Może wreszcie na przykładzie sprawy dr Jacka Saryusz-Wolskiego choć część polskich polityków i publicystów dostrzeże dziadowskość naszej polityki i beznadziejny poziom narracji! Niemal z dnia na dzień zmieszano z błotem i wyklęto nie tylko poważnego polskiego polityka, ale przede wszystkim człowieka – w imię czego? W imię lojalności partyjniackiej!
Na bazie pobożnych życzeń i krótkiej perspektywy, w jednej chwili, a jakże, po bolszewicku, krzykiem, zbudowano najwyższy wieżowiec na świecie; w jednej chwili napisano dziesiątki czarnych scenariuszy i z tej pozycji emitowany jest wrzask na całą Polskę i świat. Nikt nie zastanawia się co będzie, gdy Saryusz-Wolski wygra? W polityce takie posunięcie, to nic nadzwyczajnego. Ale, gdy wygra, to guma, którą wymemłano i wyżuto zostanie przyklejona do wrzeszczących twarzy i żaden z nich nie będzie w stanie jej odkleić. Nikt z krzykaczy nie waży interesu polskiego, bo przecież ich własny jest ważniejszy. A fe!!
Mimo wszystko, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd ten wrzask? Owszem, to krzyk przerażenia, bo ten „niedorozwinięty ciemnogród” wyprowadził cios, który trafił w główny filar; więcej, zabił on białego konia. Drugim ważnym pytaniem jest – dlaczego to zrobił? Zrobił dlatego, bo koń nie był z naszej legendy i kojarzył się z koniem trojańskim. Na drewnianym koniu jeszcze nikt nie wrócił w chwale. Koniec. Kto mądry, niech się ratuje.
Sens zmagań
Stanowisko przewodniczącego rady europejskiej nie warte jest aż tak śmiertelnej walki. Z logicznego punktu widzenia, to małość, z ekonomicznego bezsens, z politycznego - samobójstwo. A jednak ta walka trwa. Bo to rozgrywka o przyszły kształt Europy, a może nawet i świata. Z CV obu kandydatów wyraźnie wynika, że Saryusz-Wolski jest wieloletnim politykiem europejskim, Tusk – krajowym, z zadziwiającym ze względu na brak znajomości języka, awansem. Ogólne, doświadczenie obydwu polityków różni się więc zdecydowanie, na korzyść Saryusz-Wolskiego. Ale zapłonem dla porozumienia Saryusz-Wolski – PiS mógł być fakt otwartego poparcia dla polskiej opozycji i pominięcia rządu krajowego przez Tuska w staraniach o powtórną nominację. W ten sposób były polski premier celowo zdezawuował rząd, a nawet poniżył go na arenie międzynarodowej. Beata Szydło, jako premier, nie miała wyboru i musiała wyjaśnić swój stosunek do Donalda Tuska i określić jego kompetencje wobec Polski. W ten sposób nakreśliła standardy, jakie powinny obowiązywać w UE.
Z partyjnego punktu widzenia wyrzucenie Saryusz-Wolskiego z PO może być uzasadnione, ale już z ogólnokrajowego, jest to małość i krótkowzroczność. Gorzej jeszcze wyglądać to może z europejskiej perspektywy. Odejście kandydata PiS-u na szefa Rady Europejskiej z Europejskiej Partii Ludowej również zakrawa na partyjniactwo i wszystkim nie wróży niczego dobrego. Hamulcowymi są ci, którzy patrząc na rozlatującą się konstrukcję UE krzyczą „więcej Unii”. Jak się wydaje nie mają oni na względzie jej losów, lecz własny interes: wygórowane apanaże i przyjemne życie. Znamiennym jest fakt, że jedyna, jak dotąd, propozycja rozwiązania kryzysu, padła ze strony Grupy Wyszehradzkiej. Oczywiście, propozycji tej nie można traktować jako wielkiego projektu, ale wyraźny kierunkowy sygnał został wyemitowany.
Sens nominacji
Dziś nie jest ważne kto wygra: Saryusz-Wolski czy Tusk. Ważne jest, że PiS przebił własny szklany sufit i z klasą wyszedł na polityczne głębokie wody. Miejmy nadzieję, że ubytek spowodowany katastrofą smoleńską, został uzupełniony, a Polska została przygotowana do rywalizacji międzynarodowej związanej z przebudową współczesnego świata.
Ze społecznego punktu widzenia najważniejszy jest interes państwa. Zarówno posłowie, ministrowie jak i rząd powołani są dla chronienia i pomnażania dobra wspólnego. Opozycja natomiast do budowania lepszego programu tego samego rozwoju. Nazwanie się „totalną”, z politycznej i społecznej perspektywy, to samobójstwo - dlatego, że sama na czole wypisała sobie prywatę. Politycy dorastają do swojej roli, albo też nie. Obecny rząd, za ciężkie pieniądze, odzyskuje strategiczne przedsiębiorstwa, właśnie te, które zostały wcześniej sprzedane, odzyskuje banki i stara się, aby pieniądze nie wypływały poza granice Polski. Buduje armię. Poprzez zwiększenie zarobków i 500 plus umożliwia też ludziom spłatę długów, które milionom wiszą na szyi, jak śmiertelny lichwiarski kamień. I jeszcze demokracja. Tę trzeba podzielić na liberalną i naturalną, bo to dwa odmienne światy. Trzeba więc jasno odpowiedzieć po której się jest stronie i o którą idzie walka. Brak odpowiedzi oznacza brak porządku rzeczy i dalszy bełkot.
Ale rząd PiS-u dokonując takiej roszady, musi też sam sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobi z Tuskiem, gdy ten powróci do kraju lub nie i zacznie mobilizować czekającą na niego totalna opozycję? Odpowiedź na to pytanie jest warunkiem naszego spokoju i rozwoju.
O co idzie?
Polityka ma wiele definicji, ale geopolitycznych napięć i wzajemnych zniesień nie sposób ani zakrzyczeć, ani zdusić siłą – zawsze bowiem złe ich odczytanie kumuluje wewnętrzne napięcia i prowadzi do wybuchu. Polska po II wojnie została osadzona na piastowskich uwarunkowaniach. A to oznacza powtórkę z historii. Historię stosunków polsko-niemieckich na przestrzeni tysiąclecia dobrze opisano. Interes niemiecki nie jest interesem polskim. Interes niemiecki nie jest interesem ani Francji, ani Wielkiej Brytanii, ani Holandii, ani Włoch, ani Hiszpanii, czy Grecji. Nieposzanowanie większości interesów tych państw w dotychczasowej UE doprowadziło do jej redukcji i zachwiania. Potrzebni są więc ludzie o nowych kwalifikacjach, o nowych horyzontach i nowej wizji.
Wystawienie Saryusz-Wolskiego przeciwko Tuskowi, to otwarte podważenie dominacji Niemiec w UE. Ale nie jest to wojna, lecz odsłonięcie rzeczywistych parametrów polityki europejskiej. Politycy europejscy muszą przyjąć do wiadomości, że bezpowrotnie skończyły się czasy kolonialne, że szukanie taniej siły roboczej jest dewastacją kulturowych struktur całej Europy oraz że tylko one jeszcze bronią nas przed kompletną klęską. Jeżeli nie znajdą się politycy i luminarze kultury na odpowiednim poziomie, to, kolonizowani przez wieki uchodźcy, połkną nas wszystkich łącznie z butami i sznurówkami.
Konflikt polsko-niemiecki prędzej czy później musiał się ujawnić. I lepiej, że pojawił się za pięć dwunasta, niż pięć po dwunastej. Konflikt ten jest najważniejszy dla dalszego istnienia całej UE. Desygnowanie Saryusz-Wolskiego na stanowisko koordynatora jest posunięciem w dobrym kierunku. I, po raz drugi, nie jest ważne kto zostanie szefem Rady, ważne, że wreszcie polski rząd został partnerem i wbił słup prawdy, wokół którego można tworzyć dalszą politykę. Tego żadnemu z poprzednich rządów nie udało się dokonać. Społeczeństwo polskie musi nauczyć się odróżniać co jest w interesie naszego państwa i narodu, a co nie jest. To cecha instynktu samozachowawczego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/330357-krzyk-zulusow-moze-na-przykladzie-sprawy-saryusz-wolskiego-choc-czesc-polskich-politykow-i-publicystow-dostrzeze-dziadowskosc-naszej-polityki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.