Inaczej niż w Wielkiej Brytanii prognozy francuskich sondażowni sprawdziły się – nowy prezydent Francji Emmanuel Macron jest na drodze do zdobycia podczas jutrzejszej II tury wyborów parlamentarnych zdecydowanej, a może nawet przytłaczającej, większości w Zgromadzeniu Narodowym. Jego partia „La Republique en Marche” (LREM) może uzyskać 400, a nawet 440 mandatów (na 577). Byłby to najlepszy wynik uzyskany przez francuską partię w wyborach parlamentarnych od 1993 r., gdy centroprawicowa Unia na rzecz Francji (UPF) Jacquesa Chiraca uzyskała 472 mandaty.
Sukces partii Macrona, skompletowanej w pośpiechu po wyborach prezydenckich, wynika z kilku czynników: po pierwsze Francuzi mają tendencję do tego, by głosować w wyborach parlamentarnych na partię „prezydencką”, bowiem zwycięstwo partii będącej w opozycji do prezydenta i zgarnięcie przez nią większości mandatów prowadzi do tzw. kohabitacji, co może znacznie utrudnić głowie państwa rządzenie, a nawet doprowadzić do paraliżu prac parlamentu. Macron obiecał Francuzom reformy, więc oni są gotowi wyposażyć go w większość, by mógł je przeprowadzić.
Po drugie: Francuzi stracili zaufanie do tradycyjnych partii, które niemal całkowicie zostały zepchnięte na margines. Socjaliści mogą liczyć w tych wyborach na zaledwie kilkadziesiąt mandatów, a centroprawicowi Republikanie na góra sto. Macronowi udało się przekonać dużą część wyborców, że – choć sam wywodzi się z Partii Socjalistycznej – zerwał z przeszłością i systemem dwupartyjnym, a jego ugrupowanie to powiew świeżego powietrza ponad podziałami. Co z tego, że jak wyliczył „Le Monde” z 515 kandydatów LREM i związanej z nią centrystycznej partii MODEM aż 225 należało już wcześniej do jednej, a nawet do kilku partii. 81 było posłami, radnymi czy burmistrzami Socjalistów. Chwyt marketingowy się udał – nadchodzi stare, ale w nowym opakowaniu, a w epoce post-polityki to opakowanie się liczy.
A po trzecie Macron nie zrobił tego, co obiecał podczas kampanii, czyli nie zmienił ordynacji wyborczej z większościowej (JOW-y) na proporcjonalną, co oznacza, że Front Narodowy, choć osiągnął w pierwszej turze wyborów parlamentarnych ponad 14 proc. głosów, spodziewać się może zaledwie dwóch do pięciu deputowanych, czyli mniej niż 1 proc. mandatów. A ruch „La France Insoumise” lewicowego populisty Jean-luc Melenchona zdobędzie ich góra kilkanaście. Wyborcy dobrze o tym wiedzą, dlatego aż 9 mln zwolenników Le Pen i Melenchona, którzy poparli ich podczas wyborów prezydenckich, nie pofatygowało się w I turze wyborów parlamentarnych do urn. Bo po co iść głosować, jeśli to i tak nic nie zmieni? Zwolennicy JOW-ów w Polsce powinni wyciągnąć z tego wnioski. Partia Le Pen nie będzie miała w parlamencie nawet na tyle mandatów, by stworzyć klub poselski.
Francuski parlament będzie się składał głównie z partii Macrona połączonej z centrystami, z którymi zapewne będzie współpracować część posłów centroprawicy. Tylne ławki będą zarezerwowane – jak napisał złośliwie tygodnik „Le Journal de Dimanche” dla „skrajnych krzykaczy”, czyli posłów partii z lewego i prawego „brzegu”, których kandydaci w wyborach prezydenckich zgarnęli przecież aż 20 proc. głosów.
Będzie to pierwszym problemem, z którym „Macronaparte” będzie musiał się zmierzyć. Ogromna władza, którą dzierży, nie odzwierciedla realnych oczekiwań i preferencji Francuzów. Jest to swoisty kredyt zaufania, który otrzymał od części wyborców. Tych, którzy uwierzyli w jego kampanię „optymizmu i reform”. W większości są to mieszkańcy dużych aglomeracji miejskich. Reszta wciąż nie widzi w nim swojego prezydenta. Aż 24 mln uprawnionych do głosowania Francuzów nie poszło w I turze wyborów parlamentarnych do urn, czyli połowa wyborców. Są to zwolennicy Frontu Narodowego, Zielonych oraz skrajnej lewicy, którzy odrzucają tradycyjne partie, ale na tej samej zasadzie odrzucają też Macrona. Francja nigdy nie była tak podzielona jak teraz. I nie wiadomo, czy Macronowi uda się ją scalić.
Będzie to zależało od tego, czy uda mu się zrealizować zapowiedziany program reform. Bo kredyt zaufania, który otrzymał nie będzie trwał wiecznie. Z doświadczeń poprzednich prezydentów wiadomo, że jest to góra kilka miesięcy. A to, do czego zabiera się Macron to nic innego jak całościowa reforma zmurszałego francuskiego państwa: podatków, edukacji, administracji, wymiaru sprawiedliwości, nie zapominając o rozwiązaniu problemu imigranckich gett na przedmieściach dużych miast. Macron będzie musiał udowodnić, że potrafi coś więcej niż czarować, bo związki zawodowe są dość odporne na tego typu sztuczki, a ci Francuzi, którzy nie poszli podczas wyborów parlamentarnych do urn, mogą wyrazić swoje niezadowolenie i frustrację na ulicach.
Biorąc pod uwagę poziom niektórych kandydatów, którzy startują z list LREM, wielu obserwatorów nabrało wątpliwości co do jakości przyszłej większości rządzącej. Po internecie krążą telewizyjne występy przyszłych posłanek partii Macrona, które wiją się w mękach, by się wysłowić i najwyraźniej nie wiedzą o czym mówią. Przypominają przy tym do złudzenia znane nam posłanki Nowoczesnej. Kandydatka LREM Anissa Khedher, która niegdyś zdobiła szeregi Partii Socjalistycznej nie potrafi nawet czytać z kartki. Podczas debaty telewizyjnej z kandydatami innych partii bełkocze:
Chcę, by drzwi, które otworzyliśmy 7 maja pozostały otwarte. Chciałabym sprecyzować, że zawsze chciałam się zaangażować w swoje życie, ehm, przepraszam, w życie mojej gminy. Czekałam na to, że zostanę wybrana w mojej gminie, by się zaangażować. Chciałaby powiedzieć, że zostałam wybrana. Tak. Bo chciałam się zaangażować i uczestniczyć aktywnie w życiu mojej gminy. …ehm…to chyba było w 2008 roku
-mówiła. Pytana o reformę systemu edukacji proponowaną przez Macrona odparła:
Niech oszukujmy się, tego się tak nie da zrobić, nie zaczniemy tak od razu..
Panią Khedher można obejrzeć tutaj:
Wielkie poruszenie wywołało też wystąpienie byłej torery Marie Sara, która startuje z list Macrona w departamencie Gard. Pani Sara, poza tym, że ciągle powtarza „niech pan posłucha”, przyznaje, że nie ma w zasadzie poglądów politycznych, ani „pojęcia o polityce”.
Pozostaje mieć nadzieję, że panie się po zdobyciu mandatu nieco „wyrobią”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344637-macronparte-czy-wydmuszka-nowy-prezydent-francji-zdobedzie-wygodna-wiekszosc-w-parlamencie-ale-francja-nigdy-nie-byla-tak-podzielona-jak-teraz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.