Niemiecki dziennik „Tageszeitung” (TAZ) napisał, że Katarzyna Wielga-Skolimowska odwołana została ze stanowiska dyrektora Instytutu Polskiego w Berlinie za „poświęcanie zbyt dużej uwagi tematyce żydowskiej”. Opinię tę, zdaniem gazety wygłosić miał ambasador Polski w Niemczech, Andrzej Przyłębski.
Dodatkowym powodem usunięcia pani dyrektor miało być to, że zamiast filmu „Smoleńsk” pokazała „Idę”. Informacja lotem błyskawicy rozeszła się po Niemczech i całym świecie. Wczoraj pytał mnie o to znany pisarz i dziennikarz francuski, Olivier Guez. Stała się podstawą do oskarżenia rządu w Polsce i jego przedstawiciela w Niemczech o antysemityzm. Pomówienia z satysfakcją cytuje „Wyborcza”. Ukonstytuował się już międzynarodowy front obrony byłej dyrektor.
A jak wyglądały fakty?
Wielga-Skolimowska odwołana została przez MSZ, a Przyłębski nie miał i nawet formalnie nie mógł mieć z tym nic wspólnego. Owszem, zapytany, wystosował do ministerstwa dokument o tym, jak wyobraża sobie pracę Instytutu w przyszłym roku. Pojawiło się tam sformułowanie, że pokazywanie relacji polsko-żydowskich uzupełnić należy o związki Polaków z innymi narodami zamieszkującymi ongiś ziemie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. I to tyle.
Tekst w TAZ jest nie tylko manipulacją, ale ohydnym kłamstwem i insynuacją. Ale wszystko jest dobre, aby zohydzić rząd PiS i jego reprezentantów. To, że prasa niemiecka, a za nią i inna rozpowszechnia tego typu oszczerstwa nie pytając nawet Przyłębskiego o wyjaśnienia, pokazuje jako nisko upadły media w zachodniej Europie. Tyle, że Niemcy sami tego nie wymyślili. Ktoś z Polaków musiał przedstawić im skłamaną wersję wydarzeń. Kto? Retoryczne pytanie. Wiadomo kto ma dobre stosunki z TAZ i kto robi wszystko, aby oczernić obecne władze. Zawieszam pytanie na ile zamieszana była w to sama zaangażowana.
Konstruktorzy intrygi nie przejmują się tym, że wzmacniają w ten sposób stereotyp Polaka-antysemity. Należy uznać, że jest im to wręcz na rękę. Tak jak i fakt oczernienia ambasadora, który w rzeczywistości stanowi zaprzeczenie wizerunku jaki usiłuje się mu dokleić.
A akcja „obrony” byłej dyrektor raz jeszcze pokazuje jak traktowana jest w Europie Polska. Wyobraźmy sobie, że Polacy oficjalnie chcą wskazywać kto w naszym kraju pełnił będzie funkcje szefa Instytutu Goethego czy Moliera? Tego typu zachowanie nie jest w ogóle dopuszczalne w relacjach między suwerennymi krajami. Miejmy nadzieję, że polski MSZ będzie w stanie zareagować stanowczo na tego typu ekscesy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/318768-oczernic-polske-i-jej-reprezentanta-tekst-w-taz-jest-nie-tylko-manipulacja-ale-ohydnym-klamstwem-i-insynuacja