W polityce skrajności przyciągają się ze szkodą dla dobra wspólnego. Ta stara prawda o jej mechanizmach dotyczy też funkcjonowania UE. Odpowiedź federalistów na eurosceptycyzm jest nie mniej szkodliwa od niego samego. Dobitnym tego przykładem jest nowy mechanizm kontroli praworządności zaprojektowany przez grupę liberałów w PE (ALDE), który dziś będzie przedmiotem debaty i głosowania w PE.
Kontrola praworządności ma ścisłe ramy traktatowe. Trzeba przypomnieć, że traktat z Lizbony celowo powierza kontrolę naruszeń praworządności tylko Radzie UE, a więc instytucji, w której reprezentowane są państwa. Intencja jest wyraźna – to same państwa mają oceniać naruszenia dokonane przez jedno z nich. Już procedura stosowana obecnie przez KE wydaje się wątpliwa z prawnego punktu widzenia, albowiem w myśl traktatów KE może wystąpić z wnioskiem o zbadanie naruszeń praworządności, sama jednak nie może prowadzić postępowania w tej sprawie. Wskazywała na to ujawniona przeze mnie opinia służb legislacyjnych Rady UE. Tymczasem nowy mechanizm proponowany przez ALDE idzie dalej i jednoznacznie wykracza poza upoważnienie traktatowe. Raport poseł Sophie in’ t Veld proponuje wprowadzenie semestru polityki w sprawie praworządności i demokracji, czyli stałej oceny prawa i praktyki w poszczególnych państwach. Kluczowym narzędziem ma być tabela wyników pozwalających na zbiorczą ocenę przestrzegania rządów prawa. Komisja Europejska miałaby przyjmować tabelę wyników na podstawie rekomendacji zewnętrznego panelu z minimalnym udziałem przedstawicieli samych państw. W skład panelu wchodziliby przede wszystkim sędziowie, eksperci OECD, ONZ, Komisji Weneckiej i europejskiej sieci instytucji zajmujących się obroną praw człowieka.
Procedura ma wszelkie znamiona postępowania nadzorczego i arbitralnego. Wyrasta z nieufności wobec państw i będzie wywoływać dodatkowe napięcia. Nie ma też podstawy traktatowej. ALDE chce bowiem, żeby nowy mechanizm działał w oparciu o porozumienie międzyinstytucjonalne Komisji, Rady UE i PE. Jednakże porozumienia takie, o czym wyraźnie stanowi artykuł 295 TFUE, dotyczą współpracy w ramach powierzonych kompetencji, nie mogą stanowić nowych praw.
UE potrzebuje odbudowy zaufania. Niestety, skutki nowego mechanizmu będą odwrotne. Oczywisty jest zatem sprzeciw wobec projektu ALDE. Polska dyplomacja nie powinna jednak poprzestawać na protestach przeciwko nowemu mechanizmowi. Wyrazem aktywnej polityki byłoby wysunięcie alternatywnej propozycji opartej na dialogu i zaufaniu między państwami. Można wyobrazić sobie promocję praw podstawowych i demokracji w formule corocznej międzyrządowej konferencji poświęconej temu zagadnieniu. Taką propozycję zgłosiłem w trakcie prac nad raportem ALDE. Formuła ta wolna od arbitralności dawałaby możliwość wymiany doświadczeń z korzyścią dla promocji wartości podstawowych w Europie.
Polska dysponuje wolnościową tradycją prawną, wyczuloną na przestrzeganie praw człowieka w skali międzynarodowej. Mogłaby z powodzeniem odgrywać rolę promotora praw człowieka, animując współpracę z państwami, które mają identyczne doświadczenie walki z totalitaryzmem komunistycznym. Istnieją instytucje, które mogłyby być forum takiej współpracy, jak np. Europejska Sieć Pamięć i Solidarność.
Powrót do roli promotora praw podstawowych nie będzie jednak możliwy bez rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego i zawarcia rzeczywistego kompromisu, który wymaga ustępstw ze strony obozu rządzącego. Kontynuowanie sporu o TK ogranicza możliwości wpływania na model kontroli praworządności i praw podstawowych w Europie. Natomiast kompromis i zakończenie sporu otworzą perspektywę kształtowania polityki europejskiej w tej dziedzinie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/313071-nowy-mechanizm-kontroli-praworzadnosci-ryzyko-dla-ue