Każdy tydzień, ba – każdy dzień dostarcza dowodów na zupełną pustkę w przestrzeni, która powinna być zapełniona myślą ludzi zajmujących najważniejsze gabinety w Unii Europejskiej. Czasem tak jest, że zbytni upór przy trwaniu w demokratycznym nawyku przynosi marne owoce, więc lepiej przydzielić komuś stanowisko w wyniku pokątnego mianowania. Jednak ta metoda zastosowana w Brukseli przyniosła katastrofalny rezultat.
Oto mamy tam teraz u steru osobników wyćwiczonych jedynie w cwaniactwie, dla których wyłącznym systemem wartości jest tani poklask grup równie zdemoralizowanych, co oni sami. Idą oczywiście za tym kolosalne pieniądze zarówno dla nich, politycznej menażerii ich otaczającej, jak i całego tego towarzystwa dobranego podług zasady głównej – kto przeciwko tradycyjnym wartościom, a chrześcijańskim przede wszystkim, ten zuch, wart poklepania po plecach i recepty na dalszą brukselską karierę.
Wszyscy oni warci są siebie i tylko siebie. Gdyby pojawił się wśród nich ktoś, kto ośmieliłby się mieć inne zdanie, długo by tam nie pobył. Krańcowy cynizm charakteryzuje ich bez żadnego wyjątku, ponieważ wciąż ośmielają się co jakiś czas pleść brednie, że są kontynuatorami idei Schumana, Gasperiego, czy Monneta. Jakim trzeba być krętaczem i obłudnikiem, by tępiąc przy każdej okazji katolickie idee, przylepiać się do przemyśleń Ojców Założycieli, z których dwóch oczekuje na beatyfikację, a inni byli pewni, że wspólnota europejska może rozwijać się i przetrwać tylko w oparciu o chrześcijańskie cnoty?
Tzw. elity europejskie nie rozwiązały jeszcze ani jednego współczesnego problemu, który pojawił się w ostatnich latach. Właściwie te tzw. elity są pod pewnym względem jeszcze gorsze od komunistycznych. Jak pamiętamy, Kisiel zauważył, że prominenci tamtego systemu próbują rozwiązać problemy, które sami stworzyli. Timmermansy, Junckery i Tuski niczego nie próbują rozwiązać, oni tylko europejskie bagno wciąż powiększają, nie mając żadnego pojęcia o jego osuszaniu. Brexit jest najlepszym tego przykładem. Potrafią tylko straszyć sankcjami finansowymi, licząc, że tego rodzaju terror przyniesie właściwy rezultat. Choćby w minimalnej postaci, czyli wymuszeniu posłuszeństwa na krótki okres. Jakże bliski był Kisiel także w innym określeniu odnoszącym się do polskich komunistów, które można zastosować i dziś. Czy „dyktatura ciemniaków” nie jest aby zestawem słów wartym pamięci szczególnie dziś?
Przecież grupa trzymająca w Brukseli władzę ma pracować dla dobra Europy, czyli dla dobra jej obywateli. A dobro to będzie polegać według niej na nieustannym przerażeniu – gdzie i kogo zamordują tym razem? Padnie kilkadziesiąt osób, czy tylko kilka? Gdzieś we Francji, czy może w Belgii, albo Wielkiej Brytanii? Co robić jeśli islamiści zażądają katedry Notre Dame w zamian za chwilowy spokój? Jak to co? Czym prędzej oddać i ogłosić wspaniały kompromis. Może nawet wart mszy. Odprawianej gdzieś w konspiracji, pod prowizorycznie ustawionym namiotem i przez przebranego duchownego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/342984-jesli-europy-nie-stac-na-madrzejsze-elity-niz-te-z-timmermansem-verhofstadtem-junckerem-mogherini-tuskiem-znaczy-ze-musi-zginac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.