stworzyli przyszłą „hiszpańską nowa falę”, pismo „Objectivo”, na sympozjum w Salamance nastąpiła integracja środowiska, w którym wzięły udział trzy generacje filmowców, poczyniono bilans strat i zdecydowano, że wzorcem będzie społecznie zaangażowany włoski neorealizm. I wtedy i potem, powstawały filmy przypominające polską „Celulozę” czy „Pod gwiazdą frygijską”, w czasach frankistowskiej dyktatury, która głosiła zupełnie odmienny program polityczny, społeczny. Przecież film wojującego ateizmu, „Viridiana”, powstał za państwowe pieniądze, a Bunuelowi zakazano pracy w kraju, dopiero kiedy „L’Osservatore Romano” oskarżył ten film o bluźnierstwo i herezję! Zresztą razem z „Matką Joanną od Aniołów” Kawalerowicza – tyle, że antykościelny film Kawalerowicza powstał w kraju komunistycznym, ateistycznym, a ten potwór Franco pozwolił nakręcić „Viridianę” w kraju konserwatywnym, katolickim! A potem „pokolenie niewinnych”, Carlos Saura, Camino, Patino, Grau, także robili swoje lewicowe filmy za państwowe pieniądze. I przed i po śmierci caudillo Franco w 1975 roku. Nie inaczej działo się w innych departamentach kultury.
A co lewicowa hiszpańska propaganda zrobiła z wizerunkiem gen. Franco, który w latach 1936-9 ratował i uratował kraj przed ekspansją komunistów? Przecież tuż przed wybuchem wojny domowej – wystarczy sięgnąć do znakomitej, źródłowej książki „Ostatnia krucjata: Hiszpania 1936” Warrena H. Carrolla - w kraju było już kilkuset sowieckich doradców wojskowych, a w ciągu trzech lat wojny Moskwa dostarczyła republikanom 900 czołgów, nie licząc innej broni. Z jednej strony frankiści - konserwatyści i patrioci, a z drugiej - komunistyczna międzynarodówka. Słynne Międzynarodowe Brygady, czyli lewactwo spędzone z całego świata, i miejscowi komuniści i anarchiści. Franco nie tylko uratował swój kraj przed komunistycznym coup d’etat, nie tylko udało mu się zachować neutralność podczas II wojny, ale rozsądną polityką ekonomiczną – otwarcie granic dla zagranicznych inwestycji, świetny pomysł na rozwój turystyki masowej, zielone światło dla tych, którzy chcieli wyjechać do pracy w majętniejszej Francji czy Niemczech, a potem często wracali z kapitałem - postawił hiszpańską gospodarkę na nogi. A co zrobiła z wizerunkiem caudillo hiszpańska i międzynarodowa lewica?
Wojna o pamięć o Franco wciąż trwa. I w Madrycie i w Warszawie, patrz: materiały informacyjne w Gazecie Wyborczej czy TVN Biznes i świat. A ostatnio ta uchwała, aby szczątki caudillo zwłoki wyrzucić z Doliny Umarłych! Zresztą Valle de los Caidos, to pomysł samego Franco – wybudowania mauzoleum, upamiętniającego ofiary oraz miejsce pojednania obu stron wojny domowej. Obu stron, a nie tylko frankistów! Ale lewactwo hiszpańskie – podobnie jak totalna opozycja w Polsce – nie śpi. Jedni postanowili wyrzucić z panteonu narodowego bohatera, drudzy – zakłócają marsze pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej, wykrzykują niegodne hasła w Warszawie i nie pozwalają bratu modlić się za brata w Krakowie. Ten sam sowiecki trop, brak szacunku dla zmarłych, sprzeczny z podstawowymi zasadami cywilizacji europejskiej, instrumentalizacja przeszłości i teraźniejszości, życia i śmierci, relatywizacja zwycięstwa i klęski, bohaterstwa i zdrady. I „zaniedbania kultury” przez Franco – której to tezy nie potwierdzają fakty - nie ma z tym gigantycznym procesem brainwashingu na skalę planety, wiele wspólnego.
Generał Franco, hiszpańska lewica i Dolina Umarłych. Komentarz Elżbiety Królikowskiej-Avis
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/346153-general-franco-hiszpanska-lewica-i-dolina-umarlych-lewactwo-hiszpanskie-podobnie-jak-totalna-opozycja-w-polsce-nie-spi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.