To dzień sądu dla naszej opozycji żebrzącej w Brukseli o wyrazy poparcia. Ich idole są przegrani

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Unia Europejska raz jeszcze „zdała egzamin”. To sądny dzień Donalda Tuska i wielu innych unijnych urzędników, którzy uwierzyli, iż są kastą ludzi nie tylko uprzywilejowanych, ale i po prostu lepszych. Mądrzejszych. Sprytniejszych.

Nade wszystko zaś – wiedzących lepiej, czego potrzebują mieszkańcy ich krajów i całej Europy. W przypadku północy Afryki wyraźnie się pomylili, ale na Starym Kontynencie – twierdzili – potrzeba więcej Starego Kontynentu. W Europie więcej Europy. Jeszcze więcej integracji. Dużo więcej integracji w polityce integracji i w integracji samych polityków integrujących się wokół polityki integracyjnej skupionej, a jakże, na tym, by jeszcze więcej (kasiorki), jeszcze fajniej (płynęło) pod banderą granatową w gwiazdki. Tak, po pierwsze – integracja.

Cóż, kiedy gwiazdki z flagi UE, jak w filmie rysunkowym, latają dziś wokół głów (także naszych) eurokratów - jak po wielkim „gongu” w pustą łepetynę. Bo przecież to także wielki dzień grupy ludzi tu w Polsce. Latajcie dalej, panie i panowie, do Brukseli - żebrać o poparcie polityczne i ataki na nowy rząd wybrany przez Polaków w demokratycznych wyborach. Wrzeszczcie dalej o końcu demokracji, kiedy żegnacie się ze złotymi stolcami. Błagajcie o kolejne szykany wobec Polski, kolejne sankcje towarzysko-biznesowe. Liżcie stopy unijnym komisarzom, by zechcieli nimi podeptać waszą lojalność wobec ojczyzny i Narodu. Plujcie na polską premier, że niesamodzielna. Obrzucajcie błotem polskiego prezydenta, rżąc w zaciszu waszych chorych z nienawiści gabinetów, że jakiś dzieciak napisał w kiblu „Dupa”. Bawcie się Polską, czerscy intelektualiści od siedmiu boleści, zrośnięci ze swymi dawnymi oprawcami, jak wspomniana część ciała z plecami.

Ale przede wszystkim – każcie Polakom przyjmować potencjalnych terrorystów jak swoich. Przekonujcie ich, że to, co nie udało się służbom francuskim i belgijskim, uda się Joaśce Musze, Matiemu Kijowskiemu, Grześkowi Schetynie czy Ryśkowi Petru. Bez cienia wątpliwości oddzielą oni jeszcze na Okęciu porządnych syryjskich obywateli od członków ugrupowań terrorystycznych oraz przyszłych członków ugrupowań terrorystycznych. A potem będziemy tu sobie żyli długo i szczęśliwie - z milionami muzułmanów, którzy o niczym innym nie marzą, tylko o tym, by nas przerobić z „niewiernych” na „wiernych”, wszelkimi możliwymi i niemożliwymi (do przewidzenia) sposobami.

Rozkazujcie, prześladujcie, wymierzajcie kary publicznej chłosty dla każdego, kto ośmieli się mieć inne zdanie choćby w kwestii imigrantów właśnie, a wasza Unia, nasza Unia – rozpadnie się jak domek z kart. W każdym unijnym kraju są już siły zmierzające do „exitu”. We Francji bardzo mocne, w Niemczech – błyskawicznie rosnące w siłę, w Holandii – na tyle twarde, że przeprowadzą być może swoje referendum w sprawie Netherlandsexit.

W każdym z tych krajów o rosnącym znaczeniu eurosceptyków decydują inne czynniki, ale ten podstawowy jest wspólny: w błyskawicznym tempie rośnie liczba Europejczyków (tym różniących się od „Unijczyków”, że klapki noszą na stopach, nie oczach), którzy stracili zaufanie do unijnego centrum dowodzenia. Do Angeli Merkel, która „pomyliła się” w rachunkach i zaprosiła do siebie trzysta razy za dużo imigrantów. Do Francois Hollande’a, który nie potrafi poradzić sobie z rosnącym paraliżem Francji – przez strajki, zamieszki, zagrożenie terrorystyczne ( i to ze strony własnych obywateli!), ale nie ustaje w połajankach rozsyłanych z Paryża niczym z wieży z kości słoniowej.

Grecy, Hiszpanie, Portugalczycy, ale także euroentuzjastyczni do niedawna Węgrzy czy Polacy pytają: jak to jest? Jak to możliwe, że wciągano np. taką Grecję do strefy euro, choć chłodno myślący eksperci przekonywali, że to grozi katastrofą? Jak to możliwe, że Polacy marzyli o Unii, a dziś ta próbuje zmieniać im wyniki wyborów, a już na pewno – ich znaczenie? Jak to możliwe, że nawet Brytyjczycy nie chcą już „więcej Europy w Europie”?

To proste – w Europie nadciąga autentyczna rewolucja. Mieliśmy na kontynencie wystarczającą liczbę biednych ludzi żyjących w nędzy i bez żadnych perspektyw. Na zaproszenie Unii Europejskiej dołączyli do nich bardzo głodni mieszkańcy Bliskiego Wschodu, którym jednakowoż do szczęścia potrzeba przede wszystkim dwóch rzeczy: chleba i meczetu. Pierwsze dostaną za darmo, drugie wybudują, jak już się najedzą.

Brexit to ostatni dzwonek w tym spektaklu. Albo Europą zaczną rządzić ludzie rozsądni z oparciem w autentycznych europejskich wartościach, albo za chwilę kurtyna bliskowschodnia odsłoni się do końca. I zacznie się prawdziwy dramat.

Bo czy ktoś policzył, ilu Brytyjczyków zagłosowało za „wyjściem”, by zachować sobie prawo wyboru właśnie co do kwestii dotyczących własnego bezpieczeństwa? By nie być zmuszonym do goszczenia u siebie tysięcy nowych osiłków przeklinających zachodni model życia? By ratować, po prostu, własną wolność?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych