W jednym poczuciu nie jestem chyba w Polsce odosobniony. Gdy słyszę informację o katastrofie samolotowej, moja czujność wzrasta. Kiedy okazuje się, że to tupolew, alarm w głowie staje się głośniejszy. Gdy w sprawę w jakikolwiek sposób zamieszana jest Rosja, a pierwszym tłumaczeniem tragedii jest błąd pilota, to rzeczywistość zaczyna mi wrzeszczeć.
Działanie śledczych z Moskwy zawsze jest takie samo. Gdy spada samolot, natychmiast trzeba ogłosić, że winna jest załoga. A potem można nawet coś tam wyjaśniać. Oczywiście tylko dlatego, że głupio byłoby tak przed opinią publiczną wszystko zamknąć od razu. Przynajmniej oficjalnie.
Nie wiadomo, co się stało, ale wiadomo, co się nie stało. Nie było zamachu. Ogłaszają to Rosjanie zanim dostają czarne skrzynki. Wrak leży na dnie Morza Czarnego, ale towarzysze moskiewscy przekonują, że to wszystko z powodu usterki, albo błędu pilota. Wiadomo, pilot nie żyje, więc się nie obroni. Nawet jak po latach wyjdzie, że to nie była wina pilota, to pierwsza informacja poszła w świat i była powtarzana nawet przez polskie media, które w takich przypadkach powinny być o wiele bardziej krytyczne. Ale nie były. Kłap, kłap, kłap… Błąd pilota, błąd pilota, błąd pilota…
CZYTAJ TAKŻE: Wszystkie Tu-154 z rosyjskiej floty uziemione. TASS: „Piloci maszyny, która runęła do Morza Czarnego, próbowali wodować”
Wychodzi Putin i mówi, że wszystko zostanie wyjaśnione z najwyższą starannością, a ja zaczynam mieć mdłości, bo pamięć o tragicznej sobocie 10 kwietnia 2010 roku nie daje spokoju. Wtedy też obiecał.
„Prawdziwe przyczyny” katastrofy, w której zginął prawie cały chór Aleksandrowa zostaną pewnie niebawem podane do oficjalnej wiadomości i sprawa zostanie zamknięta. Czy to będzie miało cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? Nie wiem. Wiem, że o prawdę będzie trudno, bo kto tam w Rosji się o nią upomni? Nie powoduje mną żadna spiskowa teoria, ale jasne jest dla mnie, że na początkowym etapie śledztwa nie można wykluczyć ŻADNEJ, choćby najbardziej kosmicznej przyczyny katastrofy. Jeśli jeszcze nie wiadomo, co się stało, to nie wiadomo co się stało. Każda sugestia jest w tym momencie dezinformacją, czyli działaniem na szkodę śledztwa.
Dlatego nie jestem w stanie uwierzyć Rosjanom w jakiekolwiek ustalenia katastrofy tupolewa, który spadł do Morza Czarnego. Nie wierzę też, podobnie jak polscy prokuratorzy w rzetelność śledztwa smoleńskiego. Nie rozumiem też, jak można mieć jakiekolwiek wątpliwości, czy słusznie robią polscy śledczy i komisja Berczyńskiego badając wszystko, co możliwe od nowa. Po swojemu, a nie po rosyjsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/321054-blad-pilota-to-taka-rosyjska-tradycja-gdy-spada-samolot-po-co-wiec-sledztwo