Trump zaskoczył mnie, i pewnie nie tylko mnie, gdy ogłosił, że jednak nie będzie dążył do postawienia Hillary Clinton przed wymiarem sprawiedliwości, mimo iż złożył taką obietnicę podczas kampanii. To gest pojednawczy w kierunku Demokratów?
Prezydent nikogo nie stawia w stan oskarżenia, tylko prokurator generalny, który nie jest jak na razie potwierdzony. Zabawne jest zresztą to, że darowizny dla Fundacji Clintonów już znacznie spadły, co potwierdza tezę zawartą w filmie „Clinton Cash”, że Fundacja Clintonów to maszyna do prania brudnych pieniędzy, która trudzi się handlem wpływów. Hillary Clinton nie będzie miała już żadnego wpływu i nagle okazuje się, że cała ta rzekoma „dobra praca”, którą wykonuje jej fundacja, nie jest nic warta. To pokazuje skalę skorumpowania lewicy. Zresztą nawet gdyby Clinton została postawiona w stan oskarżenia i skazana, Obama by ją ułaskawił. Byłoby to bardzo kontrowersyjne ułaskawienie, bo część korupcji, choćby skandal e-mailowy, prowadzi także do niego. Został wielokrotnie przyłapany na kłamstwie, więc Clinton stałaby się kartą przetargową w grze z nową administracją. Decyzja Trumpa, by nie dążyć do postawienia Clinton przed wymiarem sprawiedliwości, jest więc strategicznie mądra. Podobnie jest z całą grą wokół nominacji do przyszłej administracji Trumpa. Większość nazwisk, które się pojawiają, to balony testowe. Nie ma szans na to, by Bob Corker, John Bolton czy Mitt Romney zostali sekretarzem stanu USA. Chodzi o to, by media miały się czym zajmować, a przy okazji Trump wyszedł na męża stanu, który jest gotów wyciągnąć rękę do tych we własnych szeregach, którzy go w czasie kampanii tak ostro krytykowali. W takich chwilach potrzeba ludzi lojalnych, którzy podzielają twoją filozofię. Dlatego Romney nie ma szans, w każdym razie zostać sekretarzem stanu USA. Ale czemu nie doradcą? Tak się pacyfikuje przeciwników. Tu wyraźnie czuć wpływ Bannona. To również bardzo mądre posunięcie.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trump zaskoczył mnie, i pewnie nie tylko mnie, gdy ogłosił, że jednak nie będzie dążył do postawienia Hillary Clinton przed wymiarem sprawiedliwości, mimo iż złożył taką obietnicę podczas kampanii. To gest pojednawczy w kierunku Demokratów?
Prezydent nikogo nie stawia w stan oskarżenia, tylko prokurator generalny, który nie jest jak na razie potwierdzony. Zabawne jest zresztą to, że darowizny dla Fundacji Clintonów już znacznie spadły, co potwierdza tezę zawartą w filmie „Clinton Cash”, że Fundacja Clintonów to maszyna do prania brudnych pieniędzy, która trudzi się handlem wpływów. Hillary Clinton nie będzie miała już żadnego wpływu i nagle okazuje się, że cała ta rzekoma „dobra praca”, którą wykonuje jej fundacja, nie jest nic warta. To pokazuje skalę skorumpowania lewicy. Zresztą nawet gdyby Clinton została postawiona w stan oskarżenia i skazana, Obama by ją ułaskawił. Byłoby to bardzo kontrowersyjne ułaskawienie, bo część korupcji, choćby skandal e-mailowy, prowadzi także do niego. Został wielokrotnie przyłapany na kłamstwie, więc Clinton stałaby się kartą przetargową w grze z nową administracją. Decyzja Trumpa, by nie dążyć do postawienia Clinton przed wymiarem sprawiedliwości, jest więc strategicznie mądra. Podobnie jest z całą grą wokół nominacji do przyszłej administracji Trumpa. Większość nazwisk, które się pojawiają, to balony testowe. Nie ma szans na to, by Bob Corker, John Bolton czy Mitt Romney zostali sekretarzem stanu USA. Chodzi o to, by media miały się czym zajmować, a przy okazji Trump wyszedł na męża stanu, który jest gotów wyciągnąć rękę do tych we własnych szeregach, którzy go w czasie kampanii tak ostro krytykowali. W takich chwilach potrzeba ludzi lojalnych, którzy podzielają twoją filozofię. Dlatego Romney nie ma szans, w każdym razie zostać sekretarzem stanu USA. Ale czemu nie doradcą? Tak się pacyfikuje przeciwników. Tu wyraźnie czuć wpływ Bannona. To również bardzo mądre posunięcie.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/316640-nasz-wywiad-tyrmand-o-decyzjach-personalnych-trumpa-gdy-lewica-jest-nieszczesliwa-to-oznacza-ze-swiat-idzie-we-wlasciwym-kierunku?strona=2