Na marginesie wizyty Macrona w Berlinie padły też propozycje „zacieśniania francusko-niemieckiej współpracy” na różnych płaszczyznach, od wojskowej, po dyplomatyczną (np. tworzenie wspólnych ambasad), z wisienką na tym torcie w postaci zapowiedzi reaktywowania we francuskich szkołach dwujęzycznych klas z językiem niemieckim. Kanclerz Merkel zachowuje charakterystyczną dla niej, kontrolowaną serdeczność. Woli odczekać do wyborów parlamentarnych we Francji, które zadecydują, z kim i z czym Macron będzie mógł wyjść do gości… Można ewentualnie rozpocząć wstępne, półroczne konsultacje co do propozycji wspólnych inicjatyw. Ważny też będzie wynik wrześniowych wyborów do Bundestagu. Czyli na „zacieśnianie” przyjdzie jeszcze czas, jeśli przyjdzie.
W Niemczech pojawiły się także „przecieki” z kręgów Pałacu Elizejskiego, jakoby Francja była gotowa do scalania z Niemcami reprezentacji w organizacjach i instytucjach międzynarodowych, z Radą Bezpieczeństwa ONZ włącznie (w przeciwieństwie do Niemiec, Francja zasiada przy stole pięciu stałych członków rady). Co do tej ostatniej inicjatywy Paryż nie ma jednak wiele do powiedzenia, wątpliwe jest także zamiana w tym gremium przedstawicieli Francji i Wielkiej Brytanii na jednego „europejskiego”. Tak czy siak, nowy prezydent dał sygnał swej otwartości na bratanie się z Niemcami i powołał na jednego z głównych doradców byłego ambasadora Francji w Berlinie Philippe Étienne’a.
Co symptomatyczne, pomysłom Macrona natychmiast przyklasnął lewicowy wicekanclerz i szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel (SPD). Kanclerz Merkel wypowiada się o nich oględnie, aby nie powstało wrażenie podejmowania jakichś fundamentalnych ustaleń dla wspólnoty bez udziału pozostałych 26 państw UE. Podobnie zachowuje się chadecki minister finansów Wolfgang Schäuble, który z pewnością dobrze pamięta próby upolitycznienia i zinstrumentalizowania Europejskiego Banku Centralnego przez zadłużoną po uszy Francję. I dokładać do tego interesu nie zamierza.
Prezydent Macron przyleciał do Niemiec i odleciał. I to by było na tyle, ale ciąg dalszy nastąpi. „Buzi-buzi” na dzień dobry na czerwonym dywanie nie było. Położenie Francji jako żywo przypomina dziś sytuację Air France, drugiego w Europie pod względem wielkości przewoźnika lotniczego. Zarząd był, pomysły na wydobycie firmy z kryzysu były, nawet wstępne uzgodnienia z Radą Zakładową były, a skończyło się, jak się skończyło. Pozostaje tylko pytanie, czy ówczesny minister gospodarki, a dziś prezydent Emmanuel Macron ocali koszulę…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na marginesie wizyty Macrona w Berlinie padły też propozycje „zacieśniania francusko-niemieckiej współpracy” na różnych płaszczyznach, od wojskowej, po dyplomatyczną (np. tworzenie wspólnych ambasad), z wisienką na tym torcie w postaci zapowiedzi reaktywowania we francuskich szkołach dwujęzycznych klas z językiem niemieckim. Kanclerz Merkel zachowuje charakterystyczną dla niej, kontrolowaną serdeczność. Woli odczekać do wyborów parlamentarnych we Francji, które zadecydują, z kim i z czym Macron będzie mógł wyjść do gości… Można ewentualnie rozpocząć wstępne, półroczne konsultacje co do propozycji wspólnych inicjatyw. Ważny też będzie wynik wrześniowych wyborów do Bundestagu. Czyli na „zacieśnianie” przyjdzie jeszcze czas, jeśli przyjdzie.
W Niemczech pojawiły się także „przecieki” z kręgów Pałacu Elizejskiego, jakoby Francja była gotowa do scalania z Niemcami reprezentacji w organizacjach i instytucjach międzynarodowych, z Radą Bezpieczeństwa ONZ włącznie (w przeciwieństwie do Niemiec, Francja zasiada przy stole pięciu stałych członków rady). Co do tej ostatniej inicjatywy Paryż nie ma jednak wiele do powiedzenia, wątpliwe jest także zamiana w tym gremium przedstawicieli Francji i Wielkiej Brytanii na jednego „europejskiego”. Tak czy siak, nowy prezydent dał sygnał swej otwartości na bratanie się z Niemcami i powołał na jednego z głównych doradców byłego ambasadora Francji w Berlinie Philippe Étienne’a.
Co symptomatyczne, pomysłom Macrona natychmiast przyklasnął lewicowy wicekanclerz i szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel (SPD). Kanclerz Merkel wypowiada się o nich oględnie, aby nie powstało wrażenie podejmowania jakichś fundamentalnych ustaleń dla wspólnoty bez udziału pozostałych 26 państw UE. Podobnie zachowuje się chadecki minister finansów Wolfgang Schäuble, który z pewnością dobrze pamięta próby upolitycznienia i zinstrumentalizowania Europejskiego Banku Centralnego przez zadłużoną po uszy Francję. I dokładać do tego interesu nie zamierza.
Prezydent Macron przyleciał do Niemiec i odleciał. I to by było na tyle, ale ciąg dalszy nastąpi. „Buzi-buzi” na dzień dobry na czerwonym dywanie nie było. Położenie Francji jako żywo przypomina dziś sytuację Air France, drugiego w Europie pod względem wielkości przewoźnika lotniczego. Zarząd był, pomysły na wydobycie firmy z kryzysu były, nawet wstępne uzgodnienia z Radą Zakładową były, a skończyło się, jak się skończyło. Pozostaje tylko pytanie, czy ówczesny minister gospodarki, a dziś prezydent Emmanuel Macron ocali koszulę…
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/339979-koszula-macrona-prezydent-francji-przylecial-do-niemiec-i-odlecial-i-to-by-bylo-na-tyle-ale-ciag-dalszy-nastapi?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.