"Trzeba wziąć naród za mordę i wprowadzić liberalizm" - to właśnie demokracja obywatelska jest przeszkodą dla fanatycznego liberalizmu

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Zatem „jedność frakcji” została postawiona wyżej niż demokratyczna procedura i to jest świadectwo plemiennego fanatyzmu rodem skądinąd – przecież dokładnie ten sam projekt wyższości jedności partii nad demokracją realizował Związek Sowiecki, tylko innymi metodami. Liberalna lewica przystroiła się w tolerancję, postęp, równość oraz prawa człowieka i udaje się jej trwać w tym przebraniu dopóty, dopóki nie straci władzy. Wówczas pokazuje stalinowski pazur, zarówno w Polsce, jak i w USA – dokładnie ten sam model opozycji. Ale nie łudźmy się, że obecni dziedzice sowieckiej tradycji z tamtych metod zrezygnowali. Jak napisał stary Tocqueville, liberałowie są zdolni do każdej nikczemności, gdy bankrutują. Kiedy przed kilku laty Palikot wyprowadzał na polskie ulice obsceniczny motłoch, przecieraliśmy oczy ze zdumienia, skąd on tych ludzi wyciągnął. Tymczasem mamy do czynienia z wychowankami akademii bardzo specyficznej „demokracji” pod wezwaniem George`a Sorosa, które powiada, że demokracja demokracją, ale władza musi być po naszej stronie. Dawno temu istniał w Krakowie Klub Wariatów Liberałów, który miał prześmiewcze hasło, że „trzeba wziąć naród za mordę i wprowadzić liberalizm”. Prześmiewcze to one było wtedy, a dzisiaj okazuje się prorocze. Dzisiejsi liberałowie do złudzenia przypominają komunistów, którzy obiecali solennie sobie, że raz zdobytej władzy nie oddadzą nigdy. W Polsce podchwycił tę śmiałą dewizę Donald Tusk, który przestrzegał swoich partyjnych kolegów, że jedna rzecz im nigdy nie zostanie wybaczona przez wyborców, a mianowicie, jeśli oddadzą władzę komu innemu.

Patronem oligarchicznego liberalizmu na świecie jest dzisiaj niewątpliwie wspomniany Soros, miliarder, który na serio realizuje hasło wariatów liberałów, usiłując wziąć demokratyczne narody za mordy. W Polsce działa jego fundacja, która jest pośrednim zapleczem obecnej opozycji. Bezpośrednim łącznikiem są media, które futrowane przez Sorosa wręcz piszą opozycji scenariusze buntu, puczu, czy jak tam nazwiemy te uliczne awantury. Wszystko odbywa się pod hasłami obrony demokracji, równości, postępu, wolności oraz pokoju na świecie, które to hasła równie dobrze służyły bolszewikom, trockistom, maoistom i ortodoksyjnym komunistom. Hasła bowiem z reguły są tyleż użyteczne, co puste, więc nikt z obrońców demokracji spod znaku Sorosa nie szuka w nich treści, lecz pretekstu do ulicznej prowokacji. Sam Soros jako finansowy oligarcha osiągnął ogromny sukces, ale nie było mu dość na tym, jak każdemu fanatykowi, więc postanowił zbudować nowego człowieka na swoich zasadach. Co nie jest zresztą żadną nowością od czasów wynalezienia komunizmu przez Marksa, a może nawet od rewolucji francuskiej.

Intencje człowieka można poznać nie tylko po jego czynach i owocach, lecz także wrogach. Pokaż mi swoich wrogów, powiem ci, kim jesteś. Dzisiaj głównymi wrogami Sorosa są między innymi ludzie tacy jak Trump, Putin, Kaczyński i Orban. Znamienne, że  ludzie o tak różnych rodowodach, osadzeni w krańcowo różnych realiach i okolicznościach, odmienni charakterologicznie, intelektualnie oraz ideowo – wszyscy są sztandarowymi wrogami Sorosa. Miliarder, kagiebista, intelektualista, technokrata – można ich pokrótce i pobieżnie scharakteryzować, poza oczywistym politycznym kontekstem. Wszyscy stanęli na czele swoich państw i posiadają wielką władzę. Są prawdziwymi przywódcami i liderami. Nie może to jednak być wspólnym mianownikiem nienawiści, jaką żywi do nich Soros, gdyż tego rodzaju postaci jest na świecie więcej, a wielu podobnych z Sorosem współpracuje i  go wręcz wspiera. Musi być inna przyczyna. Otóż ci politycy stali się wrogami Sorosa, gdyż sprzeciwili się jego wizji świata, człowieka i narodu. Uważają, że ich narody mają prawo do własnej drogi, a ludzie do wolności wyboru. Nie chcą iść jak szczury za podejrzanym flecistą, promującym wszelką dewiację ideologiczną i obyczajową. Niektórzy z tej czwórki utrzymują za ojcami demokracji, że to rządy większości, a komunizm i faszyzm to dwie twarze tego samego ludobójstwa. Inni, jak Putin, demokrację traktują jako utrapienie i przeszkodę. Jednak wszyscy uznają za suwerena naród, chociaż z różnymi intencjami i skutkiem. Tylko tyle i aż tyle. Ale to wystarczy, żeby Soros, przedstawiciel fanatycznego liberalizmu zwalczał ich z całej dostępnej mu siły pieniądza i mocy ciemnego liberalnego luda, który jednakowoż bardzo chętnie się sprzedaje. Bo liberalni obrońcy demokracji spod gwiazdy Sorosa to specyficzni fanatycy. Prawdziwa demokracja obywatelska jest dla nich śmiertelnym wrogiem, więc zwalczają ją pod pretekstem obrony.

« poprzednia strona
12

Strona 2 z 2

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.