Brytyjska prasa ujawniła tajemniczą śmierć eksperta od zabójstwa Aleksandra Litwinienki

Brytyjska prasa ujawniła śmierć Matthew’a Punchera’a - eksperta, który odkrył w 2006 roku, że Aleksander Litwinienko, który krytycznie wypowiadał się o Władimirze Putinie został otruty polonem-210. Puncher, który był ekspertem od ochrony przed radiacją w agendach brytyjskiego rządu, zmarł w maju tego roku.

Jak donoszą brytyjskie dzienniki „The Times” i „The Mirror”, zwłoki Punchera znaleziono w maju w jego własnym domu. Ciało nosiło znamiona licznych ran kłutych szyi, ramion i brzucha. Według ustaleń policji rany zostały zadane dwoma nożami, a patolog badający zwłoki stwierdził, ze było to samobójstwo.

Innego zdania była policjantka prowadząca dochodzenie w tej sprawie Rachel Clarke. Stwierdziła, ze rany Punchera były tak rozległe, że część z nich musiałby zadać je sobie tuż po utracie przytomności.

Policjantka była zaskoczona reakcją rodziny zmarłego, która nie była zaskoczona tym zdarzeniem. Według żony zmarłego, miał on popaść w depresję po pobycie w Rosji. Jak mówiła, miał się tam zajmować pomiarami napromieniowania byłych pracowników sowieckich zakładów nuklearnych. Depresja miała być wynikiem błędu popełnionego podczas badań.

Przypomnijmy, że Aleksander Litwinienko był pułkownikiem kontrwywiadu rosyjskiego FSB. Uciekł do Wielkiej Brytanii, gdzie opublikował dwie książki ostro krytykujące Putina i oskarżające rosyjskie służby specjalne o zorganizowanie 1 1999 roku zamachów bombowych, mających na celu zwiększenie popularności Putina. Zmarł w Londynie w 2006 roku, otruty polonem-210 wypitym w herbacie.

Postępowanie w sprawie śmierci Litwinienki, jak i przygotowania do niego ciągnęły się latami. W styczniu 2016 roku koroner Robert Owen ogłosił, że Litwinienko zmarł w skutek działań rosyjskich służb specjalnych FSB, prawdopodobnie zatwierdzonych przez Putina.

Matthew Puncher, który ustalił przyczynę jego śmierci i pomagał śledczym w poszukiwaniu sprawców mordów i śladów ich działalności zginał cztery miesiące później.

wkt/wyborcza.pl