Marokańskie służby specjalne dwukrotnie alarmowały Niemcy, że Tunezyjczyk Anis Amri planuje zamach. Kilka miesięcy wcześniej zawiadomiły Francję, że podobne plany ma Abdel Malik Petitjean — dziewiętnastolatek, który potem poderżnął gardło księdzu. Przykład Maroka dowodzi, że w walce z terroryzmem najlepiej sprawdzają się państwa policyjne, przynajmniej w pewnym regionie świata.
Kontrola na lotnisku w Marrakeszu uświadamia, że pewne sprawy traktowane są tu bardzo poważnie. Każdy, kto wjeżdża do Maroka, otrzymuje elektroniczny numer identyfikacyjny, wbijany do paszportu. Zanim go jednak dostanie , musi wypełnić papiery i czasem odpowiedzieć na sporo pytań.
Stojąc przed okienkiem straży granicznej błyskawicznie zwalczyłam pokusę, by nie wpisywać „dziennikarz” w rubryce „zawód”. Bycie dziennikarzem nie jest co prawda szczególnie mile widziane przy wjeździe do państw tego regionu, ale brak szczerości mógłby mieć fatalne konsekwencje. Zwłaszcza, że musiałam wziąć pod uwagę, iż nie wiadomo, do jakich baz danych mają dostęp służby Maroka.
Wśród moich danych, wprowadzonych teraz do marokańskiego systemu, jest już nawet to, że pracuję dla tygodnika „w Sieci ”.
Każda informacja może mieć znaczenie — to mogłoby być motto służb specjalnych Maroka.
System bezpieczeństwa, jak przyznają same władze, opiera się w dużej mierze na infiltracji. Nie wdają się oczywiście w detale. Wiadomo jednak , że nie chodzi tylko o infiltrację środowisk radykalnych , ale kontrolę życia codziennego miast.
Sami Marokańczycy uważają, że policja ma rozgałęzioną siatkę tajnych współpracowników, którzy bacznie obserwują, co dzieje się na ulicy. Współpracownikiem policji może być sprzedawca gazet, oczywiście taksówkarz, a nawet żebrak, który godzinami tkwi w zaułku Mediny, czyli starej części miasta.
Każdy z nich jest przygotowany, by w razie zagrożenia błyskawicznie podnieść alarm.
A obawy przez zamachem terrorystycznym są w tej chwili w Marrakeszu wyjątkowo silne. Marokańscy dżihadyści, których dwa tysiące walczy w Syrii i Iraku, od dawna grożą przeniesieniem walki także na teren swego kraju. Kilka miesięcy temu udaremniono zamach przy pomocy broni chemicznej na parlament w Rabacie, właściwie nie ma tygodnia, by służby nie rozbiły komórki terrorystycznej.
W tej chwili jest jednak dodatkowy element zagrożenia, o którym piszą miejscowe gazety.
Sytuacja robi się krytyczna , w związku ze zbliżającymi się obchodami Nowego Roku. Do Marrakeszu , począwszy od 26 grudnia , zjeżdżają turyści z całego świata, przede wszystkim Francji, Hiszpanii , a nawet USA .
Będą się bawić, zwłaszcza na położonym w centrum Mediny olbrzymim placu zwanym Dżamma — el Fina, co oznacza„zgromadzenie umarłych ”, bo kiedyś odbywały się tu egzekucje . Wieczorem na placu zawsze kłębi się tłum, ludzie obserwują kuglarzy, zaklinaczy węży. tresowane małpki, jedzą potrawy sprzedawane na straganach i w okolicznych restauracjach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Marokańskie służby specjalne dwukrotnie alarmowały Niemcy, że Tunezyjczyk Anis Amri planuje zamach. Kilka miesięcy wcześniej zawiadomiły Francję, że podobne plany ma Abdel Malik Petitjean — dziewiętnastolatek, który potem poderżnął gardło księdzu. Przykład Maroka dowodzi, że w walce z terroryzmem najlepiej sprawdzają się państwa policyjne, przynajmniej w pewnym regionie świata.
Kontrola na lotnisku w Marrakeszu uświadamia, że pewne sprawy traktowane są tu bardzo poważnie. Każdy, kto wjeżdża do Maroka, otrzymuje elektroniczny numer identyfikacyjny, wbijany do paszportu. Zanim go jednak dostanie , musi wypełnić papiery i czasem odpowiedzieć na sporo pytań.
Stojąc przed okienkiem straży granicznej błyskawicznie zwalczyłam pokusę, by nie wpisywać „dziennikarz” w rubryce „zawód”. Bycie dziennikarzem nie jest co prawda szczególnie mile widziane przy wjeździe do państw tego regionu, ale brak szczerości mógłby mieć fatalne konsekwencje. Zwłaszcza, że musiałam wziąć pod uwagę, iż nie wiadomo, do jakich baz danych mają dostęp służby Maroka.
Wśród moich danych, wprowadzonych teraz do marokańskiego systemu, jest już nawet to, że pracuję dla tygodnika „w Sieci ”.
Każda informacja może mieć znaczenie — to mogłoby być motto służb specjalnych Maroka.
System bezpieczeństwa, jak przyznają same władze, opiera się w dużej mierze na infiltracji. Nie wdają się oczywiście w detale. Wiadomo jednak , że nie chodzi tylko o infiltrację środowisk radykalnych , ale kontrolę życia codziennego miast.
Sami Marokańczycy uważają, że policja ma rozgałęzioną siatkę tajnych współpracowników, którzy bacznie obserwują, co dzieje się na ulicy. Współpracownikiem policji może być sprzedawca gazet, oczywiście taksówkarz, a nawet żebrak, który godzinami tkwi w zaułku Mediny, czyli starej części miasta.
Każdy z nich jest przygotowany, by w razie zagrożenia błyskawicznie podnieść alarm.
A obawy przez zamachem terrorystycznym są w tej chwili w Marrakeszu wyjątkowo silne. Marokańscy dżihadyści, których dwa tysiące walczy w Syrii i Iraku, od dawna grożą przeniesieniem walki także na teren swego kraju. Kilka miesięcy temu udaremniono zamach przy pomocy broni chemicznej na parlament w Rabacie, właściwie nie ma tygodnia, by służby nie rozbiły komórki terrorystycznej.
W tej chwili jest jednak dodatkowy element zagrożenia, o którym piszą miejscowe gazety.
Sytuacja robi się krytyczna , w związku ze zbliżającymi się obchodami Nowego Roku. Do Marrakeszu , począwszy od 26 grudnia , zjeżdżają turyści z całego świata, przede wszystkim Francji, Hiszpanii , a nawet USA .
Będą się bawić, zwłaszcza na położonym w centrum Mediny olbrzymim placu zwanym Dżamma — el Fina, co oznacza„zgromadzenie umarłych ”, bo kiedyś odbywały się tu egzekucje . Wieczorem na placu zawsze kłębi się tłum, ludzie obserwują kuglarzy, zaklinaczy węży. tresowane małpki, jedzą potrawy sprzedawane na straganach i w okolicznych restauracjach.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/320935-infiltracja-poplaca-marokanskie-sluzby-specjalne-dwukrotnie-alarmowaly-niemcy-ze-tunezyjczyk-anis-amri-planuje-zamach