Być albo nie być w Unii Europejskiej – to pytanie centralne dla Brytyjczyków przez ostatnie lata. Przed referendum o Brexicie w 2016 roku rządząca brytyjska Partia Konserwatywna odpowiadała jednocześnie „tak” i „nie”. Połowa Partii Konserwatywnej na czele z ówczesnym premierem Davidem Cameronem popierała pozostanie w UE, a druga połowa na czele z dzisiejszym ministrem spraw zagranicznych Borisem Johnsonem – wyjście z UE. Jedna połowa podkreślała europejski charakter Wielkiej Brytanii i wielkie korzyści ze swobodnego dostępu do zasobów i rynku kontynentu, druga połowa straszyła milionami imigrantów z Polski, Afryki i Azji, i obiecywała miliardy funtów na służbę zdrowia zamiast na unijne składki. Ale wyborcy potrzebują partii wskazujących kierunek, nie chorych na schizofrenię i siedzących okrakiem na barykadzie.
Dlatego w wyborach parlamentarnych 8 czerwca 2017 roku Brytyjczycy ukarali Partię Konserwatywną odebraniem bezwzględnej większości w Izbie Gmin i osłabieniem mandatu do rządzenia, oraz do negocjowania z Unią Europejską warunków Brexitu i stosunków brytyjsko-unijnych po Brexicie. Jednocześnie brytyjscy wyborcy – w tym liczni wyborcy centrowi – nagrodzili Partię Pracy dużym wzrostem liczby miejsc w parlamencie nie dlatego, że masowo stali się ideologicznymi socjaldemokratami, lecz dlatego, że była to największa partia o jednoznacznym stanowisku w sprawie członkostwa Zjednoczonego Królestwa w UE: prowadziła kampanię przeciw Brexitowi.
Mimo przegrania referendum, po roku Partia Pracy zbiera żniwo, w tym głosy mobilizujących się młodych Brytyjczyków – przeciwników Brexitu. Szczegółowe wyniki referendum pokazały przepaście międzypokoleniowe: za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE głosowało tylko 40 procent wyborców w wieku 65 lat i starszych, a frekwencja w tej grupie wiekowej osiągnęła aż 83 procent. We wszystkich grupach wiekowych wynik wyniósł 48 procent za pozostaniem, a frekwencja 72 procent. W najmłodszej grupie 18-24 lat członkostwo w UE miało aż 73 procent zwolenników, ale przy frekwencji tylko 36 procent – dokładnie dwa razy niższej od poziomu wszystkich grup. Lecz w wyborach 2017 roku frekwencja grupy 18-24 lat prawie podwoiła się – wzrosła do 66 procent, blisko frekwencji całego elektoratu, która tym razem wyniosła 69 procent. Frekwencję referendalną i wyborczą podaję za Sky Data.
Inaczej niż rok temu, dziś młodzi Brytyjczycy chcą zmieniać świat i już nie oddają władzy rodzicom i dziadkom. Mobilizacja młodych wyborców wynika nie z ideologicznego zwrotu w lewo – młodzi 2017 roku często nie wiedzą i nie chcą wiedzieć nic o doktrynach i dogmatach lewicowych i prawicowych – lecz ze strachu przed odcięciem od Europy i zamknięciem w dusznej izbie wspomnień po Imperium Brytyjskim na pokładzie niezatapialnego lotniskowca Stanów Zjednoczonych Ameryki. „Zemsta młodych!” – brzmiał powyborczy tytuł jednego z największych londyńskich tabloidów „Daily Mirror”. Podobne komentarze są powszechne w Wielkiej Brytanii. Dziwne, że nie przebiły się do Polski, gdzie młodzi wyborcy już wielokrotnie rozstrzygali walkę starych i nowych partii o władzę.
CZYTAJ TEŻ: Młodzi Brytyjczycy z Pokolenia 36 Procent nie chcą zmieniać świata. Oddają władzę rodzicom i dziadkom
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/343754-brytyjczycy-ukarali-partie-konserwatywna-bo-byla-naraz-za-i-przeciw-ue-zemsta-mlodych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.