Amerykanie chcą też „zmiękczyć” polskie władze w sprawie Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), czyli w kwestii umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu pomiędzy USA a Unią Europejską. Zmiękcza polskie władze na bieżąco ambasador w Warszawie Paul Jones, a nadzwyczajnie np. Daniel Fried, były ambasador w Polsce, potem asystent sekretarza stanu i szef Biura ds. Europy i Eurazji, a obecnie koordynator polityki sankcji. Zmiękczała Victoria Nuland, szefowa Biura ds. Europy i Eurazji w Departamencie Stanu. Zmiękczali w specjalnym liście senatorowie John McCain (w 2008 r. kandydat republikanów na prezydenta USA), oraz demokraci Dick Durbin (wiceprzewodniczący republikanów w Senacie) i Ben Cardin. Najbardziej polskie władze zmiękcza się w mediach, np. robi to w CNN Fareed Zakaria oraz zapraszana przezeń Anne Aplebaum. Robili Bruce Ackerman i Maciej Kisilowski w artykule „Obama jedyną nadzieją Polski”, w piśmie „Foreign Policy”. Robili Daniel Kelemen i Mitchell Orenstein w „Foreign Affairs”. Najaktywniej robi to redakcja „New York Timesa”, najczęściej piórami dziennikarzy „Gazety Wyborczej”.
Ponad medialnymi bzdurami i histerią istnieje coś takiego jak strategiczny sojusz polsko-amerykański wynikający z tego, że miejsce Polski w systemie bezpieczeństwa po 1990 r. w Europie jest kluczowe i niemożliwe do zastąpienia. Polska jest i pozostanie bardzo ważnym państwem w systemie bezpieczeństwa europejskiego i NATO, a przez to jest strategicznym sojusznikiem USA, głównie ze względu na swoje położenie oraz potencjał. Zanegowanie pozycji naszego kraju w systemie bezpieczeństwa NATO z powodu problemów Andrzeja Rzeplińskiego czy fobii Adama Michnika jest przejawem infantylizmu. Prof. Rzeplińskiemu czy redaktorom gazety Sorosa mogą to w prosty sposób wytłumaczyć sekretarz obrony Ashton B. Carter, szef sztabu US Army gen. Mark A. Milley, dowódca US Army Europe gen. Ben Hodges, dowódca sił NATO w Europie gen. Philip M. Breedlove, szef Dowództwa Operacji Specjalnych gen. Raymond A. Thomas czy szef Centralnej Agencji Wywiadowczej John Owen Brennan.
Szczyt NATO w Warszawie z udziałem m.in. prezydenta Baracka Obamy nigdy nie był zagrożony, bo wzmocnienie obecności sił sojuszu w Polsce czy państwach bałtyckich jest ważne strategicznie. Podobnie jak budowa elementów tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Gdyby Polska pod rządami PiS i prezydenta Andrzeja Dudy nie była demokratyczna, wiarygodna i przewidywalna, tego wszystkiego by nie było. A medialne ataki, momentami graniczące z wścieklizną, są po prostu wyrazem bezradności. Albo złości, że nawiedzeni obrońcy demokracji w Polsce przegrywają, gdy chodzi o konkrety i realia, a nie górnolotne deklaracje i wymyślone zagrożenia. Cała historia obrony demokracji w Polsce przez Baracka Obamę i powiązanie tego ze szczytem NATO jest w tym kontekście zwykłą histerią i banalną głupawką.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Amerykanie chcą też „zmiękczyć” polskie władze w sprawie Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), czyli w kwestii umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu pomiędzy USA a Unią Europejską. Zmiękcza polskie władze na bieżąco ambasador w Warszawie Paul Jones, a nadzwyczajnie np. Daniel Fried, były ambasador w Polsce, potem asystent sekretarza stanu i szef Biura ds. Europy i Eurazji, a obecnie koordynator polityki sankcji. Zmiękczała Victoria Nuland, szefowa Biura ds. Europy i Eurazji w Departamencie Stanu. Zmiękczali w specjalnym liście senatorowie John McCain (w 2008 r. kandydat republikanów na prezydenta USA), oraz demokraci Dick Durbin (wiceprzewodniczący republikanów w Senacie) i Ben Cardin. Najbardziej polskie władze zmiękcza się w mediach, np. robi to w CNN Fareed Zakaria oraz zapraszana przezeń Anne Aplebaum. Robili Bruce Ackerman i Maciej Kisilowski w artykule „Obama jedyną nadzieją Polski”, w piśmie „Foreign Policy”. Robili Daniel Kelemen i Mitchell Orenstein w „Foreign Affairs”. Najaktywniej robi to redakcja „New York Timesa”, najczęściej piórami dziennikarzy „Gazety Wyborczej”.
Ponad medialnymi bzdurami i histerią istnieje coś takiego jak strategiczny sojusz polsko-amerykański wynikający z tego, że miejsce Polski w systemie bezpieczeństwa po 1990 r. w Europie jest kluczowe i niemożliwe do zastąpienia. Polska jest i pozostanie bardzo ważnym państwem w systemie bezpieczeństwa europejskiego i NATO, a przez to jest strategicznym sojusznikiem USA, głównie ze względu na swoje położenie oraz potencjał. Zanegowanie pozycji naszego kraju w systemie bezpieczeństwa NATO z powodu problemów Andrzeja Rzeplińskiego czy fobii Adama Michnika jest przejawem infantylizmu. Prof. Rzeplińskiemu czy redaktorom gazety Sorosa mogą to w prosty sposób wytłumaczyć sekretarz obrony Ashton B. Carter, szef sztabu US Army gen. Mark A. Milley, dowódca US Army Europe gen. Ben Hodges, dowódca sił NATO w Europie gen. Philip M. Breedlove, szef Dowództwa Operacji Specjalnych gen. Raymond A. Thomas czy szef Centralnej Agencji Wywiadowczej John Owen Brennan.
Szczyt NATO w Warszawie z udziałem m.in. prezydenta Baracka Obamy nigdy nie był zagrożony, bo wzmocnienie obecności sił sojuszu w Polsce czy państwach bałtyckich jest ważne strategicznie. Podobnie jak budowa elementów tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Gdyby Polska pod rządami PiS i prezydenta Andrzeja Dudy nie była demokratyczna, wiarygodna i przewidywalna, tego wszystkiego by nie było. A medialne ataki, momentami graniczące z wścieklizną, są po prostu wyrazem bezradności. Albo złości, że nawiedzeni obrońcy demokracji w Polsce przegrywają, gdy chodzi o konkrety i realia, a nie górnolotne deklaracje i wymyślone zagrożenia. Cała historia obrony demokracji w Polsce przez Baracka Obamę i powiązanie tego ze szczytem NATO jest w tym kontekście zwykłą histerią i banalną głupawką.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/299739-historia-pewnej-glupawki-czyli-jak-obama-broni-demokracji-w-polsce-i-gromi-dude?strona=2