Na Węgrzech dominują komentarze, że premier Viktor Orbán wyszedł zwycięsko z ostatniej debaty w Parlamencie Europejskim. Podkreślają to nawet media nieprzychylne obecnej władzy.
Na portalu index.hu pojawił się tekst zatytułowany „Siekiera Orbána nie zaklinowała się w brukselskim drzewie.“ Autor Gergely Nyilas życzyłby sobie, by „siekiera zaklinowała się“, czyli by Bruksela powstrzymała obecny kurs polityki prowadzonej przez rządzący Fidesz. Tak się jednak nie stało. To symptomatyczne – zauważa Nyilas – że większe zainteresowanie mediów przyniosła konferencja prasowa Orbána niż wcześniejsza debata w Europarlamencie na temat Węgier.
Według komentatora sukcesem premiera było to, że przebiła się publicznie jego narracja o George’u Sorosu. Szef węgierskiego gabinetu kilkanaście razy wymienił nazwisko miliardera, przedstawiając go jako bezwzględnego spekulanta, który wzbogacił się na cierpieniu milionów ludzi i który dziś chce aktywnie wpływać na losy Europy. Orbán pokazał to na przykładzie międzynarodowych fundacji Sorosa, sieci finansowanych przez niego organizacji pozarządowych, Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie czy planów sprowadzenia na Stary Kontynent milionów imigrantów.
Z kolei na innym antyrządowym portalu hvg.hu pojawił się ciekawy komentarz pt. „Orbán wygrał bitwę, ale wykopana przez niego przepaść pogłębia się“. Autor Gergely Márton napisał, że dla premiera Węgier ważniejsza od wygranej w Europarlamencie była rozgrywka wewnątrz Europejskiej Partii Ludowej (EPL), czyli chadeckiej międzynarodówki, do której należy jego Fidesz.
Od jakiegoś czasu w łonie EPL pojawiają się głosy krytyczne wobec Orbána. Mówi się, że Fidesz niszczy wiarygodność europejskich ludowców. Że EPL nie może może twardo wystąpić przeciwko Polsce, ponieważ ma w swym gronie Fidesz. Trudno zaatakować Kaczyńskiego, jeżeli ma się na pokładzie Orbána.
Węgierski premier – zdaniem Martona – uspokoił nastroje w kierownictwie EPL, a przede wszystkim przekonał do siebie szefa frakcji chadeckiej w Europarlamencie Manfreda Webera. Miał go nawet przekonać w sprawie transparentności organizacji pozarządowych.
Dość specyficznie natomiast tłumaczy zwycięstwo Orbána w Brukseli inny nieprzychylny mu komentator András Bruck na kolejnym antyrządowym portalu nyugatifeny.hu. Wynika to bowiem nie tyle z siły węgierskiego premiera, ile ze słabości europejskich elit. Autor porównuje wprost Viktora Orbána do Adolfa Hitlera, który podczas spotkań z przywódcami Zachodu odmieniał na wszystkie przypadki słowo „pokój“, gdy w rzeczywistości szykował się do wojny. Zdaniem Brucka dziś gubi Europę to samo, co wówczas: „naiwność, niezdecydowanie i tchórzostwo“ europejskich elit, które pozwalają Orbánowi na polityczne chuligaństwo.
A jak na debatę w Europarlamencie zareagowali zwykli Węgrzy? Wydaje się, że od siedmiu lat zdążyli się już przyzwyczaić, że co jakiś czas Orbán wzywany jest do Brukseli lub Strasburga i tam łajany przez eurokomisarzy, europosłów oraz eurobiurokratów, ale tak naprawdę nic konkretnego z tego nie wynika. Stało się to już jakby częścią unijnego rytuału. Nie ma to też żadnego wpływu na pozycję Fideszu, który – jak wskazują na to wszystkie sondaże – za rok po raz trzeci z rzędu zdobędzie w wyborach najprawdopodobniej samodzielną większość parlamentarną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/337744-nawet-publicysci-nieprzychylni-orbanowi-przyznaja-ze-to-on-zwyciezyl-w-debacie-w-europarlamencie