Ale dziś „wajcha odchyliła się w drugą stronę”, zaczyna się przypominać Francuzom, że polska Konstytucja 3 maja wyprzedziła słynną francuską, o tym, że Polacy nigdy nie byli – jak Francuzi - kolonialistami, w Afryce słynęli z okrucieństwa, i że po ogłoszeniu przez Londyn zniesienia niewolnictwa, trzeba było kolejnych 5 lat, aby pogodzono się z tym w Paryżu. O kolaboracji z Niemcami podczas II wojny i wysiłku wojennym Polaków, także na terenach Francji. O liczbie Polaków, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, oraz Francuzach, którzy mówiąc delikatnie nie protestowali, kiedy w 1942 roku z paryskiego zimowego Welodromu deportowano 13 tys. Żydów - choć kara śmierci im za to nie groziła. I jak długo udawało im się upychać ten problem pod dywan. I pikantny detal z czasów naszego ulubionego Henryka Walezego. Kiedy już drugi francuski emisariusz Jean de Moniuk przybył do Polski, aby zaoferować kandydaturę Henryka na króla Polski, musiał stawić czoło oburzeniu Polaków na wieść o nocy św. Bartłomieja. Masakra hugenotów tak zgorszyła Polaków, że omal nie odrzucili oferty znad Sekwany!
A wracając do teraźniejszości, wrzawa trwa, ponieważ Francja konsekwentnie prowadzi swoją grę. Bo po 1) tradycyjna niechęć Francuzów, a zwłaszcza tamtejszej lewicy do Stanów Zjednoczonych oraz NATO. Zresztą podobnie jak lewicy brytyjskiej, niemieckiej czy hiszpańskiej. A Polska, zorientowana na sojusz transatlantycki, coraz aktywniejszy członek NATO, automatycznie staje na linii strzału. 2) wkrótce w „słodkiej Francji” wybory prezydenckie, i im mniej Francois Holland ma szans na reelekcję, tym bardziej będzie próbował przywołać Polskę do porządku. 3) Mieszkając nad Sekwaną czy Loarą dostrzega się, że Francja w swojej nieposkromionej pysze nadal uznaje się za światowe mocarstwo, i w Unii, w koalicji z Niemcami, podreperuje swoje ego, i nie zamierza z tych swoich „snów o potędze rezygnować”.
Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski wciąż powtarza elegancko to, co od wieków powtarzają Brytyjczycy czy Francuzi: „Niemcy, Rosja, Chiny są jednym z naszych najważniejszych partnerów handlowych, ale musimy myśleć o naszym polskim interesie”. I należy powtarzać to do skutku. Bo celem polityki zagranicznej i dyplomacji nie jest komplement Francois Hollande’a czy dytyramb pochwalny w The Washington Post, ale dobro polskiej racji stanu. W tym gospodarki.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ale dziś „wajcha odchyliła się w drugą stronę”, zaczyna się przypominać Francuzom, że polska Konstytucja 3 maja wyprzedziła słynną francuską, o tym, że Polacy nigdy nie byli – jak Francuzi - kolonialistami, w Afryce słynęli z okrucieństwa, i że po ogłoszeniu przez Londyn zniesienia niewolnictwa, trzeba było kolejnych 5 lat, aby pogodzono się z tym w Paryżu. O kolaboracji z Niemcami podczas II wojny i wysiłku wojennym Polaków, także na terenach Francji. O liczbie Polaków, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, oraz Francuzach, którzy mówiąc delikatnie nie protestowali, kiedy w 1942 roku z paryskiego zimowego Welodromu deportowano 13 tys. Żydów - choć kara śmierci im za to nie groziła. I jak długo udawało im się upychać ten problem pod dywan. I pikantny detal z czasów naszego ulubionego Henryka Walezego. Kiedy już drugi francuski emisariusz Jean de Moniuk przybył do Polski, aby zaoferować kandydaturę Henryka na króla Polski, musiał stawić czoło oburzeniu Polaków na wieść o nocy św. Bartłomieja. Masakra hugenotów tak zgorszyła Polaków, że omal nie odrzucili oferty znad Sekwany!
A wracając do teraźniejszości, wrzawa trwa, ponieważ Francja konsekwentnie prowadzi swoją grę. Bo po 1) tradycyjna niechęć Francuzów, a zwłaszcza tamtejszej lewicy do Stanów Zjednoczonych oraz NATO. Zresztą podobnie jak lewicy brytyjskiej, niemieckiej czy hiszpańskiej. A Polska, zorientowana na sojusz transatlantycki, coraz aktywniejszy członek NATO, automatycznie staje na linii strzału. 2) wkrótce w „słodkiej Francji” wybory prezydenckie, i im mniej Francois Holland ma szans na reelekcję, tym bardziej będzie próbował przywołać Polskę do porządku. 3) Mieszkając nad Sekwaną czy Loarą dostrzega się, że Francja w swojej nieposkromionej pysze nadal uznaje się za światowe mocarstwo, i w Unii, w koalicji z Niemcami, podreperuje swoje ego, i nie zamierza z tych swoich „snów o potędze rezygnować”.
Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski wciąż powtarza elegancko to, co od wieków powtarzają Brytyjczycy czy Francuzi: „Niemcy, Rosja, Chiny są jednym z naszych najważniejszych partnerów handlowych, ale musimy myśleć o naszym polskim interesie”. I należy powtarzać to do skutku. Bo celem polityki zagranicznej i dyplomacji nie jest komplement Francois Hollande’a czy dytyramb pochwalny w The Washington Post, ale dobro polskiej racji stanu. W tym gospodarki.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/312218-fork-gate-czyli-wyboje-dyplomacji-juz-prawie-uwierzylismy-ze-jestesmy-gorsi-brzydsi-i-mamy-mniej-praw?strona=2