To ja wpędziłam nas w kłopoty i to ja nas z nich wyciągnę
— zapewniła Theresa May. Brytyjska premier zaakceptowała w poniedziałek podczas spotkania z posłami Partii Konserwatywnej, że ponosi odpowiedzialność za utratę bezpośredniej większości w Izbie Gmin.
W skład komitetu 1922, z którym spotkała się May, wchodzą szeregowi posłowie Partii Konserwatywnej (tzw. backbenchers, czyli z tylnych ław) wśród których May próbowała odzyskać nadwerężone słabym wynikiem wyborczym zaufanie i uzyskać niezbędne poparcie dla swojego rządu.
Choć spotkania grupy odbywają się za zamkniętymi drzwiami, anonimowi posłowie Partii Konserwatywnej relacjonowali w rozmowie z dziennikarzami, że „premier mówiła bardzo dobrze, zupełnie nie brzmiała jak Maybot (złośliwy przydomek z kampanii wyborczej, podkreślający nienaturalne wypowiedzi szefowej rządu - PAP)”.
Według relacji deputowanych, May miała zapewnić:
To ja wpędziłam nas w kłopoty i to ja nas z nich wyciągnę.
A także była „skruszona i szczera, ale nie błagała o przebaczenie na kolanach”.
Zarówno na początku, jak i na koniec spotkania została nagrodzona głośnym uderzaniem ręką w stół, co jest symbolem poparcia ze strony posłów.
Premier została również zmuszona do odniesienia się do wątpliwości niektórych posłów dotyczących planowanej współpracy z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistyczną (DUP). Ugrupowanie wzbudza w Wielkiej Brytanii kontrowersje m.in. ze względu na sprzeciw wobec małżeństw homoseksualnych i nieuznawanie odpowiedzialności człowieka za globalne ocieplenie.
May zapewniła jednak posłów, że dziesięciu polityków DUP „nie będzie miało prawa weta”, a „ich poglądy dotyczące LGBT nie wpłyną na stanowisko brytyjskiego rządu.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To ja wpędziłam nas w kłopoty i to ja nas z nich wyciągnę
— zapewniła Theresa May. Brytyjska premier zaakceptowała w poniedziałek podczas spotkania z posłami Partii Konserwatywnej, że ponosi odpowiedzialność za utratę bezpośredniej większości w Izbie Gmin.
W skład komitetu 1922, z którym spotkała się May, wchodzą szeregowi posłowie Partii Konserwatywnej (tzw. backbenchers, czyli z tylnych ław) wśród których May próbowała odzyskać nadwerężone słabym wynikiem wyborczym zaufanie i uzyskać niezbędne poparcie dla swojego rządu.
Choć spotkania grupy odbywają się za zamkniętymi drzwiami, anonimowi posłowie Partii Konserwatywnej relacjonowali w rozmowie z dziennikarzami, że „premier mówiła bardzo dobrze, zupełnie nie brzmiała jak Maybot (złośliwy przydomek z kampanii wyborczej, podkreślający nienaturalne wypowiedzi szefowej rządu - PAP)”.
Według relacji deputowanych, May miała zapewnić:
To ja wpędziłam nas w kłopoty i to ja nas z nich wyciągnę.
A także była „skruszona i szczera, ale nie błagała o przebaczenie na kolanach”.
Zarówno na początku, jak i na koniec spotkania została nagrodzona głośnym uderzaniem ręką w stół, co jest symbolem poparcia ze strony posłów.
Premier została również zmuszona do odniesienia się do wątpliwości niektórych posłów dotyczących planowanej współpracy z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistyczną (DUP). Ugrupowanie wzbudza w Wielkiej Brytanii kontrowersje m.in. ze względu na sprzeciw wobec małżeństw homoseksualnych i nieuznawanie odpowiedzialności człowieka za globalne ocieplenie.
May zapewniła jednak posłów, że dziesięciu polityków DUP „nie będzie miało prawa weta”, a „ich poglądy dotyczące LGBT nie wpłyną na stanowisko brytyjskiego rządu.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344049-brytyjska-premier-odzyska-zaufanie-partyjnych-kolegow-to-ja-wpedzilam-nas-w-klopoty-i-to-ja-nas-z-nich-wyciagne?strona=1