Daliśmy technologii palec i trzeba uważać, żeby nie zeżarła ręki. Nie można w ten sposób analizować każdej dyskusyjnej sytuacji, bo za chwilę trenerzy będą chcieli wszystko natychmiast prześwietlać, jak ich drużynie coś pójdzie nie tak. Tu chodzi o sytuacje typu bramka, czy rzut karny
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Michał Listkiewicz. Sportowe media w Europie wieszczą, że 28 marca 2017 roku skończyła się piłka nożna w dotychczasowym wydaniu. Zapowiadany szumnie i użyty podczas towarzyskiego meczu Francja – Hiszpania system wideo-arbitrażu (tzw VAR – video assistent referee) sprawdził się znakomicie. Sędziowie mylili się dwukrotnie źle interpretując spalonego (przy golach dla Francuzów i Hiszpanów), a dzięki możliwości korzystania z powtórek, podejmowali ostatecznie prawidłowe decyzje. Zamiast remisu 1:1, było 2:0 dla Hiszpanii. Mało tego, analizy w żaden sposób nie wpłynęły na płynność gry, czego przecież tak się obawiano.
wPolityce.pl: Sądzi pan, że teraz lawina ruszy i od zmian nie będzie odwrotu?
Michał Listkiewicz (sędziował m.in. finał mistrzostw świata, były prezes PZPN): System był próbowany już wcześniej, ale wczorajszy mecz w Paryżu był wyjątkowo spektakularny. 80 tysięcy widzów, transmisje telewizyjne na cały świat, największe gwiazdy europejskiej piłki i sędziowie, którzy się mylili i trzeba było ich korygować. Bardzo dobrze, że tak się stało, ludzie zobaczyli, że to jest konieczne. Boję się, aby zmiany nie poszły jednak zbyt daleko. Daliśmy technologii palec i trzeba uważać, żeby nie zeżarła ręki. Nie można w ten sposób analizować każdej dyskusyjnej sytuacji, bo za chwilę trenerzy będą chcieli wszystko natychmiast prześwietlać, jak ich drużynie coś pójdzie nie tak. Tu chodzi o sytuacje typu bramka, czy rzut karny.
Aż się nie che się wierzyć, że FIFA tego wszystkiego nie ukartowała. Najpierw zrobiono niesamowitą promocję tej próby na Stade de France, a następnie okazało się, że akurat teraz doszło do tak znaczących kontrowersji i VAR okazał się być górą…
Udało im się przez przypadek. Sędziowie popełnili istotne błędy bramkowe. Chociaż gdyby wziąć z dziesięć meczów pod lupę to procent błędów sędziowskich jest naprawdę znikomy. Bramka, która pada ze spalonego jest uznawana za prawidłową niezwykle rzadko. W Paryżu na pewno nie było dobrej reklamy sędziowania tradycyjnego. Bo skoro ludzie doświadczeni, z papierami międzynarodowymi, a jednak bez pomocy VAR nie podjęliby prawidłowej decyzji, to jest to mocny argument dla wprowadzenia zmian. Każdy naleśnik ma jednak dwie strony.
Załóżmy, że FIFA niebawem zdecyduje się zalecić wideo-arbitraż we wszystkich rozgrywkach na szczeblu centralnym. Przecież nie wszystkich będzie na to stać…
To nie są kwoty, których trzeba się obawiać. Jednorazowy wydatek, na montaż tego wszystkiego – owszem. Ale sama obsługa drogo nie kosztuje. Kiedyś nie wymagano przecież świateł na stadionach albo podgrzewanych płyt, a teraz to norma. W Anglii już działa technologia „Goal line” i nikt nie narzeka. Wczorajszy mecz może ewentualnie nieco przyspieszyć proces wideo powtórek, ale tak naprawdę to on już ruszył i nawet bez tych błędów w Paryżu był nieodwracalny. Podczas mistrzostw świata w Rosji będzie się grać przy użyciu tego systemu. Co oczywiście oznacza, że jak ktoś zachce pooglądać piłkę romantyczną, z błędami, albo ze znakami zapytania to będzie się musiał pofatygować gdzieś na mecz ligi okręgowej czy A-klasy, gdzie będziemy grać po staremu.
Zbigniew Boniek, który jest przeciwny zbyt daleko idącym zmianom w futbolu, mówi, że to już nie będzie jego gra.
Zgadzam się, za chwilę może dojść do tego, że po boisku będzie biegał w roli sędziego jakiś przystojniak, celebryta. Panie przed telewizorem będą wzdychały zachwycone, a rzeczywiste decyzje boiskowe będzie podejmował jakiś łysy grubas, który siedzi w studio, nie widać go, ale się zna na robocie. Porównując do muzyki, wolę pójść na koncert gdzie dyryguje Jerzy Maksymiuk, a muzycy gdzieś tam mogą zagrać fałszywą nutę, niż jak mi komputer tę muzykę odtwarza bezbłędnie.
Może pan jest po prostu niedzisiejszy?
Jestem niedzisiejszy. Wysyłam z wyjazdów pięćdziesiąt widokówek ręcznie pisanych, codziennie kupuję gazetę papierową, nie ma mnie też na Twitterze i Facebooku. I dobrze się z tym czuję. Jak chcę się dowiedzieć, o czym twittuje Boniek, to syn mi szybciutko posprawdza. Ale rozumiem, że świat idzie do przodu. Popieram te zmiany, bo jak ktoś lubi jeździć furmanką i czuć zapach koni, to nie znaczy, że musi blokować rozwój motoryzacji. Podkreślam jednak, że bardzo byłbym nieszczęśliwy gdyby to poszło zbyt daleko. Zawsze przecież możemy powiedzieć, że padła prawidłowa bramka, ale cztery zagrania wcześniej był faul niezauważony. No i mamy wypaczony wynik spotkania. I co wtedy zaproponuje FIFA? Będziemy odwijać całe akcje?
Myśli pan, że to nowy prezydent FIFA Gianni Infantino przesądza o zmianach? Gdyby rządził wciąż Sepp Blatter nie doszłoby do nich tak szybko?
O futbolu decydują sponsorzy i stacje telewizyjne. Czyli pieniądze. Kto płaci ten wymaga. Blatter pod koniec swojego rządzenia też już się uginał. Nie sądzę jednak, że gdyby zrobić referendum wśród kibiców to zwyciężyłaby opcja zmian.
I nikt już nie krzyknie na sędziego kalosz, albo jeszcze gorzej?
A myśli pan, że technologia wszystko rozstrzygnie i nie będzie już o czym dyskutować?
Istotne dla FIFA jest też chyba ukrócenie możliwości tzw. kręcenia lodów przez arbitrów…
Ustawianie meczów na najwyższym szczeblu to przeszłość. Teraz przy tylu kamerach po prostu się nie da. Ale fakt, że sędziowie w nowej sytuacji raczej z grona podejrzewanych o jakieś machlojki wypadną. Zawodnicy nie, bo żadna technologia nie zbada czy celowo nie strzelił do pustej bramki z jednego metra czy przypadkowo.
Rozmawiał Cezary Kowalski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333523-nasz-wywiad-listkiewicz-wczoraj-w-paryzu-skonczyl-sie-definitywnie-romantyczny-futbol
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.