Jeszcze niedawno Micheil Saakaszwili przymierzany był do funkcji premiera Ukrainy. Przez całe miesiące niegdysiejszy prezydent Gruzji, a obecnie gubernator Odessy, występował jako główny krytyk szefa rządu Arsenija Jaceniuka i jego ekipy. Zorganizował reformatorski Ruch na rzecz Oczyszczenia, który miał się stać nową siłą w ukraińskiej polityce. Jeździł po całym kraju, gromiąc na masowych mityngach korupcyjne praktyki władz. „Trzeba złamać kark urzędniczej mafii“, krzyczał na wielotysięcznych wiecach. Domagał się radykalnej wymiany i odmłodzenia państwowych kadr. Nie ukrywał, że siebie samego widzi w roli lidera zmian.
Nagle jednak, z dnia na dzień, aktywność ruchu Saakaszwilego zmalała niemal do zera. Polityk przestał jeździć po kraju, występować na wiecach, brylować w telewizjach. Jego doradca Ołeksandr Borowyk tak wyjaśniał przyczyny zahamowania ogólnoukraińskiej kampanii antykorupcyjnej:
Szczerze mówiąc, wszyscy przeceniliśmy swoje możliwości. Po przejechaniu całego kraju, zrozumieliśmy, że Ukraina jest znacznie większa niż wydaje się na mapie, a drogi są znacznie gorsze niż myśleliśmy. Przyjeżdżasz potem strasznie rozbity.
Trzeba przyznać, że to dość osobliwe wyjaśnienie. Czy można wierzyć politykowi, który obiecuje, że zmieni cały kraj, a nagle zniechęcają go złe drogi?
Oczywiście prawdziwe wyjaśnienie jest inne. Saakaszwili spodziewał się, że zdymisjowanie Jaceniuka doprowadzi do przedterminowych wyborów. Polityczna mobilizacja związana z kampanią antykorupcyjną była dla niego tylko wstępnym etapem kampanii wyborczej, w której liczył na dobry wynik, a w dalszej perspektywie na fotel premiera. Okazało się jednak, że przesilenie rządowe zakończyło się jedynie wymianą szefa rządu. I bynajmniej nie został nim Saakaszwili, lecz Wołodymyr Hrojsman, który na dodatek uzyskał od parlamentu wotum zaufania na kolejny rok.
Kluczową osobą, która powstrzymała marsz Saakaszwilego ku władzy, okazał się prezydent Petro Poroszenko. Do tej pory ukraiński przywódca popierał gruzińskiego polityka i używał go jako tarana przeciw Jaceniukowi. W pewnym momencie przestraszył się chyba jednak zbytniej samodzielności ambitnego Gruzina, który okazał się dla niego niesterowalny. Postawił więc na sprawdzonego i zaufanego Hrojsmana.
Czy ukraiński projekt Saakaszwilego można więc uznać za zamrożony na jakiś czas, czy już definitywnie zakończony? Z jednej strony widzi on, że jego szanse w Kijowie maleją, ale z drugiej pojawia się nadzieja w Tbilisi. 8 października w Gruzji odbędą się wybory parlamentarne, w których liczyć będą się jedynie dwie siły: koalicja rządowa prorosyjskiego Bidziny Iwaniszwilego oraz opozycja na czele ze Zjednoczonym Ruchem Narodowym, czyli partią Saakaszwilego. Ostatnie sondaże pokazują nieznaczną przewagę tej drugiej.
Gubernator Odessy ogłosił niedawno, że w wypadku wyborczego triumfu swego ugrupowania (czego jest pewien), ciąży na nim olbrzymia odpowiedzialność. Dlatego, jak zapowiedział, wróci do Gruzji, by pomóc zwycięskiej ekipie w reformowaniu ojczyzny.
Znamiennie jest jednak jego wyznanie:
Nie rwę się do żadnych posad na Ukrainie, ale też niczego nie pragnę dziś dla siebie w Gruzji.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeszcze niedawno Micheil Saakaszwili przymierzany był do funkcji premiera Ukrainy. Przez całe miesiące niegdysiejszy prezydent Gruzji, a obecnie gubernator Odessy, występował jako główny krytyk szefa rządu Arsenija Jaceniuka i jego ekipy. Zorganizował reformatorski Ruch na rzecz Oczyszczenia, który miał się stać nową siłą w ukraińskiej polityce. Jeździł po całym kraju, gromiąc na masowych mityngach korupcyjne praktyki władz. „Trzeba złamać kark urzędniczej mafii“, krzyczał na wielotysięcznych wiecach. Domagał się radykalnej wymiany i odmłodzenia państwowych kadr. Nie ukrywał, że siebie samego widzi w roli lidera zmian.
Nagle jednak, z dnia na dzień, aktywność ruchu Saakaszwilego zmalała niemal do zera. Polityk przestał jeździć po kraju, występować na wiecach, brylować w telewizjach. Jego doradca Ołeksandr Borowyk tak wyjaśniał przyczyny zahamowania ogólnoukraińskiej kampanii antykorupcyjnej:
Szczerze mówiąc, wszyscy przeceniliśmy swoje możliwości. Po przejechaniu całego kraju, zrozumieliśmy, że Ukraina jest znacznie większa niż wydaje się na mapie, a drogi są znacznie gorsze niż myśleliśmy. Przyjeżdżasz potem strasznie rozbity.
Trzeba przyznać, że to dość osobliwe wyjaśnienie. Czy można wierzyć politykowi, który obiecuje, że zmieni cały kraj, a nagle zniechęcają go złe drogi?
Oczywiście prawdziwe wyjaśnienie jest inne. Saakaszwili spodziewał się, że zdymisjowanie Jaceniuka doprowadzi do przedterminowych wyborów. Polityczna mobilizacja związana z kampanią antykorupcyjną była dla niego tylko wstępnym etapem kampanii wyborczej, w której liczył na dobry wynik, a w dalszej perspektywie na fotel premiera. Okazało się jednak, że przesilenie rządowe zakończyło się jedynie wymianą szefa rządu. I bynajmniej nie został nim Saakaszwili, lecz Wołodymyr Hrojsman, który na dodatek uzyskał od parlamentu wotum zaufania na kolejny rok.
Kluczową osobą, która powstrzymała marsz Saakaszwilego ku władzy, okazał się prezydent Petro Poroszenko. Do tej pory ukraiński przywódca popierał gruzińskiego polityka i używał go jako tarana przeciw Jaceniukowi. W pewnym momencie przestraszył się chyba jednak zbytniej samodzielności ambitnego Gruzina, który okazał się dla niego niesterowalny. Postawił więc na sprawdzonego i zaufanego Hrojsmana.
Czy ukraiński projekt Saakaszwilego można więc uznać za zamrożony na jakiś czas, czy już definitywnie zakończony? Z jednej strony widzi on, że jego szanse w Kijowie maleją, ale z drugiej pojawia się nadzieja w Tbilisi. 8 października w Gruzji odbędą się wybory parlamentarne, w których liczyć będą się jedynie dwie siły: koalicja rządowa prorosyjskiego Bidziny Iwaniszwilego oraz opozycja na czele ze Zjednoczonym Ruchem Narodowym, czyli partią Saakaszwilego. Ostatnie sondaże pokazują nieznaczną przewagę tej drugiej.
Gubernator Odessy ogłosił niedawno, że w wypadku wyborczego triumfu swego ugrupowania (czego jest pewien), ciąży na nim olbrzymia odpowiedzialność. Dlatego, jak zapowiedział, wróci do Gruzji, by pomóc zwycięskiej ekipie w reformowaniu ojczyzny.
Znamiennie jest jednak jego wyznanie:
Nie rwę się do żadnych posad na Ukrainie, ale też niczego nie pragnę dziś dla siebie w Gruzji.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/297015-saakaszwili-rozdarty-miedzy-ukraina-a-gruzja-czy-wybierze-kijow-czy-tbilisi?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.