Jak co roku, przed warszawską Paradą Równości doborowe grono akredytowanych w naszym kraju ambasadorów państw obcych (głównie zachodnich) wydało zbiorowy list, popierający tę imprezę i w ogóle „walkę o prawa gejów”. Nic nowego, rutyna. Ale warto odnotować trzy podpisy.
Pierwszy z nich – to podpis ambasadora amerykańskiego. Teoretycznie nic nowego; tak było również w latach ubiegłych. Tylko że teraz rządzi Trump… Informacja do sztambucha tym, którzy liczyli iż jego zwycięstwo wyborcze będzie oznaczać przejście USA, czy przynajmniej administracji prezydenta, na drugą stronę mocy w konflikcie kulturowym.
Niejako przedłużeniem tej kwestii jest drugi podpis, na jaki zwróciłbym uwagę – podpis… ambasadora Wietnamu. Wydawałoby się – pełna egzotyka. A jednak nie. Wietnam, w obawie przed Chinami, zacieśnia więzy z USA. I, jak widać, mimo Trumpa w Hanoi uznano, że poparcie roszczeń homoseksualistów w odległej Polsce to zachowanie racjonalne, bo dobrze widziane w Waszyngtonie.
I wreszcie trzeci podpis – ambasadora Ukrainy. Trochę chyba wstydliwy, bo nie poinformowano o nim na stronach internetowych ambasady. I bo Ukraina, tak jak cały obszar wschodniego prawosławia, jest, by użyć języka gejowskich radykałów, „homofobiczna” znacznie bardziej niż Polska. A jednak… Jeśli ktoś miałby wątpliwości co do tego, że aby - wobec zagrożenia rosyjską agresją – Kijów pójdzie na każdy krok, którego zażąda od niego Zachód, to teraz powinien pozbyć się złudzeń.
Wszystko to razem pokazuje nam coś istotnego. Zachód, de facto odrzuciwszy tradycję religijną, stworzył sobie substytut religii – czyli prawa człowieka, w ramach których czołową rolę odgrywają przywileje dla homoseksualistów. Natura bowiem nie znosi próżni, a jednostka ludzka rozpaczliwie potrzebuje jakiegoś sacrum. Co w sumie, jakby się zastanowić, jest w jakiś sposób pocieszające…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/342987-trump-nic-tu-nie-zmienil-i-dyplomacja-usa-dalej-promuje-prawa-gejow-to-dla-zachodu-jest-juz-substytut-religii